Przed szczytem w Soczi, gdzie spotykają się w środę z prezydentem Rosji jego odpowiednicy z Iranu i Turcji, francuscy komentatorzy twierdzą, że Kreml zdołał wyeliminować Zachód z gry na Bliskim Wschodzie, a teraz dąży do zaprowadzenia tam "pax russica".

Komentatorzy zwracają uwagę, że również w środę w stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadzie, zbierają się przedstawiciele skłóconych ugrupowań opozycji syryjskiej.

Według dziennikarki "Le Figaro" Isabelle Lasserre państwa, które interweniowały w Syrii, ścigają się, by narzucić własny pokój. "W tych zawodach Rosja, Iran i Turcja mają przynajmniej jedną długość przewagi" – zauważa.

"Organizując szczyt tej trójki w Soczi, Kreml chce postawić świat przed dyplomatycznym faktem dokonanym, z nadzieją na stworzenie konkurencji wobec rokowań genewskich, które (pod egidą ONZ) mają zostać wznowione 28 listopada" – komentuje Lasserre.

Zdaniem politologa Denisa Baucharda gospodarz Kremla Władimir Putin pragnie wykorzystać osiągniętą na polu bitwy przewagę. Pcha go do tego również to, że inne państwa, wśród nich Francja i Turcja, obecnie przychylniejszym okiem patrzą na prezydenta Syrii Baszara el-Asada.

Reklama

"Wszystko razem wygląda na próbę narzucenia Syrii +pax russica+" – podsumowuje rosyjski politolog Grigorij Kosacz, cytowany w środowym "Le Figaro".

Natomiast ekspert z amerykańskiej fundacji Carnegie Joseph Bahout uznał, że "Rosjanie chcą wyprać Genewę z wszelkiej treści po to, by na jej miejsce wprowadzić proces, nad którym tylko oni panują".

Według francuskiej ekspertki Valerie Stiegler Kreml nie zamierza ograniczać swych wpływów do Syrii, ale stara się zaważyć na wojnie, którą per procura prowadzą Iran i Arabia Saudyjska. Świadczy o tym przyjęcie króla Arabii Saudyjskiej w październiku w Moskwie i to, że prezydent Putin już dwa razy spotkał się w tym roku z prezydentem Iranu Hasanem Rowhanim.

"Na wojnie liczy się rzeczywistość w terenie, a panują nad nią twardo armie Iranu, Rosji i Turcji. Kiedy Ameryka się wycofuje, żadna siła demokratyczna nie zapełnia próżni" – mówi "Le Figaro" kanadyjska historyczka Margaret MacMillan.

"Również Europa jest niesłyszalna. Nawet Francja niewiele robi w celu przekonania do swego pomysłu stworzenia +grupy kontaktowej+" – zauważa Lasserre.

Inni komentatorzy nie są jednak przekonani, że Putin trzyma w ręku wszystkie karty syryjskiej rozgrywki. Korespondent radia RFI zwracał uwagę na "zaniepokojenie Ankary" z powodu możliwego udzielenia poparcia przez Moskwę Kurdów.

Z drugiej strony Waszyngton i Rijad naciskają na Moskwę, by gwarantowała wyjście Iranu z Syrii. "A jasne jest, że Rosja nie ma środków, aby wpłynąć na Teheran" – cytuje RFI rosyjskiego znawcę Bliskiego Wschodu Aleksandra Szumilina. Inne media, nawiązując do środowego spotkania w Rijadzie, zwracają uwagę, że opozycja wobec Asada, znajdująca się w beznadziejnej sytuacji, jeszcze istnieje i próbuje znaleźć wspólne stanowisko na spotkaniu w Rijadzie.

A radio France Info nie wyklucza, że "po wojnie nastąpi wojna". "Irańska łapa położona na Syrii niepokoi w równym stopniu sunnickie kraje regionu, jak i Izrael. Choć państwo żydowskie stara się o rozwiązania dyplomatyczne, jego armia wydaje się być gotowa do uderzenia prewencyjnego. W sąsiednim Libanie, gdzie tłoczy się półtora miliona uciekinierów syryjskich, wybuch, do którego prowadzi napięcie między Rijadem a Teheranem wokół radykalnego szyickiego Hezbollahu, jest tuż, tuż" - ocenia rozgłośnia.

>>> Czytaj też: Rosyjski portal Gazeta.ru: Gaz z USA obroni Polskę przed dominacją Moskwy