Decyzja Trybunału Sprawiedliwości UE o odrzuceniu skargi Słowacji i Węgier na decyzję relokacyjną nie zaskakuje; Czechy nie złożyły skargi, bo nie widzieliśmy dla niej podstaw prawnych - powiedział PAP w Krynicy sekretarz stanu ds. europejskich w kancelarii premiera Czech Alesz Chmelarz.

Chmelarz przyznał również, że czeski rząd spodziewa się, że wytoczona w stosunku do Polski, Czech i Węgier procedura o naruszenie unijnego prawa w związku z nieprzyjmowaniem uchodźców w ramach unijnej relokacji będzie kontynuowana i może również zakończyć się przed TSUE.

W rozmowie podczas XXVII Forum Ekonomicznego PAP zapytała Chmelarza m.in. o środową decyzję Trybunału Sprawiedliwości UE o odrzuceniu skargi Słowacji i Węgier na decyzję relokacyjną.

W odpowiedzi polityk zaznaczył, że Czechy nie złożyły skargi, więc postanowienie TSUE nie dotyczy ich bezpośrednio. Ponadto - wskazał - "w dużej mierze było to stwierdzenie czegoś, czego się spodziewaliśmy".

Reklama

"Jednym z powodów, dla których nie złożyliśmy skargi, był fakt, że nie widzieliśmy dla niej podstaw prawnych. Dlatego też decyzja TSUE nas nie zaskakuje" - dodał minister.

Chmelarz odniósł się także do prowadzonej wobec Polski, Czech i Węgier procedury o naruszenie unijnego prawa w sprawie realizacji decyzji relokacyjnych. Jak powiedział, Czechy przekazały Komisji Europejskiej swoje opinie prawne, jednak nie doprowadziło to do porozumienia z tą instytucją.

"Dlatego spodziewamy się, że procedura będzie kontynuowana" - przyznał. "Jesteśmy oczywiście gotowi przedstawić nasze argumenty przed TSUE" - zapewnił polityk.

Zaznaczył zarazem, że postępowanie wytoczone wobec Polski, Czech i Węgier w sprawie relokacji jest "dość standardowym sposobem rozwiązywania konfliktów" i po to istnieje unijny Trybunał Sprawiedliwości, żeby "zapoznać się z naszymi głosami i głosem KE i na tej podstawie zdecydować, czy doszło do naruszenia prawa, czy też nie".

"Nie chcę niedoceniać postępowania ws. naruszenia prawa UE, ale mamy setki podobnych procedur prowadzonych przeciwko praktycznie rzecz biorąc wszystkim krajom członkowskim Unii" - zauważył.

Stwierdził jednocześnie, że - w jego ocenie - czeskie stanowisko ma oparcie w "faktach, które pokazują niemożliwość realizacji relokacji i dysfunkcjonalność systemu". "Liczymy, że z czasem nasze argumenty zarówno prawne, jak i faktyczne, zostaną wzięte pod uwagę" - dodał.

Pytany o współpracę Pragi, Warszawy i Budapesztu w związku z procedurą, czeski minister przyznał, że między krajami, wobec których toczy się procedura, doszło do wymiany stanowisk, "ale nie do ich koordynacji".

"Wydaje mi się też, że nasze argumenty nieco się różnią" - zaznaczył Chmelarz. Czechy - zwrócił uwagę - zadeklarowały przyjęcie 50 uchodźców, z czego 12 zostało faktycznie przyjętych, i "starały się pokazać w dobrej wierze, że system nie funkcjonuje".

"Przetestowaliśmy go na samym początku (...); na naszą ostatnią deklarację ws. przyjęcia 10 osób nie dostaliśmy nawet odpowiedzi. Nie pozwolono nam też procedować zgodnie z naszymi wymogami prawnymi i dot. bezpieczeństwa, nie pozwolono nam uczynić systemu funkcjonalnym i dlatego też podnosiliśmy argumenty przeciwko niemu i staraliśmy się szukać rozwiązań gdzie indziej" - mówił polityk.

Pytany, czy - jeśli orzeczenie Trybunału będzie dla Czech niekorzystne - w grę wchodzi zmiana polityki rządu w Pradze w sprawie przyjmowania relokowanych uchodźców, Chmelarz stwierdził, że Unia powinna skupić się na kolejnej rundzie negocjacji ws. europejskiego systemu azylowego i na wypracowaniu rozwiązania tej kwestii, które będzie możliwe do zaakceptowania konsensualnie przez wszystkie kraje członkowskie. System ten - zaznaczył - nie powinien być oparty o obowiązkowe kwoty uchodźców.

Czeski minister ocenił jednocześnie, że osiągnięto "poważne postępy w przekonywaniu innych krajów UE, że prawdziwe rozwiązania sytuacji związanej z migracją leżą gdzie indziej - przede wszystkim w działaniach na froncie zewnętrznym, ograniczaniu przyczyn migracji, rozwiązywaniu problemów w Afryce Północnej, budowaniu porozumień wspierających regiony zmagające się z migracjami".

>>> Czytaj też: SOR jest piekłem nie tylko dla pacjentów. Wywiad z ratownikiem medycznym