Eurodeputowani PiS wyszli z sali plenarnej w Strasburgu po wystąpieniu szefa delegacji tej partii w europarlamencie Ryszarda Legutko, który mówił, że działania KE wobec Polski są bezprawne.

"Program PiS przypomina program Putina"

Środowa debata w Parlamencie Europejskim w Strasburgu nie ograniczyła się do sporu prawnego na temat Trybunału Konstytucyjnego czy reform wymiaru sprawiedliwości. Europosłowie mówili też o sobotnim Marszu Niepodległości w Warszawie, padały słowa o "narastającym faszystowskim podejściu", programie PiS, "który przypomina program Putina"; przypomniano też o samopodpaleniu Piotra Szczęsnego przed Pałacem Kultury i Nauki. Eurosceptycy zachęcali Polskę, by ze względu na traktowanie jej w UE poszła w ślady Wielkiej Brytanii i zdecydowała się na opuszczenie UE.

Wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans przypomniał, że reprezentowana przez niego instytucja nie jest odosobniona w ocenie powagi sytuacji w Polsce, bo krytyczne opinie wyraziły też: Komisja Wenecka, Rzecznik Praw Obywatelskich, Sąd Najwyższy, Rada Konsultacyjna Sędziów Europejskich czy ONZ. "Czy oni wszyscy się mylą, a tylko rząd PiS ma rację?" - pytał.

Reklama

Timmermans oświadczył, że władze w Warszawie powinny przywrócić niezawisłość i legitymację Trybunału Konstytucyjnego, dostosować prawo o sądach powszechnych do standardów UE i znieść wpływ ministra sprawiedliwości na nominacje prezesów sądów. Wskazywał, że polski rząd odmawia opublikowania orzeczeń TK, a zmiany w składzie Trybunału odbyły się wbrew procedurze. Ubolewał przy tym, że odpowiedź ze strony Polski na pisma KE nie przewidywała żadnych konkretnych działań, by rozwiązać te problemy.

Timmermans krytycznie oceniał również propozycje prezydenta Andrzeja Dudy dotyczące Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa wskazując, że niektóre z rozwiązań wywołują poważne obawy. Jego zdaniem projekty te powinny zostać dostosowane do prawa europejskiego. "Projekty legislacyjne pokażą światu, czy w Polsce jest wola, by szanować praworządność" - powiedział. Zaznaczył przy tym, że Komisja finalizuje swoją ocenę, by podjąć decyzję o kolejnych krokach. Wiceszef KE zaznaczył, że każde z państw członkowskich może organizować wymiar sądowniczy tak jak chce, ale musi przy tym zagwarantować niezawisłość Rady Sądowniczej.

"Pokaz siły w stosunku do Polaków i polskiego rządu"

Szef delegacji PiS w europarlamencie Ryszard Legutko ostro krytykował Timmermansa, zarzucając mu bezprawne działania, ignorowanie odpowiedzi polskiego rządu i stosowanie podwójnych standardów. "Jakby jakaś dziesiąta część z tego, co działo się w Hiszpanii, działo się w Polsce, to by się pan zamienił w św. Jerzego walczącego ze smokiem" - podkreślał.

Krytykując postawę państw zachodnich wobec rządu w Warszawie, w tym artykuły w niemieckiej prasie, wypowiedzi minister obrony tego kraju Ursuli von der Leyen czy słowa prezydenta Francji Emmanuela Macrona, Legutko mówił, że widzi w tym stare kolonialne nawyki. "We wschodniej Europie dokonuje się proces upodmiotowienia i choćby nie wiem co byście robili, to będzie trwał" - oświadczył. "Tu na sali nie chodzi o dialog czy żadną debatę. To pokaz siły w stosunku do Polaków i polskiego rządu. To kolejna odsłona tego, żeby pokazać kto ma władzę" - dodał.

Zwracał uwagę, że szef Europejskiej Partii Ludowej w PE Manfred Weber, nie znając treści projektów ustaw o SN i KRS, już parę godzin po ich ogłoszeniu wiedział, że trzeba "podjąć kolejną krucjatę" przeciw polskiemu rządowi.

Legutko przekonywał również, że cała ta sprawa tak naprawdę nie zaszkodzi Polsce, lecz UE. "Gdyby zebrać wszystkie antyunijne diatryby, które tutaj padały w tej izbie, to one by mniejszą szkodę wizerunkowi UE zrobiły niż pana wystąpienia - powiedział polityk, zwracając się do Timmermansa. - Dla niszczenia wizerunku UE zrobił pan więcej niż Nigel Farage i Marine Le Pen razem wzięci".

