31 proc. gospodarstw domowych używających do ogrzewania węgla plasuje się w sferze tzw. ubóstwa energetycznego; spodziewany dalszy wzrost cen węgla może powiększyć tę grupę do prawie 34 proc. - wynika z badania przeprowadzonego przez Kantar TNS.

Przeprowadzone we wrześniu br. ogólnopolskie badanie objęło osoby ogrzewające swoje domy i mieszkania węglem oraz decydujące o zakupach tego paliwa. Na podstawie ich informacji wyliczono, że w ciągu ostatniego roku Polacy wykorzystujący węgiel do ogrzewania swoich gospodarstw wydali na jego zakup średnio 2534 zł. To przeciętnie nieco ponad 11 proc. dochodów tych gospodarstw domowych.

31 proc., czyli około 1,5 mln gospodarstw domowych wydaje co najmniej 10 proc. dochodów na zakup węgla. Według definicji Unii Europejskiej, te gospodarstwa znajdują się w sytuacji ubóstwa energetycznego - czytamy w raporcie, udostępnionym we wtorek PAP przez Izbę Gospodarczą Sprzedawców Polskiego Węgla. Ponad 10 proc. rodzin przeznacza co najmniej 20 proc. dochodów na zakup węgla.

Kupujący węgiel w zdecydowanej większości (72 proc. ankietowanych) spodziewają się wzrostu wydatków na zakup tego paliwa. Prognozowany wzrost cen to średnio prawie 15 proc., co oznaczałoby zwiększenie wydatków na ogrzewanie w skali roku o ponad 370 zł, do ponad 2,9 tys. zł.

Jeżeli sprawdzi się taka prognoza, o blisko 10 proc. (ok. 200 tys.) wzrośnie liczba gospodarstw domowych zaliczanych do sfery ubóstwa energetycznego. Prognozowany udział wydatków na zakup węgla w ciągu najbliższego roku wyniesie średnio 12,7 proc. dochodów gospodarstwa domowego. Grupa wydających na węgiel pond 20 proc. dochodów może przekroczyć 12 proc.

Reklama

"Wyniki badań potwierdzają, że sfera ubóstwa energetycznego w Polsce wśród osób ogrzewających mieszkania i domy węglem już dziś jest znacząca, a w bliskiej perspektywie prawdopodobnie jeszcze się powiększy. To m.in. efekt nie do końca przemyślanych działań antysmogowych, przekładających się na wzrost cen węgla i problemy z jego dostępnością" - ocenił we wtorek prezes Izby Łukasz Horbacz.

Z raportu wynika, że w budynkach opalanym węglem mieszka ponad jedna trzecia Polaków (37 proc.). Najpopularniejsze rodzaje węgla używanego w gospodarstwach domowych to kostka i orzech (ponad dwie trzecie całego zużycia), a także tzw. ekogroszki. Prawie jedna trzecia gospodarstw wydaje rocznie na zakup węgla mniej niż 2 tys. zł - to w tej grupie wzrost cen węgla może być najbardziej dotkliwy. Grupa wydających najwięcej (ponad 5 tys. zł) to ok. 8 proc. Ok. 23 proc. nabywców węgla wydaje na to paliwo między 2 a 3 tys. zł, a 17 proc. 3 - 4 tys. zł rocznie.

Jedynie 14 proc. ankietowanych stwierdziło, że ogrzewanie węglem stanowi niewielkie obciążenie budżetu gospodarstwa domowego. Dla 46 proc. gospodarstw zakup węgla jest znacznym bądź bardzo dużym obciążeniem.

Niezależnie od badań przeprowadzonych przez Kantar TNS, Izba Gospodarcza Sprzedawców Polskiego Węgla prowadzi własne analizy rynkowe, w oparciu o doświadczenia swoich członków - do Izby należy sto podmiotów dysponujących ponad 350 składami węgla w całej Polsce; do tych firm należy ponad połowa szacowanego na ponad 10 mln ton krajowego rynku węgla opałowego.

Prezes Izby potwierdza, iż węgla opałowego brakuje, a jego ceny w składach są nawet o ok. 25 proc. wyższe niż w tym samym czasie przed rokiem. W niektórych składach opału klienci zapisują się w kolejce po węgiel w cenach znacznie wyższych niż wcześniej. W ocenie przedstawicieli Izby, główną przyczyną braku węgla jest wyjątkowo niskie wydobycie krajowego górnictwa.

"Niskie wydobycie wynikało z niskiego poziomu inwestycji w rozpoznanie nowych złóż i zapewnienie sobie nowych frontów. Zaś niski poziom inwestycji wynikał z faktu, że w latach 2013-2016 walczące o przeżycie spółki nie dysponowały zasobami finansowymi, mogącymi zapewnić im inwestycje choćby zapewniające utrzymanie stałego poziomu produkcji w przyszłości. Zresztą przy tak niskich poziomach cenowych, jakie widzieliśmy jeszcze niespełna 2 lata temu, nikt nawet nie chciał myśleć o zwiększaniu wydobycia" - zauważa Horbacz.

W ciągu minionego ponad roku sytuacja diametralnie zmieniła się; najpierw ceny na rynkach światowych wzrosły o ok. 100 proc., powodując wzrost cen także na rynku polskim. Dodatkowo wydłużony sezon grzewczy 2016/17 i problemy geologiczne w kilku kopalniach w pierwszej połowie br. spowodowały dalsze zmniejszenie wydobycia, a tym samym przyczyniły się do kolejnej fali wzrostów cen. W rezultacie dystrybutorzy węgla nie zdążyli odbudować zapasów przed kolejnym sezonem.

"Import węgla, mimo że po siedmiu miesiącach 2017 r. wyższy o 1,3 mln ton w porównaniu do analogicznego okresu w roku ubiegłym, jest niewystarczający, aby zastąpić krajowe niedobory. Wąskie gardła w postaci przepustowości przejść granicznych, terminali przeładunkowych, czy w końcu niedostateczna ilość węglarek sprawiają, że w tym roku import w całości na pewno nie wypełni niedoborów na naszym rynku" - uważa prezes Izby.

Jego zdaniem, na wzrost cen węgla ogromy wpływ miały także uchwały antysmogowe. W Małopolsce i na Śląsku – regionach o największym zużyciu węgla przez gospodarstwa domowe – zakazano spalania najtańszych paliw węglowych – mułu, flotu węglowego i węgla brunatnego. Producenci wycofali z oferty dla sektora komunalno-bytowego muły i tzw. floty węglowe, zdejmując z rynku kolejne 400-500 tys. ton paliwa, czyli ok. 6 proc. krajowego zapotrzebowania na węgiel w tym sektorze.(PAP)

Marek Błoński

>>> Polecamy: Wraca koszmar PRL. Chcesz kupić węgiel? Musisz się zapisać i poczekać kilka tygodni