ObserwatorFinansowy.pl: Jaka jest długo- i krótkoterminowa prognoza Międzynarodowego Funduszu Walutowego dla Afryki?

Jarosław Wieczorek: Prognozy dla Afryki obarczone są dużą dozą niepewności m.in. z uwagi na brak stabilności politycznej w wielu krajach, znaczenie czynnika pogodowego oraz zróżnicowanie tego ogromnego regionu. Gwoli jasności – departament afrykański MFW zajmuje się tzw. Afryką subsaharyjską, czyli 45 krajami znajdującymi się na południe od Sahary. Północna Afryka, która jest bardziej związana ze światem arabskim, znajduje się w gestii departamentu zajmującego się krajami Bliskiego Wschodu.

Wzrost PKB dla tej części Afryki w 2016 roku wyniósł 1,4 proc., czyli bardzo mało, biorąc pod uwagę 2,5-proc. wzrost demograficzny w tym regionie. Oznacza to, że dochód per capita spadł tak naprawdę o 1 proc. W 2017 roku przewidujemy wzrost PKB na poziomie 2,5-2,6 proc., w 2018 roku powinien on natomiast przekroczyć 3 proc. Wzrost produkcji ropy naftowej i dobre wyniki produkcji rolnej w Nigerii będą motorem tego wzrostu niemal w połowie z uwagi na rozmiar tego państwa. Dzięki podobnym jednorazowym czynnikom będą rosnąć również gospodarki RPA oraz Angoli.

W innych krajach, które nie są producentami ropy naftowej lub tak jak RPA innych surowców naturalnych, stopa wzrostu będzie jeszcze wyższa, np. w Kenii, Senegalu czy na Wybrzeżu Kości Słoniowej wyniesie między 5 proc. a 7 proc. Przed spadkiem cen surowców maturalnych w 2014 roku Afryka miała bardzo dobrą dekadę, jednak spadek cen ropy oraz globalne spowolnienie zahamowały wzrost również w Afryce. Teraz mamy do czynienia ze skromnym, ale jednak podwyższonym wzrostem gospodarek regionu.

Reklama

Co jest obecnie najpoważniejszym problemem oprócz wspomnianej niepewności politycznej i czynników klimatycznych?

Powolny proces dywersyfikacji gospodarek wielu państw, gdzie nadal podstawą pozostaje wydobycie surowców, chociaż trzeba zaznaczyć, że te kraje nadal są najzamożniejsze. Również problemem jest brak koniecznej infrastruktury, bez której nie można przyciągnąć wielu inwestycji, chociaż i tu wiele się zmienia. Chińskie firmy stwarzają warunki do eksploatacji surowców, budują drogi, rurociągi, a nawet całe miasta w tym regionie.

Od momentu kryzysu wzrósł znacznie koszt obsługi długu publicznego wielu państw afrykańskich, również tych wciąż szybko rosnących (takich jak Kenia czy Ghana). W wielu krajach za wzrost długu publicznego odpowiedzialne są wysokie deficyty budżetowe, które wynikają nie tylko z nadmiernych wydatków, ale również (jeśli nie głównie) z niedostatku dochodów, w tym zwłaszcza niskiej ściągalności podatków. Średnia ściągalność podatków w tym regionie wynosi poniżej 15 proc. PKB, a w niektórych państwach jest na poziomie zaledwie 5 proc. Walka z deficytami odbije się na koniunkturze i może spowolnić wzrost.

Wspólnota międzynarodowa wzięła na siebie odpowiedzialność za oddłużenie Afryki kilka lat temu, miedzy innymi po to, by kraje afrykańskie mogły zaciągnąć nowe kredyty i ruszyły z inwestycjami, tak jak stało się na przykład na Wybrzeżu Kości Słoniowej czy w Tanzanii. Należy jednak podkreślić, ze wciąż istnieje ogromna dysproporcja miedzy możliwościami inwestycyjnymi a potrzebami rozwojowymi w tej części świata. Ponadto słabo rozwinięte sektory finansowe w wielu krajach nie pozwalają mobilizować oszczędności krajowych na inwestycje publiczne ani prywatne.

