Waszczykowski, pytany w środę na antenie radia RDC o to, jak się zakończy "batalia" o pracowników delegowanych, odpowiedział: "Mam nadzieję, że jakimś kompromisem jednak takim, który nie będzie dla nas jak to się mówi zgniłym kompromisem, który będzie godził. Polska wysyła ok. 0,5 mln pracowników cały czas na teren Europy. To są nasi kierowcy, transportowcy, firmy budowlane, rzemieślnicy, którzy pracują, lekarze również, pielęgniarki, inżynierowie, cybernetycy, informatycy itd." - powiedział szef MSZ.

Państwa UE nadal nie porozumiały się co do kluczowych zapisów planowanej nowelizacji unijnej dyrektywy o pracownikach delegowanych. Kwestia sporna dotyczy m.in. maksymalnego okresu delegowania i okresu przejściowego dla nowych przepisów. Według unijnych propozycji, po okresie delegowania pracownik musiałby zostać objęty wszystkimi przepisami dotyczącymi praw socjalnych państwa przyjmującego.

Pierwotna propozycja Komisji Europejskiej mówiła o 24 miesiącach i takie też stanowisko przyjęła w poniedziałek komisja zatrudnienia i spraw socjalnych Parlamentu Europejskiego. Część państw UE chce jednak, żeby ten okres był krótszy. "Francja nadal optuje za okresem 12 miesięcy, a cześć krajów chce nawet, żeby to było sześć miesięcy" - powiedział PAP przedstawiciel estońskiej prezydencji w UE. Krajom Europy Środkowej i Wschodniej, które wysyłają najwięcej pracowników delegowanych, zależy z kolei na tym, aby ten okres był najdłuższy.

Różnica zdań dotyczy też tego, czy zapisy nowej dyrektywy mają dotyczyć także pracowników sektora transportu drogowego. W poniedziałek europosłowie opowiedzieli się za tym, żeby przepisy obejmowały ten sektor gospodarki do momentu, gdy nie pojawią się nowe uregulowania dotyczące firm transportowych. Jeszcze dalej idzie Francja, która chce, żeby transport drogowy został na stałe wpisany do dyrektywy. Takim zapisom sprzeciwia się jednak m.in. Polska, która ma dużo firm transportowych prowadzących działalność gospodarczą na rynku UE.

Reklama

Minister spraw zagranicznych podkreślił, że Polska jest "zainteresowana kompromisem". "Przecież my jesteśmy też krajem skrajnym, flankowym Unii Europejskiej i do nas również napływają pracownicy z poza obszaru Unii Europejskiej, którzy też konkurują z nami, w związku z tym pewna standaryzacja tych usług jest potrzebna, ale nie można tego zrobić drastycznym kosztem naszej części Europy" - przekonywał Waszczykowski.

W jego ocenie, problemem jest to, że "zakusy na dyrektywę pracowników delegowanych sprawiają wrażenie, jakby to były zakusy na jedną z podstawowych swobód traktatowych, czy nawet dwóch - swobodnego przepływu ludzi i usług".

"Tu mamy problem, oczywiście dyskutujemy ze stroną francuską - która bardzo mocno akcentuję tę dyrektywę - że musimy znaleźć kompromis, ponieważ rozumiemy, że prezydentowi Emmanuelowi Macronowi trudno jest pozbyć się z dnia na dzień benefitów, różnych apanaży socjalnych, które przez lata narosły na społeczeństwo, musi to robić w jakiś sposób ewolucyjny, ale też nie może żądać ograniczenia rynku" - ocenił szef MSZ.

Państwa członkowskie prowadzą negocjacje na temat delegowania na najwyższym szczeblu. W sprawę włączył się m.in. prezydent Francji Emmanuel Macron, który przekonywał do swojej wizji podczas niedawnego objazdu po krajach Europy Środkowej i Wschodniej, pomijając przy konsultacjach Polskę. Premier Beata Szydło również podczas wizyt zagranicznych przekonywała swoich rozmówców do polskiego punktu widzenia.(PAP)

autor: Katarzyna Krzykowska