"Komisarz Oettinger jest obecnie w trakcie objazdu stolic, aby przygotować wieloletnie ramy finansowe, które KE zaprezentuje w maju" - powiedział na czwartkowej konferencji prasowej rzecznik KE Alexander Winterstein.

Wieloletni plan finansowy wiąże się z bardzo trudnymi dla krajów członkowskich negocjacjami. O ile coroczne budżety przyjmowane są bez większych kontrowersji, to te szykowane na kilka lat są wypracowywane z trudem. Powodem są różnice zdań między płatnikami netto, czyli bogatszymi krajami, które dopłacają do unijnej kasy, i beneficjantami netto, czyli państwami, które po odliczeniu swoich składek dostają najwyższe wsparcie.

Zachowanie równowagi w tej sprawie odzwierciedla się też w tym, jak skonstruowana jest trasa komisarza ds. budżetu, który przed ogłoszeniem projektu nowych wieloletnich ram finansowych chce odwiedzić wszystkie 27 krajów (bez Wielkiej Brytanii wychodzącej z UE w 2019 r.). Do tej pory niemiecki komisarz odwiedził Włochy, Luksemburg, Grecję, Belgię i Szwecję. W czwartek i piątek jest w Bułgarii i Rumunii, a w przyszłym tygodniu na Litwie, Łotwie i w Estonii. KE na razie nie wie, kiedy odwiedzi on Polskę, ale wizyta w Warszawie będzie jedną z kluczowych, bo to nad Wisłę trafia najwięcej unijnych środków.

Oettinger napisał w środę na swoim blogu, dzień przed wizytą w Rumunii, że pomiędzy płatnikami netto i beneficjentami netto potrzebna jest nowa umowa. "Płatnicy netto wkładaliby trochę więcej do unijnego garnka, mając gwarancję, że każde euro przynosiłoby wartość dodaną. Natomiast beneficjenci netto musieliby zaakceptować większą kontrolę nad swoimi projektami strukturalnymi w zamian za uniknięcie drastycznych cięć" - podkreślił Oettinger.

Reklama

KE od dłuższego czasu zwraca uwagę, że po wyjściu z Unii Wielkiej Brytanii, która jest jednym z większych płatników netto, w finansach UE będzie luka. Debata na temat tego, jak ją wypełnić, już trwa. W tym kontekście wskazuje się na możliwość dodatkowych dochodów własnych, wyższych składek albo obcięcia niektórych wydatków.

Aby przekonać bogatsze państwa do tej drugiej opcji, Oettinger chce, żeby biorcy środków (beneficjenci netto) zgodzili się na warunkowość, czyli powiązanie wypłacania funduszy z przeprowadzaniem reform strukturalnych. Już obecne przepisy pozwalają na zamrożenie środków krajom łamiącym np. trzyprocentowy próg deficytu, ale w praktyce przepis ten nie został zastosowany. Propozycje Oettingera dawałyby Komisji więcej władzy nad polityką gospodarczą państw członkowskich, jeszcze zanim doszłoby do przekroczenia reguł.

Każdego roku Komisja wydaje zalecenia wobec państw członkowskich, w jaki sposób mają wzmocnić swoją gospodarkę, inwestycje w sieci szerokopasmowe czy uniwersytety. Nie są one jednak wiążące. "Można by pomyśleć o dodatkowej warunkowości: jeśli te zalecenia zostaną wdrożone, państwo członkowskie otrzyma dodatkowe fundusze. Ale można też zrobić odwrotnie: wprowadzić negatywne powiązanie warunkowe" - napisał Oettinger.

Komisja Europejska nie spodziewa się, że taka perspektywa będzie przyjęta z zadowoleniem przez beneficjantów netto, czyli kraje, które weszły do UE wraz z Polską lub później. Bruksela liczy jednak na to, że państwa te postawione przed alternatywą: albo więcej kontroli albo mniej pieniędzy wybiorą to pierwsze. "To byłoby lepsze rozwiązanie niż drastyczne cięcia" - przekonuje Oettinger.

Choć w przedstawionym w czerwcu przez KE dokumencie refleksyjnym na temat nowego wieloletniego budżetu UE wspomina się o powiązaniach między praworządnością i dostępem do środków UE, to wpis Oettingera milczy na ten temat. Warunkowości takiej domagało się niemieckie ministerstwo gospodarki, ale zarówno szef Komisji Jean-Claude Juncker, jak i przedstawiciele PE są zdania, że odbieranie funduszy ze względu na postępowanie rządów byłoby niewłaściwe i krzywdzące dla obywateli.

>>> Czytaj także: Polska i kraje regionu ciągną unijny wzrost. W dużej mierze dzięki przemysłowi