ikona lupy />
Michael Grant Ignatieff pisarz, historyk oraz polityk kanadyjski, w latach 2008–2011 lider Liberalnej Partii Kanady. Obecnie rektor Uniwersytetu Środkowoeuropejskiego w Budapeszcie fot. Wikimedia / Dziennik Gazeta Prawna
Żyjemy w czasach, kiedy ład, jaki się ukształtował na świecie po II wojnie światowej, już nie przystaje do nowej rzeczywistości. Gdzie w tym nowym rozdaniu będzie Kanada?
To spekulacje, a ja bym wolał się nie wypowiadać na temat tego, czego jeszcze nie ma. Na razie mój kraj zajął bardzo stanowcze stanowisko wobec Rosji, która – okupując terytorium Ukrainy – zdaje się dążyć do tego, aby porządek, jaki się ukształtował po ostatniej wojnie, zmienić. I nie chodzi tylko o nałożenie sankcji na Rosję czy gesty polityczne, lecz też wysłanie do krajów bałtyckich i na samą Ukrainę kanadyjskich żołnierzy.
Reklama
Wszystkiego 200 osób. Ja to odbieram jako gest polityczny, choć niewątpliwie ważny, zwłaszcza że misja szkoleniowa została przedłużona do 2019 r., a w przyszłym mają się do niej przyłączyć Brytyjczycy. Ale nic dziwnego – Ukraińcy w Kanadzie są potężną grupą, zarówno pod względem liczebności, jak i ważności.
Ma pani rację, bo nie o liczbę żołnierzy chodzi, ale właśnie o gest, o pokazanie, że mój kraj podejmie wszelkie działania chroniące ład międzynarodowy. Diaspora ukraińska w Kanadzie, ci „ludzie w owczych kubrakach”, jak ich niektórzy nazywają, mogą liczyć na wsparcie władz. Kanada wzięła udział w I wojnie światowej, walczyła w II wojnie i bardzo docenia porządek i spokój, który po niej nastał. Współpracujemy zresztą ze Stanami Zjednoczonymi, z ich wywiadem, by go utrzymać.
Ta współpraca ostatnio chyba nie jest łatwa. Prezydent USA Donald Trump jest z innej politycznej bajki niż ekipa, która rządzi Kanadą.
Prezydenci nastają i odchodzą, a kraje zostają. Nie da się zmienić geografii, więc pewne interesy geopolityczne Kanady i USA będą zawsze wspólne. Dlatego oba nasze państwa solidarnie włączyły się w sankcje wobec Rosji za aneksję części Ukrainy.
Pewne interesy, lecz nie wszystkie. Teraz Kanada ma problem z uchodźcami, którzy z USA zmierzają ku jej terytorium, bo wystraszyli się zapowiedzi Trumpa o zaostrzeniu polityki migracyjnej.
Trzeba tutaj rozgraniczyć pojęcia: uchodźców i migrantów. W czasie wojny w Wietnamie ze Stanów do Kanady uciekały tysiące młodych mężczyzn, którzy chcieli w ten sposób uniknąć wyjazdu na front. I mój kraj jakoś dał sobie radę, choć problem był dużo większy i poważniejszy niż dziś, bo obecnie jest wyolbrzymiany przez media. Kanada nie będzie miała problemu, aby zaabsorbować nielegalnych pracowników, migrantów ekonomicznych np. z Meksyku. Natomiast realnym problemem są ludzie, którzy uciekli do USA z Bliskiego Wschodu, a teraz przyjeżdżają do nas. Większość z nich zostanie odesłana z powrotem do Stanów, gdyż nie spełniają rygorystycznych warunków, jakie mój kraj przyjął wobec emigrantów.

Cały tekst przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej