Podczas środowej debaty w PE eurodeputowani reprezentujący większość frakcji, wzywali polskie władze do respektowania wartości UE. Wiceszef KE Frans Timmermans powtórzył, że Warszawa powinna przywrócić niezawisłość i legitymację TK. Europosłowie PiS na znak sprzeciwu opuścili salę.

"Politycy, szkalujący swój kraj na forum międzynarodowym nie są godni jego reprezentowania" - napisała premier.

"Podczas piątkowego szczytu europejskiego, odniosę się do dzisiejszych skandalicznych wydarzeń w PE" - dodała szefowa polskiego rządu.

W najbliższy piątek odbędzie się w Goeteborgu unijny szczyt, poświęcony kwestiom społecznym, w tym rynkowi pracy i warunkom zatrudnienia.

Reklama

Środowa debata w Parlamencie Europejskim w Strasburgu nie ograniczyła się do sporu prawnego na temat Trybunału Konstytucyjnego, czy reform wymiaru sprawiedliwości. Europosłowie mówili też o sobotnim Marszu Niepodległości w Warszawie; padały słowa o "narastającym faszystowskim podejściu", programie PiS, "który przypomina program Putina"; przypomniano też o samopodpaleniu Piotra S. przed Pałacem Kultury i Nauki. Eurosceptycy zachęcali Polskę, by ze względu na traktowanie jej w UE, poszła w ślady Wielkiej Brytanii i zdecydowała się na opuszczenie UE.

Wiceprzewodniczący KE Frans Timmermans przypomniał, że reprezentowana przez niego instytucja nie jest odosobniona w ocenie powagi sytuacji w Polsce, bo krytyczne opinie wyraziły też: Komisja Wenecka, Rzecznik Praw Obywatelskich, Sąd Najwyższy, Rada Konsultacyjna Sędziów Europejskich czy ONZ. "Czy oni wszyscy się mylą, a tylko rząd PiS ma rację?" - pytał.

Timmermans krytycznie oceniał również propozycje prezydenta Andrzeja Dudy dotyczące Sądu Najwyższego i Krajowej Rady Sądownictwa, wskazując, że niektóre z rozwiązań wywołują poważne obawy.

Szef delegacji PiS w europarlamencie Ryszard Legutko ostro krytykował Timmermansa, zarzucając mu bezprawne działania, ignorowanie odpowiedzi polskiego rządu i stosowanie podwójnych standardów. "Jakby jakaś dziesiąta część z tego, co działo się w Hiszpanii, działo się w Polsce, to by się pan zamienił w św. Jerzego walczącego ze smokiem" - podkreślił.

Wypowiadający się przed nim szef delegacji PO w PE Janusz Lewandowski mówił, że działania rządu Polski są sprzeczne z polską racją stanu i prowadzą do izolacji kraju. Powołał się też na list Piotra S., który dokonał samopodpalenia w Warszawie. "To, co czuję dzisiaj, wyrażę słowami mojego rodaka, który dokonał desperackiego aktu samospalenia niedawno w centrum Warszawy. Jego słowa: +Wstydzę się, że znajomym z Zachodu musze tłumaczyć, że Polska to nie to samo, co polski rząd+" - mówił polityk Platformy.

Na wystąpienie Lewandowskiego oburzył się Legutko. "Nie ma granicy bezwstydu, (...). Do tej pory nie mogę dojść do siebie. Naprawdę nie ma jakiejś takiej wewnętrznej moralnej kontroli, żeby gadać takie obrzydliwe, nieprawdziwe rzeczy" - oświadczył europoseł PiS.

PE przyjął w środę rezolucję, wzywającą polski rząd do przestrzegania postanowień dotyczących praworządności i praw podstawowych, zapisanych w traktatach. Europosłowie zainicjowali też własną procedurę zmierzającą do uruchomienia art. 7 traktatu wobec Polski. Za przyjęciem rezolucji głosowało 438 eurodeputowanych; 152 było przeciw; 71 wstrzymało się od głosu.

"Obecna sytuacja w Polsce stanowi jednoznaczne ryzyko poważnego naruszenia wartości, o których mowa w art. 2 traktatu o UE" - podkreślono w dokumencie. PE wyraził też zaniepokojenie zmianami w przepisach dotyczących polskiego sądownictwa, "zwłaszcza że mogą one strukturalnie zagrozić niezawisłości sądów i osłabić praworządność w Polsce". Wyraził też głębokie ubolewanie, że nie znaleziono kompromisowego rozwiązania problemu należytego funkcjonowania TK.

W rezolucji europosłowie dali mandat Komisji Wolności Obywatelskich, Sprawiedliwości i Spraw Wewnętrznych PE do opracowania specjalnego sprawozdania dotyczącego Polski, by Parlament Europejski mógł przegłosować uzasadniony wniosek wzywający Radę UE do podjęcia działań zgodnie z art. 7 ust. 1 Traktatu o UE.

Zgodnie z nim Rada UE, czyli przedstawiciele rządów, mogą stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez państwo członkowskie wartości unijnych. Potrzeba do tego większości czterech piątych państw UE. Na uruchomienie art 7. wobec Polski, mimo wielu wezwań ze strony europarlamentarzystów, nie zdecydowała się do tej pory Komisja Europejska.

>>> Czytaj też: Parlament Europejski przyjął rezolucję ws. praworządności w Polsce