Od czasu kryzysu argumenty ekonomiczne za szybkim przyjęciem euro przez Polskę wyblakły. Pozostały argumenty polityczne, które bazują na nadmiernie optymistycznym przekonaniu, że wspólna waluta jest ogniskiem pogłębionej integracji.
ikona lupy />
Leszek Skiba / Media / materialy prasowe
Jeszcze w latach 90. XX w. większość europejskich ekonomistów przyjmowała poważnie tę wersję teorii optymalnych obszarów walutowych, która dowodziła, że samo przyjęcie wspólnej waluty przez nieprzygotowane do tego kraje będzie bodźcem dla strukturalnych zmian prowadzących do procesu konwergencji. Zakładano naiwnie, że wejście do strefy euro zadziała jak zaczarowana różdżka i przyczyni się do zmian strukturalnych.
Kryzys gospodarczy odarł ekonomistów z iluzji i powrócono do prostych, lecz twardych pytań Roberta Mundella – co sprawia, że różne regiony i kraje wchodzące w skład obszaru jednej waluty funkcjonują stabilnie. Te analizy prowadzone nad funkcjonowaniem strefy euro, a szczególnie dotkniętych kryzysem krajów peryferyjnych (Grecja, Hiszpania, Irlandia, Portugalia), pozwoliły na wyciągnięcie kilku ważnych wniosków.
Po pierwsze, wspólna waluta jest zagrożeniem dla kraju, dla którego stopa procentowa Europejskiego Banku Centralnego jest zbyt niska w relacji do naturalnej stopy procentowej. Po drugie zaś, architektura instytucjonalna strefy euro nie jest ostateczna. By zmniejszyć ryzyko wystąpienia kryzysu w strefie euro oraz by ograniczyć skutki jego oddziaływania, konieczne są reformy całej strefy euro.
Reklama
W perspektywie długoterminowej kluczowe pytanie jest takie, jak polityka pieniężna w strefie euro oddziałuje na alokację zasobów w poszczególnych krajach. Ważne jest pytanie, czy poziom stopy nie jest zbyt niski lub zbyt wysoki z punktu widzenia potrzeb gospodarki. Przed kryzysem zbyt niski poziom stopy procentowej EBC prowadził w krajach peryferyjnych do powstania baniek spekulacyjnych. Mieliśmy zatem do czynienia z sytuacją, gdy zasoby siły roboczej, inwestycji kapitałowych nie zostały skierowane do sektorów innowacyjnych, eksportowych, które mogły przyczynić się do podniesienia tempa wzrostu PKB i wzrostu zamożności mieszkańców, lecz do sektorów takich jak np. budownictwo, które w znacznie mniejszym stopniu przyczynia się do trwałego wzrostu produktywności. Negatywne zjawiska, jakie widzieliśmy w krajach peryferyjnych, pozostają zagrożeniem dla Polski, gdyby zbyt pospiesznie przyjęła euro.
Po kryzysie sposób dostosowania się gospodarek do spadającego PKB był również nieefektywny w krajach peryferyjnych. W unii walutowej najważniejszym środkiem poprawy konkurencyjności jest spadek cen i płac. Niezmiernie ważne jest tempo dostosowań, gdyż szybkie przejście przez recesję pozwala na odbicie i powrót na ścieżkę wzrostu. Tymczasem w Grecji wysoka sztywność płac i cen spowodowana nadregulacją rynku pracy i sztywnym gorsetem dla przedsiębiorczości spowodowały, że proces dostosowań trwa nadal, a wzrost gospodarczy na trwałe pojawił się dopiero w 2017 r ., dziewięć lat od rozpoczęcia kryzysu. Dla porównania Irlandia w recesji była jedynie dwa lata. To pokazuje, jak ważne są reformy strukturalne uelastyczniające gospodarkę i pozwalające na szybkie przejście przez kryzys. Posiadanie nowoczesnych instytucji rynku pracy, polityki fiskalnej generującej nadwyżki budżetowe oraz wysokiego poziomu innowacyjności w gospodarce jest warunkiem czerpania korzyści z członkostwa w strefie euro.
