Ostatnia francuska wielka stocznia Francji Saint-Nazaire ma zostać tymczasowo znacjonalizowana - ogłosił w lipcu minister gospodarki. Już teraz około 10 proc. pracujących Francuzów zatrudnionych jest w spółkach z udziałem Skarbu Państwa. To jeden z najwyższych wskaźników na świecie.
ikona lupy />
Aktywa spółek w zarządzie BPI France (graf. Obserwator Finansowy) / Inne

Stocznia Saint-Nazaire tylko w 1/3 należy do francuskiego rządu. Znaczną część akcji ma włoska spółka Fincantieri, która chce zwalniać pracowników i restrukturyzować notorycznie zadłużoną stocznię. Udziałowcem jest również prywatna fundacja charytatywna la Fondazione CRTrieste (posiada 6 proc. udziałów). Kwestia nacjonalizacji jest powodem napięć na linii Rzym–Paryż od kilku tygodni.

Stawką sporu dla centrolewicowego rządu konserwatysty Édouarda Philippe’a jest 7600 zatrudnionych w niej pracowników (2600 na etatach oraz 5000 podwykonawców) oraz piękna 150-letnia historia zakładu. Strona francuska chce odkupić od włoskiego rządu część udziałów (tak aby struktura własnościowa wynosiła co najmniej 50 proc. ze strony Francji) i zmarginalizować udziały fundacji. Rząd włoski wyklucza takie rozwiązanie, żądając większościowego pakietu akcji oraz głosu decydującego przy podejmowaniu kluczowych dla zakładu decyzji. Francja chce skorzystać z prawa pierwokupu, jeśli Włochy ostatecznie odrzucą propozycję 50/50.

Negocjacje po stronie francuskiej prowadzi nie tylko ministerstwo gospodarki, ale sam Pałac Elizejski. Dla prezydenta Emmanuela Macrona stocznia jest elementem budowania strategii francuskiego patriotyzmu ekonomicznego. Macron żąda gwarancji utrzymania zatrudniania w stoczni oraz prawa weta. Zdaniem ministra gospodarki Bruno le Maire’a, nacjonalizacja ma kosztować francuskie państwo zaledwie 80 mln euro. We francusko-włoskim sporze nikt natomiast nie mówi o pomocy publicznej w świetle unijnych zasad wolnej konkurencji.

Reklama

– Włochy nie zamierzają rezygnować ze swoich roszczeń względem stoczni – ogłosił na początku sierpnia Carlo Calenda, włoski minister rozwoju gospodarczego. Oba kraje dały sobie czas na znalezienie kompromisu i wyjście z impasu do końca września, ale emocje wokół nacjonalizacji stoczni nie opadają. Włoscy politycy podczas dyskusji w parlamencie nad Saint-Nazaire proponowali jako retorsję znacjonalizować Telecom Italia kontrolowany przez francuską grupę Vivendi.

Powstała w 1861 roku stocznia Saint-Nazaire znajduje się w regionie Loire-Atlantique. Od lat boryka się z problemami finansowymi. Przez ostatnie lata znajdowała się w rękach koncernu energetycznego Alstom (od 1984 roku) i norweskiego Aker Yards, a od 2006 roku – także azjatyckiego akcjonariusza południowokoreańskiego STX Offshore & Shipbuilding. W 2016 roku STX zbankrutował, a Saint-Nazale została wystawiona na sprzedaż. Zainteresowanie jej kupnem wykazała wówczas jednie włoska grupa Fincantieri. Postanowiono stworzyć coś w rodzaju stoczniowego Airbusa, wielkiego strategicznego konglomeratu z udziałowcami z kilku krajów.

Strona francuska podzieliła swoje udziały pomiędzy Skarb Państwa oraz publiczną spółkę Naval Group (dawnej DCNS), co ma umożliwić dostęp do know-how dotyczącego budowy m.in. dużych okrętów marynarki wojennej. Stocznia specjalizuje się przede wszystkim w konstruowaniu ogromnych statków pasażerskich, jak niedawno powstała „Harmonia mórz”, „Queen Mary 2” z 2003 roku i słynna „Francja” z roku 1960.

W 2009 roku przyszedł kryzys i doszło do fali zwolnień pracowników. Zakład odetchnął dopiero po zamówieniu ogromnego statku pasażerskiego przez Royal Caribbean International (RCI) wartego miliard euro. Teraz, jak twierdzi strona francuska, stocznia ma portfel zamówień wypełniony do 2026 roku, m.in. zamówieniami z Chin.

