„W tym roku przez pożary w Bałaklii i Kalinówce straciliśmy ogromną ilość pocisków. Możliwościom obronnym państwa zadano najcięższy cios od początku wojny” – powiedział w czwartek w rozmowie z dziennikarzami.

Turczynow uznał, że za wydarzenia w Kalinówce w obwodzie winnickim, gdzie w czwartek dobiega końca gaszenie pożaru składów amunicji, powinien odpowiadać szef Sztabu Generalnego generał Wiktor Mużenko i wszystkie inne osoby, odpowiedzialne za obronę kraju.

„Pokazaliśmy, że nie jesteśmy w stanie chronić naszych arsenałów strategicznych. I jeśli nie będzie odpowiedzialności na najwyższym szczeblu, to będziemy liczyć straty” – podkreślił Turczynow.

Pożar składów amunicji w prawie 20-tysięcznej Kalinówce, na północ od Winnicy, wybuchł we wtorek wieczorem. Władze ewakuowały około 30 tys. mieszkańców miasteczka i okolicznych wsi, wstrzymały ruch drogowy w tym rejonie, zmieniły trasy pociągów i zamknęły przestrzeń powietrzną dla samolotów.

Reklama

W miejscu, w którym rozprzestrzenił się ogień, ukraińska armia przechowuje pociski czołgowe. Premier Wołodymyr Hrojsman, który był na miejscu wydarzeń, poinformował, że przyczyną pożaru mogły być „czynniki zewnętrzne". Doradca prezydenta Petra Poroszenki, Jurij Biriukow oświadczył, że pożar mógł być wywołany za pomocą drona. Śledztwo w tej sprawie trwa.

22 września na Ukrainie płonęły składy pocisków w okolicach Mariupola nad Morzem Azowskim, położonego niedaleko od linii rozdziału w konflikcie między ukraińskimi siłami rządowymi a wspieranymi przez Kreml separatystami.

W marcu płonęły składy amunicji w pobliżu miasta Bałaklija w obwodzie charkowskim. Tam również ewakuowano mieszkańców, zaś ukraińskie służby graniczne wzmocniły kontrole na granicy z Rosją. Władze podejrzewały, że do pożaru w Bałaklii doszło w wyniku dywersji.

Z Kijowa Jarosław Junko (PAP)