"Zebraliśmy się w Bonn, gdyż mamy do rozwiązania centralny problemem ludzkości. Zmiany klimatu zdecydują o losach naszego świata, o pomyślności nas wszystkich, a także konkretnie o tym, czy ludzie nadal będą mogli mieszkać na wyspach na Pacyfiku" - powiedziała Merkel.

"Nasze wspólne przesłanie brzmi: chcemy chronić nasz świat" - oświadczyła szefowa niemieckiego rządu.

Gospodarzem COP23 są wyspy Fidżi; Niemcy jako organizator techniczny oddały do dyspozycji tego państwa infrastrukturę w dawnej stolicy RFN - Bonn.

Merkel zapewniła, że jej kraj stoi na gruncie porozumienia paryskiego, a obecnie głównym zadaniem jest wypracowanie reguł implementacyjnych tej umowy. "Stawką jest zaufanie i solidność" - zaznaczyła.

Reklama

Szefowa niemieckiego rządu wskazała na ambitne cele wyznaczone przez UE: ograniczenie do roku 2030 o co najmniej 40 proc. emisji gazów cieplarnianych. Podkreśliła, że w ramach UE rozdzielono zadania i "każdy kraj wie, co ma zrobić".

Merkel przypomniała o oddzielnym zobowiązaniu podjętym przez jej rząd. Niemcy chcą do 2020 roku zredukować emisje o 40 proc. Kanclerz przyznała, że do realizacji tego celu "sporo jeszcze brakuje".

"Chcę powiedzieć otwarcie: w Niemczech też nie jest to łatwe" - powiedziała. Niemiecka kanclerz wskazała na skutki "zwrotu energetycznego" dla rynku pracy, kwestii socjalnych i implikacje dla ceny energii. "Będziemy się starali" - obiecała.

W Niemczech od ponad miesiąca trwają rozmowy sondażowe o utworzeniu rządu koalicyjnego. Kwestie klimatu i energii należą do najbardziej kontrowersyjnych. Zieloni domagają się zamknięcia 20 elektrowni na węgiel brunatny, pozostałe partie - CDU, CSU i FDP - są temu przeciwne; sygnalizują gotowość do zlikwidowania jedynie 10 najbrudniejszych elektrowni.

>>> Czytaj też: Lecimy już na dwóch silnikach. Gospodarki nie ciągnie tylko konsumpcja