Kaspersky nie tylko nie jest wycofywany z urzędów, ale skutecznie walczy o polski rynek.
Służby kolejnego państwa podejrzewają, że oprogramowanie firmy mogło wspierać rosyjski wywiad. Tym razem chodzi o klientów brytyjskiego banku Barclays, który w pakiecie z usługami dodawał subskrypcję na program. Za jego pośrednictwem Rosjanie mogli wykraść dane 2 mln klientów instytucji.
Choć oskarżeń pod adresem Kasperskiego przybywa, to polska administracja nie podjęła żadnych konkretnych decyzji w sprawie korzystania z oprogramowania. Co więcej, kolejne instytucje ogłaszają przetargi, które kończą się zakupem rosyjskiego antywirusa. 12 października TVP zakończyła postępowanie na 5120 licencji programu wartych łącznie 181 tys. zł. Nierozstrzygnięty pozostaje przetarg Centralnego Ośrodka Informatyki. Po otwarciu ofert 25 października okazało się, że najtańszą przedstawił Kaspersky. Za licencję na 4 lata chce 245 tys. zł. Następna w kolejności firma żąda 20 tys. więcej i tylko za 1,5 roku.
– Ewidentnie Rosjanie starają się odbić rynek, używając cen jako broni – komentują eksperci. Dyrektor departamentu bezpieczeństwa w COI tuż po otwarciu ofert zapytał resort cyfryzacji, co ma zrobić z tym fantem. Odpowiedzi jeszcze się nie doczekał.
Za to szefowa Ministerstwa Cyfryzacji Anna Streżyńska przed kilkoma dniami odpowiedziała na interpelację poselską dotyczącą rosyjskiego antywirusa, w której przyznała, że „resort nie ma narzędzi prawnych pozwalających na sprawdzanie, jakie oprogramowanie jest stosowane w poszczególnych podmiotach publicznych”. I podkreśliła, że prawo zamówień publicznych ma w tym wypadku decydujące znaczenie.
Reklama
Z kolei kilka urzędów używających Kasperskiego zapytało Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jak mają postępować z oprogramowaniem rosyjskiej firmy. Służby wciąż jednak nie wydały jednoznacznych dyspozycji.

>>> Czytaj też: Głównemu mocarstwu Europy grozi chaos. Jakie opcje mają teraz Niemcy [ANALIZA]