Wielkie zyski z lokat już się kończą i co dalej?

„Obecna tendencja globalnych obniżek stóp procentowych sprawia, że utrzymywanie gotówki czy depozytów staje się nieopłacalne” – podkreślają w rozmowie z Forsal.pl specjaliści HSBC Bank Polska. Trzeba szukać innych możliwości, a wśród nich jest też lokowanie części pieniędzy za granicą. Tym bardziej, że zaczął się czas polowania na okazje na zagranicznych rynkach akcji - jest tak tanio, jak dawno nie było.

Grzegorz Wach, analityk Finamo także zwraca uwagę na koniec polskiej wojny na depozyty, ale jest sceptycznie nastawiony do możliwości szybkiej zmiany nastawienia polskich inwestorów do bardziej ryzykownych inwestycji. Uważa, że w 2009 r. szczególnych zmian na rynku funduszy inwestycyjnych nie należy się spodziewać. Klienci nadal będą wybierać mniej ryzykowne inwestycje, takie jak fundusze rynku pieniężnego oraz obligacji. „Obniżki stóp procentowych oraz stabilizacja sytuacji na giełdzie może przełożyć się na wzrost zainteresowania ofertą TFI dopiero w dalszej części roku” – mówi w rozmowie z Forsal.pl.

Czas na dywersyfikację

Reklama

Mamy czasy kryzysu, to prawda, ale jak mówią zarządzający, to niezły odsiew tych, którzy sobie nie radzą. Na rynku zostają najsilniejsi, a więc spółki, które w perspektywie kilku lat przyniosą zyski. I to nie tylko w Polsce. Warto o tym myśleć, skoro i tak w perspektywie kilku lat złoty zniknie i zastąpi go euro, więc to, co dziś jest zagranicą pod względem finansowym – przestanie nią być. Dywersyfikacja, także geograficzna, nadal jest podstawą budowy portfela – podkreślają specjaliści. W normalnych czasach daje zarabiać, w gorszych – minimalizować straty.

Nie opłaca się rezygnować z dywersyfikacji – mówi w rozmowie z Forsal.pl Łukasz Kwiecień z Pioneer Pekao Investment Management. „W miarę normalnych warunkach rynkowych, nawet jeśli część rynków spada, to są i takie, które rosną” – zwraca uwagę. Łukasz Kwiecień przyznaje, że ostatnie kilkanaście miesięcy mogło zachwiać wiarę inwestorów w sens dywersyfikacji, poznaliśmy w tym czasie wady globalizacji.

„Wszystko co mogło poleciało na łeb, na szyję i np. dywersyfikacja geograficzna nie dała zbyt wiele. Ale to nie były normalne warunki – ostatnie kilkanaście miesięcy, a zwłaszcza okres od upadku Lehman Brothers, było czasem wręcz kuriozalnym, bo wszystkie zdroworozsądkowe teorie brały w łeb a świat finansów stanął na głowie. Choć to marne pocieszenie, to warto jednak zwrócić uwagę, ze nawet w tak absurdalnych warunkach skala spadków na rynkach była zróżnicowana – dywersyfikacja dawała więc szansę na ograniczenie strat portfela” – podkreśla Łukasz Kwiecień.

Specjaliści HSBC mówią, że dywersyfikacja portfela jest ważna zawsze, a może przede wszystkim podczas kryzysu. „Niestety dla większości polskich inwestorów dywersyfikacja portfela jest teorią - zdecydowana większość aktywów Polaków jest inwestowanych w Polsce, w polskie instrumenty i w polskiej walucie - wg naszych szacunków ok. 90 proc. Realna dywersyfikacja portfeli jest więc dzisiaj koniecznością”.

Inwestuj tam, gdzie mają sensowne plany ratunkowe

Tymczasem już nie tylko sławni zarządzający, jak Mark Mobius czy Warren Buffet mówią o swoich inwestycjach na globalnych rynkach właśnie teraz. Opadł kurz i globalne firmy zarządzające zaczęły analizować postkryzysową sytuację. Zaczynają odkrywać okazje.

