AP pisze, że ton tej wypowiedzi, o ile nie treść, odbiega od podejścia prezydenta Donalda Trumpa, który "konsekwentnie bagatelizuje rosyjski wpływ na amerykańską politykę".

"Rosjanie, niech ich Bóg błogosławi, mówią: +Dlaczego Amerykanie są antyrosyjscy? I dlaczego my nakładamy (na nich) sankcje?+ Cóż, nie ingerujcie w nasze wybory, a nie będziemy antyrosyjscy" - powiedziała Haley. I dodała: "Jeśli jakiś kraj może ingerować w wybory innego kraju, to jest to wojna".

Były prezydent George W. Bush wypowiedział się w podobnym tonie, zarzucając "wrogiemu mocarstwu" próbę "podsycania i wykorzystywania podziałów w naszym kraju". Mówił też o "projekcie rządu rosyjskiego", w którym chodzi o to, by "Amerykanie zwrócili się przeciwko sobie". "Obcych agresji, łącznie z cyberatakami, dezinformacją i wywieraniem wpływu finansowego, nigdy nie powinno się bagatelizować ani tolerować" - podkreślił.

AP pisze, że Trump w dalszym ciągu podaje w wątpliwość ustalenia wywiadu, z których wynika, że Rosja ingerowała w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku.

Reklama

Amerykański Kongres prowadzi liczne śledztwa związane z rosyjskim oddziaływaniem na ubiegłoroczne wybory prezydenckie. Facebook przekazał ostatnio komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów ok. 3 tys. pogłębiających polityczne spory reklam, które miały zostać wykupione przez Rosję w miesiącach poprzedzających wybory i krótko po ich zakończeniu. Za ich źródło uznano rosyjską "farmę trolli" pod nazwą Internet Research Agency.

Zmanipulowane treści na swoich platformach odkryły również Google i Twitter, który zlikwidował 201 kont powiązanych z Internet Research Agency i ujawnił, że w ubiegłym roku powiązana z Kremlem agencja RT wydała 271 tys. dol. na reklamy na tej platformie.

>>> Czytaj też: Putin: Zamknięcie granicy Rosji z Donbasem oznaczałoby rzeź