"To przykład myślenia ogólnorozwojowego, a nie na zasadzie wsparcia socjalnego" - powiedział Bitner w środę PAP.

Ministerstwo Rozwoju ogłosiło w środę, że planuje rozszerzyć zachęty inwestycyjne na obszar całej Polski, zamiast jedynie na terenach objętych specjalnymi strefami ekonomicznymi (SSE). Ma to zwiększyć wartość nakładów inwestycyjnych w perspektywie 2027 r. do 117,2 mld zł.

"Oceniam te propozycje z umiarkowanym optymizmem dlatego, że zmienia się kilka rzeczy, które może miały sens w początkowym okresie transformacji, ale już od dawna tego sensu nie mają i bardzo dobrze, że wycofujemy się z tego w taki sposób" - powiedział Bitner.

Jak wskazał, "nie jest w ogóle entuzjastą finansowego wsparcia skierowanego do przedsiębiorców, ale jeżeli już to robić, to tak jak proponuje teraz wicepremier Morawiecki, a nie tak jak było to robione wcześniej".

Reklama

Zwrócił uwagę, że w koncepcji MR następuje pewna zmiana priorytetów. Przede wszystkim - wymienił - nie będzie już tak, że priorytetem ma być tworzenie nowych miejsc pracy. "Zauważono, że bezrobocie w Polsce ma obecnie bardzo punktową naturę, a już niedługo będziemy mieli głęboki deficyt rąk do pracy, co wiąże się z sytuacją demograficzną. Ważniejsze jest więc to, by te miejsca pracy były wysokiej jakości, żeby miały pozytywne efekty związane z dyfuzją technologii, zdobyczy organizacyjnych czy zaawansowanych produktów, które będą w Polsce powstawały i to pomoże lepiej nas powiązać ze światowymi łańcuchami wysokiej wartości dodanej z innymi krajami" - argumentował Maciej Bitner.

"To jest koncepcja bardziej nowoczesnej polityki przemysłowej, a nie takiej jak kiedyś, gdy wspierano inwestycje w biednych gminach, zatrudniające dużo ludzi. Może było to tymczasowo korzystne dla mieszkańców danej gminy, ale płacili za to wszyscy podatnicy, a żadnych korzyści ogólnokrajowych z tego nie było. A w długim okresie wcale nie było pewne, czy to jest korzystne dla wspieranego regionu, bo być może lepszym rozwiązaniem byłaby po prostu migracja pracowników do bardziej prężnych okolic.

Zapytany, czy jest realne, by - wskutek proponowanej reformy - inwestycji dokonywano równomiernie w całym kraju, także na prowincji, odpowiedział: "We współczesnych gospodarkach duże miasta są skupiskami, w których rodzą się nowe technologie, implementuje się innowacje. Musi być bowiem odpowiednia masa ludzka, odpowiednio duża liczba różnorodnych talentów, które ze sobą współpracują". Jak dodał, Polska ma o tyle szczęście, że nie jesteśmy w sytuacji Węgier, gdzie jest "tylko Budapeszt i długo, długo nic". "Mamy dużo bliżej do Niemiec niż do Węgier. Występuje u nas jednak dość dużo znaczących miast, które są dosyć równomiernie rozmieszczone i spokojnie mogą pełnić rolę regionalnego lidera wzrostu w ramach inteligentnych specjalizacji" - ocenił ekspert.

Na pytanie, na ile te propozycje mogą być zachęcające dla inwestorów zagranicznych, odpowiedział, że inwestorzy zagraniczni biorą pod uwagę bardzo dużo czynników, m.in. stabilność prawa, zaufanie do rządu, kondycję budżetu, waluty etc.

"Oczywiście podatkowe zachęty są brane pod uwagę, ale nie jest to na pewno jedyny czynnik, nie wiem czy kluczowy. Moim zdaniem w Polsce ważniejsze są takie sprawy, jak przewlekłość postępowań administracyjno-sądowych czy niepewność prawa w obszarze np. podatkowym. To są ważniejsze sprawy zniechęcające do inwestowania w naszym kraju niż kwestie podatkowe. Podatek CIT i tak jest w Polsce relatywnie niski" - konkludował Maciej Bitner.

autor:Sonia Sobczyk (PAP)

edytor: Bożena Dymkowska