"Nie wiem, w jaki sposób można było zapobiec strzelaninie w Las Vegas" – powiedział Joseph Lombardo szeryf wydziału policji w Las Vegas w wypowiedzi dla konserwatywnego portalu The Hill.

Szeryf Lombardo kierował operacją policji, gdy doszło do tragedii. Jej sprawca – 64-letni Stephen Paddock przez kilkanaście minut ostrzeliwał z okna pokoju hotelowego znajdującego się na 32. piętrze kasyna i hotelu Mandalay Bay w Las Vegas uczestników festiwalu muzyki country.

"To było jak strzelanie do beczki pełnej ryb" - ocenił w wywiadzie dla telewizji CNN Jake Owen, piosenkarz country, który znajdował się na scenie, gdy padły pierwsze strzały.

"Bez wątpienia napastnik miał broń w swym pokoju, jednak nikt z personelu hotelowego, który obsługiwał Paddocka, nie zauważył niczego "złego" i nikogo nie zaniepokoił fakt, że trzymał w swym pokoju aż 10 walizek" - powiedział szeryf Lombardo.

Reklama

W tych dziesięciu walizkach znajdowały się zaś 23 sztuki broni palnej, w tym przynajmniej jeden karabin maszynowy typu AK-47 oraz kilka pistoletów maszynowych przerobionych na automatyczne z karabinów półautomatycznych.

Amerykańscy eksperci zwracają uwagę na fakt, że broń automatyczna wbrew potocznym przeświadczeniom, jest poddana rygorystycznym regulacjom w USA od czasów Al Capone, a od roku 1986 jest ona praktycznie niedostępna dla osób prywatnych.

Dlatego szereg kryminologów, psychologów i socjologów wskazuje, że tłumaczenie licznych, powtarzających się w USA tragedii, takich jak masakra w Las Vegas, dostępem do broni palnej w USA jest poważnym i często mijającym się z prawdą uproszczeniem.

Jak wynika ze statystyk Archiwum przemocy wynikającej z użycia broni palnej (Gun Violence Archive) – organizacji gromadzącej statystyki dotyczące posiadania i użycia broni palnej w Ameryce, w ciągu pierwszych 275 dni b.r. roku miały miejsce 273 przypadki strzelanin, w których zginęła więcej niż jedna osoba.

"Z pewnością takie tragedie będą miały miejsce w przyszłości" - ocenił James Fallows, b. doradca demokratycznego prezydenta Jimmy'ego Cartera, w komentarzu na portalu umiarkowanego politycznie miesięcznika "The Atlantic".

Podobnego zdania jest też komentatorka konserwatywnego portalu Washington Examiner, Nicolle Russel. "Amerykańska lewica, a nawet część konserwatystów" traktuje tragedię w Las Vegas jak "odskocznię do rozpoczęcia kolejnej debaty wokół kontroli broni palnej" - pisze Nicolle Russel. "Mimo rygorystycznych regulacji tragedie jak w Las Vegas wciąż mają miejsce i jeszcze nie raz będą się zdarzać" - dodaje.

"Jest rzeczą normalną, że debata o kontroli broni odżywa po tragicznych w skutkach strzelaninach", ale trzeba sobie uświadomić, że niezrównoważona osoba, która zamierza zadać innym rany, będzie próbowała to zrobić przy pomocy czegokolwiek: noża, pojazdu mechanicznego czy w pełni automatycznej broni palnej" - stwierdziła.

"Narodowa debata o dostępie do broni palnej może być użyteczna, ale prowadzi donikąd" - podkreśliła komentatorka Washington Examiner.

Przeprowadzenia takiej dyskusji chcą politycy. Lider senatorów z Partii Demokratycznej, Chuck Schumer zaapelował we wtorek do prezydenta Trumpa o wspólne opracowanie planu, który położyłby kres przemocy z użyciem broni palnej. "Proszę prezydenta, by wezwał nas razem - Demokratów i Republikanów do podjęcia prac i dyskusji nad znalezieniem rozsądnego rozwiązania" - oświadczył Schumer.

jego propozycję za przedwczesną uznał przywódca Republikanów w Senacie, Mitch McConnel. "Myślę, że nie nadszedł jeszcze moment, by rozważać rozwiązania prawne" - stwierdził. Wyraził też opinię, że "próba upolitycznienia tragicznego wydarzenia, które miało miejsce zaledwie półtora dnia temu, jest niewłaściwe".

Politycznej debacie na temat dostępu do broni palnej sprzeciwia się też kategorycznie prezydent Donald Trump. W jego ocenie "to nie jest dobry moment, by ją zaczynać". Trump mówił o tym we wtorek po powrocie ze zniszczonego huraganem Portoryko.

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)