Wypowiadający się przed nim szef delegacji PO w PE Janusz Lewandowski mówił, że działania rządu Polski są sprzeczne z polską racją stanu i prowadzą do izolacji kraju. Powołał się też na list Piotra Szczęsnego, który dokonał samopodpalenia w Warszawie.

"To, co czuję dzisiaj, wyrażę słowami mojego rodaka, który dokonał desperackiego aktu samospalenia niedawno w centrum Warszawy. Jego słowa: +Wstydzę się, że znajomym z Zachodu muszę tłumaczyć, że Polska to nie to samo, co polski rząd+" - mówił polityk Platformy.

Jak przekonywał, źródło debaty tkwi w polskim rządzie, w nadużyciach mandatu, który został zdobyty w demokratycznych wyborach. "Ten mandat byłby słabszy, gdyby ludzie wiedzieli, że głosują nie tylko na szerokie rozdawnictwo pieniądza (...), ale również na deptanie ładu konstytucyjnego, niezawisłego sądownictwa" - podkreślił europoseł.

Na wystąpienie Lewandowskiego oburzył się Legutko. "Nie ma granicy bezwstydu, (...). Do tej pory nie mogę dojść do siebie. Naprawdę nie ma jakiejś takiej wewnętrznej moralnej kontroli, żeby gadać takie obrzydliwe, nieprawdziwe rzeczy" - oświadczył europoseł PiS.

Na to z kolei zareagował szef liberałów w PE Guy Verhofstadt: "Ten atak na pana posła Lewandowskiego jest oburzający, to skandaliczne". "Jeżeli jest tutaj na sali jakiś rozsądny kolega, czasami nawet rozsądny na granicy z nudą, to jest to pan poseł Lewandowski" - przekonywał.

Verhofstadt zwrócił się do KE, aby uruchomiła art. 7 unijnego traktatu wobec Polski. "Nie chodzi o to, by karać polskich obywateli. Jesteśmy od tego dalecy. Jeśli sankcje zostaną wprowadzone, chcemy, aby polscy obywatele bezpośrednio otrzymywali unijne pieniądze. Polscy obywatele nie mogą paść ofiarą reakcyjnego programu rządu i pana Kaczyńskiego" - argumentował polityk.

11 listopada w centrum uwagi

Lider liberałów mówił też o wydarzeniach związanych z obchodami 11 listopada w niedzielę w Polsce. "Na ulice Warszawy wyszło kilka tysięcy faszystów, neonazistów, białych suprematystów. (...) Marsz ten miał miejsce 300 kilometrów od obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau. To nie powinno nigdy wydarzyć się w Europie" - argumentował. Po tej wypowiedzi poseł Prawicy Rzeczypospolitej Marek Jurek wyraził oburzenie przywoływaniem Auschwitz w debacie.

Szef socjalistów w PE Gianni Pittella mówił z kolei, że UE to nie restauracja, w której władze polskie mogą sobie wybierać to, co im odpowiada z menu. Jak zaznaczył, PiS nie otrzymało mandatu do tego, by ograniczać niezależność sadów. Oskarżał rządzących nad Wisłą o okłamanie wyborców.

Malin Bjoerk ze skrajnie lewicowej Konfederacyjnej Grupy Zjednoczonej Lewicy Europejskiej mówiła o naruszaniu praw kobiet, praw demokratycznych i "narastającym faszystowskim podejściu", jakie - jej zdaniem - ma miejsce w Polsce.

Wypowiadający się w imieniu prezydencji w Radzie Unii Europejskiej minister ds. europejskich Estonii Matti Maasikas podkreślał, że wspólne wartości to fundament, na jakim opiera się UE.

Z kolei były europoseł PO Jacek Saryusz-Wolski ocenił, że Timmermans atakuje Polskę, ale przymyka oko na łamanie praw na Malcie, bo to domena jego rodziny politycznej. Jego zdaniem atakujący rządy PiS nie chcą dostrzec, że obecne działania są próbą naprawy zaniechań ostatnich 25 lat, walki z korupcją oraz dokończenia dzieła "Solidarności". Jak ocenił, debata w PE to "odwrócenie hierarchii wartości".

Po południu europosłowie mają przyjąć rezolucję na temat sytuacji w Polsce.

>>> Czytaj też: Wiceminister finansów: Przy naszym poziomie rozwoju przyjęcie euro nie jest obecnie korzystne