„Oczywiście zwykłym klientom nikt nie udostępni takich okazji, z jakich korzysta Buffet. Natomiast mogą się one przytrafić największym funduszom inwestycyjnym” – mówi Forsalowi.pl Grzegorz Świetlik, szef przedstawicielstwa Fortis Investment w Polsce.

Przede wszystkim spółki amerykańskie

Plany antykryzysowe poszczególnych rządów stają się np. zachętą do wyszukiwania potencjalnych beneficjentów miliardów dolarów, które w nadchodzących miesiącach będą zasilać gospodarkę. Amerykańska prasa już wskazywała, że skorzystać powinny np. firmy budowlane i banki inwestycyjne – bo wart ok. 775 mld dolarów plan Baracka Obamy zakłada gigantyczne inwestycje w infrastrukturę.

„Obecnie za potencjalnie najciekawszy z zagranicznych rynków akcji uważamy rynek spółek amerykańskich, które powinny być głównym beneficjentem gigantycznego planu ratunkowego nowej administracji w USA” – dodaje Łukasz Kwiecień.

Z rynków wschodzących warto spojrzeć przychylnie na Chiny

Z kolei Franklin Templeton i HSBC wzięły pod lupę rynki rozwijające się, podkreślając, że widzą duży potencjał na przyszłość, i to całkiem bliską. Credit Suisse Group uznał Chiny wręcz za „gwiazdę” rynków wschodzących w tym roku, bo rządowy plan wsparcia dla gospodarki o wartości 585 mld dolarów oraz cięcia stóp procentowych powinien uchronić kraj przed głębszym spowolnieniem.

„Warto pamiętać, że ujemny wzrost gospodarczy w tym roku dotyczyć będzie głównie gospodarek rozwiniętych, zaś większość gospodarek wschodzących utrzyma dodatnie tempo wzrostu gospodarczego, według naszych szacunków średnio ponad 3 proc., a rynki azjatyckie z wyłączeniem Japonii ok. 5 proc. Przełoży się to z pewnością na warunki funkcjonowania działających tam przedsiębiorstw, szczególnie z dużych rynków takich jak Chiny, Indie czy Brazylia” – uważają specjaliści HSBC Bank Polska.

Ich zdaniem, na tych rynkach warto zainwestować na dłużej. Szacuje się bowiem, że już w 2010 r. wzrost gospodarczy tych krajów powinien być wyższy o 2-3 pkt. proc. niż w 2009, a to dla inwestorów możliwość ponadprzeciętnych zysków.

Inwestorzy powinni też pamiętać, że ceny akcji spadły o 50-70 proc., a to poziomy najniższe od 2004 r. „Dodatkowym argumentem może być fakt, iż wiele spółek utrzymuje lub poprawia swoje wyniki finansowe - co przy dużych przecenach powoduje, że wskaźniki cena/zysk są na historycznie najniższych poziomach” – mówią eksperci HSBC.

Tylko jak się nie przejechać

Jeśli wziąć pod uwagę 500 największych na świecie spółek pod względem kapitalizacji, to – jak policzył Bloomberg – tylko 30 z nich dało inwestorom zarobić w ubiegłym roku. Zasadne jest więc pytanie, czy 2009 rok nie przyniesie znów przykrych niespodzianek.

Marek Przybylski, prezes Commercial Union TFI przypomina w rozmowie z Forsal.pl, że na efektywność inwestycji zagranicznych wpływają dwa główne czynniki: względne stopy zwrotu na macierzystym rynku akcji inwestora i na rynku zagranicznym (czyli na przykład na giełdach w Warszawie i Nowym Jorku), oraz zmiana kursów odpowiednich walut.

„Ze względu na to, że Polska jest w mniejszym stopniu narażona na trwający na świecie kryzys gospodarczy niż wiele innych krajów, w tym rozwiniętych (jak USA), i może szybciej przełamać gorszą koniunkturę, można racjonalnie zakładać większą atrakcyjność inwestowania w polskie akcje niż w zagraniczne, np. amerykańskie” – zwraca uwagę prezes Przybylski. I podkreśla, że podobnie działa czynnik kursu walutowego. „Po gwałtownym i znaczącym osłabieniu złotego w ostatnich miesiącach można oczekiwać, że powróci trend aprecjacji naszej waluty. Powinny temu sprzyjać zapowiedzi rządu o szybkim wprowadzeniu euro w Polsce” – dodaje Marek Przybylski.

