Najwyższy czas, żeby KE i rządy państw unijnych powiedziały stop projektowi Nord Stream 2 - wzywali w czwartek europosłowie zasiadający w głównych frakcjach w PE. W czasie dyskusji krytykowane były Niemcy za sprzeciw wobec mandatu do rozmów z Rosją dla KE.

Parlament Europejski nie po raz pierwszy debatuje na temat planów budowy Nord Stream 2, jednak tym razem deklaracje europosłów pojawiają w momencie, gdy państwa członkowskie pracują nad mandatem negocjacyjnym do rozmów Komisji Europejskiej z Rosją w sprawie systemu prawnego dla morskiej części tego gazociągu.

Unijny komisarz ds. energii Miguel Canete podkreślał podczas swojego wystąpienia w Strasburgu, że rurociąg znajduje się w specyficznej sytuacji prawnej, bo jego początek jest w kraju trzecim, wyjście na terytorium UE (w Niemczech), a całość ma biec przez Morze Bałtyckie. Z tego powodu KE uznała, że nie może zastosować restrykcyjnego, trzeciego pakietu energetycznego i chce od państw członkowskich ram do negocjacji w tej sprawie z Rosją.

Nie wszystkie stolice popierają jednak negocjacje. Kilka państw członkowskich sprzeciwia się przyjęciu mandatu w tej sprawie, m.in. Niemcy. Stanowisko Berlina było w czwartek krytykowane nawet przez będącego w tym samym ugrupowaniu co kanclerz Angela Merkel szefa frakcji Europejskiej Partii Ludowej w PE Manfreda Webera.

"Wiemy, że nie jest to projekt ekonomiczny, lecz polityczny. Najlepszym dowodem na to jest zaangażowanie (byłego kanclerza Niemiec) Gerharda Schroedera i wielu innych polityków w gremiach nadzorczych tego przedsięwzięcia. Schroedera nie zatrudniono z uwagi na jego doświadczenia ekonomiczne, lecz kontakty polityczne. Dlatego trzeba jasno stwierdzić, że jest to projekt czysto polityczny" - mówił wpływowy niemiecki eurodeputowany.

Reklama

Weber przypominał agresję Rosji na Ukrainę, Gruzję, a także krytykowane przez Zachód zaangażowanie w Syrii, wskazując, że UE powinna być bardziej powściągliwa wobec tego kraju. "Nie powinniśmy robić z Rosją dalszych interesów, lecz zająć jasne stanowisko: Niemcy, jako kraj najbardziej uwikłany w ten projekt, powinny teraz wysłać klarowny sygnał partnerstwa unijnego, czyli ten mandat, o którym mówił pan komisarz, musi być poparty przez Niemcy" - apelował.

Krytycznie o Nord Stream 2 wypowiadali się także przedstawiciele socjalistów, drugiej po chadekach największej frakcji w PE. "Ten gazociąg zwiększy nasze uzależnienie od niewiarygodnego dostawcy, zwiększy naszą zależność od paliw kopalnych, będziemy także podatni na presję ze strony partnerów zewnętrznych" - wymieniał duński europoseł Jeppe Kofod.

"Rosja będzie miała możliwości wywierania bezpośredniej i pośredniej presji na państwa członkowskie. Nie możemy się na to zgodzić. Czas najwyższy, by Komisja i Rada powiedziały jasno +nie+ temu projektowi" - podkreślił.

Wypowiadający się w imieniu Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Zdzisław Krasnodębski (PiS) przekonywał, że projekt Nord Stream 2 jest niezgodny z podstawowymi wartościami europejskimi, na które tak często powołuje się KE. Jego zdaniem realizacja tego przedsięwzięcia mimo wszelkich zastrzeżeń nie została zaniechana również z powodu poparcia politycznego, jakim się on cieszy.

"Komisja powinna wykazywać więcej śmiałości i zdecydowania wobec tych antyeuropejskich projektów, w których biorą udział przedsiębiorstwa najsilniejszych krajów członkowskich i które są popierane przez elity polityczne i gospodarcze" - apelował europoseł.

Wtórował mu prezes Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek, który powiedział, że Nord Stream 2 powinien być jak najszybciej objęty polityką sankcji. "Przecież Nord Stream 2 jest projektem podpisanym przez Niemcy, czyli państwo, które w imieniu Unii Europejskiej w jakimś sensie, bo z poparciem Komisji, zawierało porozumienia mińskie (dotyczące konfliktu na wschodzie Ukrainy - PAP)" - wskazywał.

Szef komisji przemysłu, badań i energii PE Jerzy Buzek (PO) podkreślał, że dla europarlamentu wszystko byłoby jasne, gdyby projekt mandatu do negocjacji KE z Rosją mówił, że morska część gazociągu jest w całości objęta unijnym, trzecim pakietem energetycznym. Przypomniał, że już po zakończeniu negocjacji to PE będzie ostatecznie akceptował umowę w tej sprawie.

"Gdybyśmy mogli bezpośrednio zastosować prawo unijne, to dawno byśmy to zrobili" - odpowiadał mu komisarz Canete, zapowiadając jednocześnie zmianę przepisów w tej sprawie. Przyznał, że z analiz KE wynika, iż Nord Stream 2 mógłby negatywnie wpływać na trasy przesyłowe wiodące z Rosji do UE przez Ukrainę. Zaznaczył, że rząd niemiecki powinien wspierać mandat dla KE, bo to również wsparcie dla Ukrainy.

Krytycznie o postawie władz w Berlinie wypowiadał się też niemiecki europoseł Zielonych Reinhard Buetikofer. "Pani kanclerz starała się zasłaniać argumentem, jakoby był to tylko i wyłącznie projekt gospodarczy, żeby nie pokazać politycznego wymiaru tego projektu. Niemcy powinny jasno opowiedzieć się za wartościami europejskimi, nie blokować tego mandatu" - oświadczył deputowany.

Mandat, na podstawie którego KE chce wypracować z Rosją porozumienie w sprawie stosowania podstawowych zasad prawa UE do morskiej części gazociągu Nord Stream 2, został przedstawiony w czerwcu. Obecnie pracują nad nim przedstawiciele krajów UE.

>>> Czytaj też: Austria odrzuca wizję Junckera. Czołowi politycy nie chcą rozszerzenia strefy euro