Szef Pentagonu rozmawiał z dziennikarzami przed Białym Domem po spotkaniu z prezydentem USA Donaldem Trumpem, który zwołał naradę swojej ekipy ds. bezpieczeństwa narodowego w związku z północnokoreańską próbą atomową.

Mattis, który wystąpił w towarzystwie przewodniczącego kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA generała Josepha Dunforda, wyjaśnił, że USA "mają wiele opcji militarnych" w tej sytuacji, a prezydent chciał zostać poinformowany o każdej z nich.

Dodał, że Waszyngton nie rozważa "całkowitego zniszczenia jakiegoś kraju, a dokładnie Korei Północnej. Ale, jak mówiłem, mamy wiele opcji, by tego dokonać".

Podkreślił, że USA mają zdolność obrony swego terytorium oraz sojuszników przed każdym atakiem.

Reklama

"Jakiekolwiek zagrożenie dla Stanów Zjednoczonych lub ich terytoriów, włączając w to Guam, lub ich sojuszników spotka się z potężną odpowiedzią militarną", która będzie "skuteczna i druzgocąca" - powiedział Mattis. Jak komentuje AP, byłaby to standardowa odpowiedź Waszyngtonu na prowokacje Korei Północnej, gdyby szef Pentagonu nie wspomniał o "całkowitym zniszczeniu" tego kraju.

Wcześniej Trump pytany przez dziennikarzy, czy USA zaatakują Koreę Płn. po jej najnowszej próbie nuklearnej, odparł: "Zobaczymy".

W spotkaniu z prezydentem wzięli udział szef jego kancelarii John Kelly oraz - jak podały służby prasowe - "inni przywódcy wojskowi".

Północnokoreańskie media podały wcześniej w niedzielę, że "całkowitym powodzeniem" zakończyła się przeprowadzona przez Pjongjang próba bomby wodorowej przeznaczonej do instalowania na międzykontynentalnych pociskach balistycznych (ICBM). Kilka godzin wcześniej odnotowano silne wstrząsy sejsmiczne na terytorium Korei Północnej.

Była to szósta i wszystko wskazuje na to, że najpotężniejsza dotąd próba jądrowa Pjongjangu.(PAP)

fit/ mc/