Grzegorz Wach dodaje, że od drugiej połowy roku można ostrożnie liczyć na powolne odrabianie strat przez złotego zarówno względem euro, amerykańskiego dolara, jak i franka szwajcarskiego, zaś do ustabilizowania sytuacji powinna przyczynić się również perspektywa rychłego wstąpienia do mechanizmu stabilizacyjnego ERM2 stanowiącego wstępny etap przyjęcia wspólnej waluty. „Jednoznaczna deklaracja dotycząca zarówno daty włączenia polskiej złotówki do ERM2, jak też ostatecznej daty przyjęcia euro powinny wzmocnić wiarygodność polskiej waluty w oczach inwestorów zagranicznych” – podkreśla.

Łukasz Kwiecień też przypomina o ryzyku kursowym, ale dodaje: „nieco żartobliwie można powiedzieć tak: do zagranicznej części własnego portfela inwestycyjnego na rok 2009 należy podchodzić normalnie – to jest tak, jak do każdej innej części odpowiednio zróżnicowanego (czyli zdywersyfikowanego) portfela”.

Trzeba jednak uzbroić się w cierpliwość

Nie należy jednak zapominać, że inwestycje na rynku akcyjnym nie są inwestycjami rocznymi. Zalecany dla nich horyzont inwestycyjny to przynajmniej kilka lat. A za kilka lat Polska powinna być w strefie euro, więc o ile ryzyko walutowe nadal będzie istnieć, gdybyśmy inwestowali w Stanach Zjednoczonych czy na rynkach wschodzących, to ryzyko kursowe na giełdach strefy euro – zniknie. „Należy pamiętać, iż w perspektywie kilku lat nasze aktywa i tak zostaną przewalutowane na euro - czy tego chcemy czy nie. Proporcje i wybór funduszy powinny zależeć od poziomu akceptacji ryzyka klientów, horyzontu i ich apetytu na zysk” – mówią specjaliści HSBC.

Poza tym zagraniczne fundusze to nie tylko akcje w powiązaniu z ryzykiem walutowym. HSBC upatruje też niezłych okazji w funduszach inwestujących na rynku obligacji, w tym – na rynku obligacji korporacyjnych oraz w surowcach.

Trzeba być konsekwentnym

Zarządzający przypominają, że budowanie własnego portfela inwestycyjnego to sprawa lat. W przeszłości były już hossy i bessy, ale statystyka uczy, że nieobecność na rynku przez zaledwie kilka najważniejszych dni wzrostów oznacza znacznie mniejsze zyski, a czasami wręcz straty.

Łukasz Kwiecień przypomina, że inwestor musi wiedzieć, czego chce. „Jeśli był zdecydowany na systematyczne kupowanie akcji spółek np. z Chin to chyba tym bardziej powinien kontynuować tę taktykę w czasie, gdy niektóre z nich są tańsze o kilkadziesiąt procent, a raczej mało kto uważa za realne ryzyko, że Chiny cofną się w rozwoju do czasów Mao” – dodaje.

A konsekwencja w postępowaniu to kwestia nie tylko roku czy dwóch. Specjaliści HSBC przypominają, że inwestorem długoterminowym zostaje inwestor krótkoterminowy, który poniósł straty. „Tak naprawdę wielu inwestorów, którzy w 2007 roku inwestowało w akcje czy fundusze akcyjne nie zdawało sobie sprawy w jakim horyzoncie powinni inwestować ani jaka była ich tolerancja ryzyka. Kryzys roku 2008 pomoże wielu inwestorom uważniej podejmować decyzje inwestycyjne - wskazuje też jak ważna jest potrzeba dywersyfikacji i wydłużania horyzontu inwestycyjnego jako sposobu na ograniczanie strat. Nie ma bezpiecznych inwestycji które przynoszą 30 czy 50 proc. zysku rocznie” - dodają.