Fincantieri przejęła udziały stoczni na początku 2017 roku. Pomysł francuskiego rządu na wyjście z kryzysu finansowego stoczni to zamówienia na sprzęt wojskowy, w tym na fregaty (Horizon i FREMM) oraz lotniskowce. Na okręty wojskowe jest duże zainteresowanie ze strony Kataru, Australii oraz Kanady. Potężną konkurencją dla francusko-włoskiej stoczni są jednak kraje anglosaskie.

Tymczasem Cour des Comptes (Trybunał Obrachunkowy) sprawujący pieczę nad francuskimi finansami publicznymi, w tym nad finansami zarządzanych przez Skarb Państwa spółek, w krytycznym raporcie zaleca ograniczyć interwencje kapitałowe w firmach do tych „najbardziej koniecznych i strategicznych”. Interwencja państwa może być według instytucji usprawiedliwiona szczególnymi powodami, takimi jak ratowanie przedsiębiorstw, których bankructwo mogłoby nieść ryzyko systemowe lub ryzyko dla „interesów bezpieczeństwa narodowego”. Zdaniem Trybunału „spółki publiczne nie zawsze dysponują odpowiednią wiedzą oraz możliwościami, aby przeciwdziałać utracie konkurencyjności oraz deindustrializacji gospodarki francuskiej”.

Podczas niedawnej kampanii wyborczej kandydaci, np. François Fillon, obiecywali prywatyzowanie francuskiej gospodarki. Prezydent Macron nie zamierza iść tą drogą. Trybunał Obrachunkowy wskazywał natomiast, że zarządzane przez państwo spółki mimo sukcesów branż obronnej i telekomunikacyjnej odnotowały stratę wartości aktywów na poziomie 10 mld euro, głównie z powodu kłopotów państwowych firm transportowych (SNCF) oraz branży energetycznej (Areva, GDF). Trybunał sugeruje bliższą współpracę trzech podmiotów zarządzających spółkami z udziałem Skarbu Państwa: APE, CDC oraz Bpifrance.

Stocznia Saint-Nazaire nie jest jedynym punktem spornym w relacjach gospodarczych Francji i Włoch. Będący w stanie upadłości producent siedzeń do pociągów, autobusów i tramwajów – Saira Seats – również zaliczany jest do problematycznych zakładów w relacjach francusko-włoskich. W 2010 roku przedsiębiorstwo zostało przejęte przez włoską grupę Tosoni stojącą obecnie na skraju bankructwa. Saira Seats odnotowała w 2016 roku przychód na poziomie 32 mln euro. Dlatego też strona francuska nie zgadza się z decyzją włoskiego sądu, który orzekł niewypłacalność zakładu. Ponadto na „czasową nacjonalizację zakładu” przez francuski rząd liczy również 180 pracowników Saira Seats.

Francja znajduje się na czele rankingu krajów OECD z największą liczbą pracowników zatrudnionych w firmach kontrolowanych przez państwo. Pracuje w nich 800 tys. Francuzów, czyli ok. 3,3 proc. francuskiej siły roboczej. Średnia OECD to 2,5 proc. Jeśli do tej kategorii zaliczyć również pracowników firm, w których budżet ma swoje udziały, to liczba urośnie do 2,4 mln osób, czyli około 10 proc. zatrudnionych.

Państwo zarządza większością swoich spółek przez Agencję Skarbu Państwa (Agence des participations de l’État -APE), publiczny bank inwestycyjny BPI France (Banque Publique d’Investissement) lub państwową kasę oszczędnościową Caisse des dépôts. Chodzi głównie o sektory strategiczne (obrona, energia, lotnictwo) lub przedsiębiorstwa historycznie znajdujące się w państwowych rękach, np. spółki transportowe, jak SNCF czy RATP. Oprócz wyżej wymienionych państwowe są również Poczta Francuska, porty, lotniska, publiczne radio i telewizja itp. Zsumowana wartość aktywów państwowych w spółkach szacowana jest na 90 mld euro, w tym 60 mld dotyczy firm notowanych na giełdzie. Liczba spółek z udziałem państwa to około 1750 podmiotów.

Autor: Katarzyna Stańko