Kolejna, czwarta już runda negocjacji ws. warunków wyjścia Wielkiej Brytanii z UE odbyła się w tym tygodniu w Brukseli pod znakiem mowy, jaką w ubiegłym tygodniu wygłosiła we Florencji May. Jej deklaracje, a także wyjaśnienia do nich złożone przez negocjatorów, okazały się jednak niewystarczające, by strona unijna mogła dać zielone światło do przejścia do kolejnej fazy rozmów.

"Mieliśmy konstruktywny tydzień, ale jeszcze nie jesteśmy w miejscu, w którym moglibyśmy powiedzieć, że mamy wystarczający postęp" - powiedział na czwartkowej konferencji prasowej w Brukseli główny negocjator ds. Brexitu ze strony Komisji Europejskiej Michel Barnier.

Optymistyczne podejście po rozmowach prezentował za to minister ds. wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej David Davis. "To była bardzo ważna runda. Dokonaliśmy ważnego postępu i skapitalizowaliśmy impuls, jaki powstał w związku z przemową premier. Pracujemy szybko w wielu złożonych sprawach, ale są punkty, gdzie dalsze dyskusje i pragmatyzm będą potrzebne do porozumienia" - oświadczył Davis.

Jedną z głównych spraw, co do której obie strony nie mogą się porozumieć, jest kwestia rozliczenia finansowego. May zapewniła w ubiegłym tygodniu, że W. Brytania uszanuje zobowiązania podjęte w trakcie jej członkostwa w UE. "Nie chcę, aby nasi partnerzy obawiali się, że będą musieli płacić więcej lub otrzymać mniej przez pozostały okres obecnego budżetu w wyniku naszej decyzji o opuszczeniu (Wspólnoty)" - powiedziała.

Reklama

Ze szczegółowych deklaracji złożonych w tym tygodniu przez brytyjskich negocjatorów wynika, że Wielka Brytania jest gotowa łożyć do unijnej kasy w 2019 i 2020 roku. Tymczasem rozliczenie wieloletniego budżetu UE, na który zgodziły się brytyjskie władze, będzie sięgało 2023 roku.

"Premier jasno stwierdziła, że Wielka Brytania dotrzyma swoich zobowiązań powziętych w czasie członkostwa w UE. Na razie nie określamy, jakie są te zobowiązania, na to przyjdzie czas później. Jednak nasze zespoły negocjacyjne przeprowadziły bardzo konstruktywne dyskusje w sprawie szczegółowych technicznych kwestii, jakie się z tym wiążą" - oświadczył w Brukseli Davis.

Z kolei główny negocjator ze strony KE, zaznaczył, że jedynym sposobem, aby osiągnąć odpowiedni postęp, jest honorowanie przez 28 krajów członkowskich podjętych zobowiązań.

Obu stronom udało się za to osiągnąć postęp dotyczący praw obywateli. Wielka Brytania zgodziła się na "bezpośrednie stosowanie" w swoim prawodawstwie rozwiązań, które znajdą się w końcowym porozumieniu z UE. "To bardzo ważne, da zapewnienia naszym obywatelom, że będą mogli odwołać się w sprawie swoich praw, zdefiniowanych w porozumieniu o wyjściu przed sądami w Wielkiej Brytanii" - zaznaczył Barnier.

Londyn dalej nie jest chętny do poddania się jurysdykcji Trybunału Sprawiedliwości UE w kwestii praw obywateli. "Nie udało nam się osiągnąć porozumienia co to tego, że Trybunał Sprawiedliwości UE musi odgrywać tę niezbędną rolę w zapewnianiu zgodności (rozwiązań brytyjskich z unijnymi)" - zaznaczył unijny negocjator. Jak dodał, pomiędzy stronami cały czas utrzymuje się duża różnica dotycząca łączenia rodzin. UE chce, żeby w tym zakresie obowiązywały obecne zasady, tymczasem Wielka Brytania chce ograniczeń.

Davis odpowiadając na pytania potwierdził, że Zjednoczone Królestwo będzie po Brexicie autonomicznie podejmowało decyzje dotyczące polityki imigracyjnej. W teorii może nawet wprowadzić wizy dla Polaków, Bułgarów, czy Rumunów, którzy chcieliby pojechać na Wyspy.

Londyn jest gotowy za to na przyznanie mieszkającym już teraz w W. Brytanii obywatelom UE większych praw. "Zaoferowaliśmy UE zagwarantowanie prawa do powrotu dla osiedlonych w W. Brytanii obywateli unijnych, w zamian za prawa do dalszego przesiedlenia się obywateli W. Brytanii w ramach UE27" - mówił Davis.

Kolejna runda negocjacji ma się zacząć 9 października. Będzie to ostatnia okazja przed jesiennym szczytem UE na wypracowania postępu, który mógłby otworzyć drzwi do drugiej fazy rozmów dotyczących przyszłych relacji między UE a Wielką Brytanią.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)