Obecny kształt instytucjonalny jest źródłem ryzyka dla krajów członkowskich. Istnieje już co prawda mechanizm antykryzysowy w postaci ESM, lecz niezakończone są procesy tworzenia unii bankowej i unii rynków kapitałowych. Ciągle dyskutowana jest kwestia powołania budżetu dla strefy euro i efektem tej dyskusji jest powracające pytanie, jakie będą obciążenia dla krajów północnych. W Niemczech debata o reformie strefy euro rodzi obawę o wielkość rachunku, jaki zostanie Niemcom wystawiony przez kraje południowe. Zanim proces reform strefy euro nie zakończy się, trudno jest jednoznacznie ocenić korzyści i koszty oraz szanse i zagrożenia związane z członkostwem.
Tęsknota za szybkim przyjęciem euro wynika m.in. z marzeń o uczynieniu z Polski kraju nowoczesnego i zamożnego. Zakłada się, że polska droga do zamożności wiedzie przez strefę euro. Tymczasem konsensus społeczny wobec unowocześnienia polskiej gospodarki wydaje się szeroki, więc bardziej niż dyskusji o euro w Polsce potrzebujemy dyskusji o polityce gospodarczej i fiskalnej. Warto dyskutować o tym, jakie cele możemy jako kraj osiągnąć w perspektywie kilku kadencji parlamentu, jak wspierać wzrost gospodarczy w Polsce i jakie czynniki w średnim i długim okresie przesądzają o sukcesach społeczeństw. Zamykanie luki bogactwa między Polską a krajami zachodnioeuropejskimi wymaga wzrostu produktywności. To sprawa znacznie ważniejsza niż euro.
Sukces Polski w ujęciu gospodarczym polegałby na jeszcze ściślejszym związku z centrami nowoczesności gospodarki globalnej. Tak, by polscy przedsiębiorcy innowacyjnie określali kierunki rozwoju, produkowali towary i usługi o wysokiej wartości dodanej w ramach globalnych łańcuchów wartości, otrzymując za to środki finansowe wystarczające do zapłaty wysokich wynagrodzeń w kraju. I tu pojawia się wątpliwość, czy przyjęcie euro jest ważnym instrumentem wspierającym rozwój gospodarczy.
Dążenie do szybkiego przyjęcia euro argumentowane jest tym, że aby nastąpiło unowocześnienie polskiej gospodarki, potrzebne jest wstąpienie do strefy. Tymczasem znacznie trwalszym rozwiązaniem jest prowadzenie polityki gospodarczej wspierającej inwestycje i innowacyjność, która wynika z programu rządu. Najbogatsze kraje dostosowują się do nowych wyzwań globalnych, gdyż administracja, eksperci i politycy tych krajów trafnie definiują szanse i zagrożenia, a rządy realizują wynikające z tych analiz plany działań. Działania tych krajów nie są realizacją planów przyniesionych z zewnątrz, lecz zmieniają własną gospodarkę w interesie obywateli.
Podobnie w przypadku Polski droga do nowoczesnej gospodarki powinna być zaprojektowana w kraju, a złudzeniem jest, że przyjęcie wspólnej waluty to gwarancja, że do tego celu dotrzemy. ⒸⓅ
Leszek Skiba jest absolwentem SGH. Do Ministerstwa Finansów trafił z Narodowego Banku Polskiego. Spędził tam sześć lat, początkowo w Biurze Integracji ze Strefą Euro, a następnie Instytucie Ekonomicznym, gdzie zajmował się analizą koniunktury gospodarczej w strefie euro, funkcjonowania Unii Gospodarczo-Walutowej oraz przygotowywaniem prognoz makroekonomicznych dla strefy euro. Jest współautorem ostatniego raportu NBP „Ekonomiczne wyzwania integracji Polski ze strefą euro”. Od 200 9 r . współpracuje z Instytutem Sobieskiego jako ekspert, następnie członek zarządu, a od 201 3 r . przewodniczący rady instytutu


>>> Polecamy: Na niektóre firmy władze francuskie wywierają naciski, aby nie kupowały od polskich przedsiębiorstw [WYWIAD]