Przemysł naftowy i węglowy nieuczciwie manipulują przy globalnych negocjacjach klimatycznych - apeluje amerykański think tank Corporate Accountability, który po raz pierwszy prześwietlił ten proceder. Data ujawnienia raportu nie jest przypadkowa – w poniedziałek rozpoczyna się COP 23, szczyt klimatyczny pod auspicjami ONZ.

W przeddzień rozpoczęcia kolejnej tury globalnych negocjacji klimatycznych ONZ, konferencji COP23 w Bonn, amerykański think tank Corporate Accountability publikuje najnowszy raport pokazujący, jak korporacje związane z przemysłem paliw kopalnych hamują postęp uzgodnień klimatycznych Organizacji Narodów Zjednoczonych, w tym Porozumienia Paryskiego.

Raport daje przykłady największych przedstawicieli przemysłu zasiadających w ciałach decydujących o finansowaniu bądź postępie negocjacji (jak np. Shell i Électrictié de France).

Według autorów raportu przedstawiciele przemysłu przenikają do grona negocjatorów wpływając na dyskutowane zagadnienia, wskazując na pozornie proklimatyczne rozwiązania czy np. akcentując nadmiernie potrzebę szukania rozwiązań wyłącznie z obszaru rynku – gwarantujących w konsekwencji zyski przede wszystkim korporacjom. Raport opisuje m.in. wpływ takich organizacji jak International Emissions Trading Association (IETA), której członkowie to m.in. firmy takie jak BP i Chevron, węglowe giganty jak BHP Biliton, Duke Energy czy Rio Tinto.

Jak twierdzi Tamar Lawrence-Samuel z think tanku Corporate Accountability, współautor raportu: "Wielcy truciciele wkradli się w każdy element negocjacji klimatycznych. Nieuczciwy lobbing i dopuszczanie reprezentantów wysokoemisyjnego przemysłu do stołu może doprowadzić do tego, że Porozumienie Paryskie będzie gwarantowało głównie interesy finansowe korporacji, a nie ochronę klimatu." Z opracowania wynika, że proceder ten nie jest czymś nowym. Przeciwnie.
Przez prawie tak długo, jak długo istnieje UNFCCC (ramowa konwencja Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu), te same ponadnarodowe korporacje, których zyski są związane z ropą, gazem czy węglem miały mieć wpływ na kształt negocjacji klimatycznych. W raporcie odnaleźć można przykłady. I tak Paryżowi dostało się za „brudnych” sponsorów szczytu w 2015 r. (Engie, czyli ex GDF Suez czy Renault), Warszawie (szczyt z 2013 r.) za logotypy PGE i Lotosu podczas obrad na Stadionie Narodowym oraz to, że na stronie szczytu promowano odwierty lotosu w Arktyce.

Reklama

"Niepokojący jest fakt, że Polska będzie również gospodarzem COP24 w 2018 r., kiedy zostaną uzgodnione wytyczne i procedury wdrażania porozumienia paryskiego" - piszą autorzy opracowania.

Z kolei podczas COP17 w 2011 r. w Durbanie jednym z głównych sponsorów (w tym ceremonii otwarcia) był brytyjski gigant górniczy Anglo American. Firma współorganizowała także bankiet z rządem RPA, podczas której jej dyrektor naczelny ostrzegł, że "przyszłość energetyczna bez węgla nie jest rozwiązaniem".
Raport analizując przyczyny problemów w negocjacjach klimatycznych nie oszczędza także rządów. Na czoło krytyki wysuwa się oczywiście w tym zestawieniu prezydent USA, Donald Trump.

Administracja Trumpa jest mocno powiązana z biznesem paliw kopalnych. Polityką zagraniczną zajmuje się Rex Tillerson, do niedawna dyrektor generalny Exxon Mobile. Innym z bliskich współpracowników prezydenta jest Scott Pruit, który jako były prokurator generalny wielokrotnie pozywał Agencję Ochrony Środowiska (EPA), co w konsekwencji doprowadziło do obniżenia jej budżetu o jedną trzecią.

Warto przypomnieć, że to nie pierwszy raz, gdy Stany Zjednoczone podważają globalne porozumienie klimatyczne. Już po wynegocjowaniu protokołu z Kioto to właśnie USA nie udało się ratyfikować dokumentu, co autorzy raportu nazywają „historyczną odpowiedzialnością”. Ich zdaniem podobnego zachowania ze strony amerykańskiej delegacji należy się spodziewać w Bonn podczas szczytu klimatycznego COP23. „Z jednej strony USA pokaże się jako jeden z największych emitentów, jednak z nadzieją utrzymania fasadowej pozy reprezentanta interesów ludzi i środowiska” - czytamy w dokumencie.

W tym samym opracowaniu przy okazji oceny USA oberwało się również Komisji Europejskiej. Autorzy opracowania twierdzą, że UE chce pozować na „klimatycznego bohatera”, a w rzeczywistości sama w dużej mierze przyczynia się do degradacji środowiska. „Krytyka często jest skierowana do węglowej Polski (…) ale Niemcy, tak chwaleni za swój program energii odnawialnej są przecież światowym liderem w spalaniu węgla brunatnego, który jest najbardziej emisyjnym paliwem – przypominają analitycy. „W Brukseli komisarzem ds. energii jest zaś Miguel Arias Cañete, kiedyś szef dwóch firm naftowych podczas zasiadania w parlamencie, a w Paryżu podczas COP21 był kreowany na jednego z bohaterów szczytu” - przypominają autorzy raportu.

Przy okazji podkreślają, że COP23 odbywa się w Bonn, węglowym sercu Nadrenii, RWE chce przecież rozbudowywać swoją kopalnię węgla brunatnego (dla porządku należy przypomnieć, że COP24 w 2018 r. odbędzie się w Katowicach – węglowym sercu Polski).

>>> Polecamy: Złożono ponad 140 tys. wniosków o rekompensatę za utracony deputat. To 60 proc. uprawnionych