Są jednak kraje, które robią duże postępy i których gospodarki rozwijają się coraz szybciej.

W wielu krajach dokonuje się skok technologiczny. Dzieje się tak na przykład w Kenii – nie ma chyba innego kraju, gdzie penetracja rynku technologii mobilnych wynosiłaby 80 proc. W Afryce prawie każdy (nawet ten najbiedniejszy) ma telefon komórkowy, który służy nie tylko do dzwonienia, ale również do przesyłania środków płatniczych, oszczędzania, a nawet do uzyskiwania kredytów krótkoterminowych. Afrykańczycy tworzą aplikacje mobilne, które wykorzystywane są w finansach. Do Kenii przyjeżdżają chińskie, amerykańskie czy saudyjskie firmy, by werbować pracowników, którzy są dobrze wykształceni i bardzo konkurencyjni na informatycznym rynku pracy.

Które kraje są najbardziej gotowe do reform?

Czasem reformy są wymuszane przez konieczność. MFW interweniuje w sytuacjach kryzysowych, staramy się przygotowywać kraje do najpotrzebniejszych reform. Potrzebne są natomiast reformy długookresowe zorientowane na przyciągniecie inwestorów i rozwój perspektywicznych sektorów. Na przykład inicjatywa Compact z Afryką (Compact with Arica) krajów G20 powstała z inspiracji Niemiec może być swego rodzaju etykietką, która pokazuje, które kraje są gotowe do reform i otwarcia na inwestycje prywatne. Są to Wybrzeże Kości Słoniowej i Senegal (francuskojęzyczne). Benin, Etiopia, i Gwinea również są bardzo zainteresowane, a szczególnie Rwanda, która ma jasną wizję rozwojową i tutaj reformy strukturalne bardzo szybko postępują. Według Doing Business Index Rwanda rywalizuje z krajami azjatyckimi, a jej władze są bardzo przychylne inwestorom.

A liderzy wzrostu?

Bez wątpienia szybko rozwijają się Kenia i Uganda mimo braku surowców, na których można by oprzeć gospodarkę. Uganda stała się eksporterem produktów spożywczych oraz ceramiki sanitarnej i innych materiałów dla sektora budowlanego. W ostatnim czasie rośnie również gospodarka Senegalu i Wybrzeża Kości Słoniowej. Niewątpliwym liderem jest Mauritius, który przekształcił się z państwa rolniczego (pół wieku temu) eksportującego trzcinę cukrową w finansowy hub oraz lidera w sektorze turystyki. Jest to kraj, który zainwestował w kształcenie swojej siły roboczej.

Mamy również Etiopię z dużą stopą wzrostu, chociaż jest to kraj idący swoją drogą, niemniej jednak żywo zainteresowany przyciąganiem inwestycji. Burkina Faso ma wprawdzie niekorzystne położenie geograficzne i boryka się z terroryzmem, ale władzom zależy na przyciąganiu prywatnych inwestycji. Botswana jest również wyjątkowa, ponieważ bazuje nie tylko na produkcji diamentów, ale na ich obróbce i przetwarzaniu, i potrafiła stworzyć cały segment usług na potrzeby eksportu diamentów.

Rwanda jest krajem dywersyfikującym swoją gospodarkę. A dywersyfikacja gospodarki skorelowana jest z kolei z dochodem mieszkańców danego kraju i dobrobytem, który jest lepiej społecznie rozdystrybuowany. Z kolei to łączy się z pozycją kobiet w społeczeństwie, z ich dostępem do edukacji i rynku pracy. Kraje, które wspierają ekonomiczną i społeczną emancypację kobiet, zwłaszcza rzez nakłady na szkolnictwo i służbę zdrowia, zdecydowanie lepiej sobie gospodarczo radzą.

Czy w Afryce są pieniądze, czy warto tu inwestować?

Afryka to nie jest dziś jeszcze zamożny kontynent, a może mówiąc dokładniej – nie jest to jeszcze kontynent zamożnych ludzi, ale na tę kwestię trzeba spojrzeć dynamicznie. Afryka ma wiele fantastycznych atutów. Prawie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że Afryka jest bogata w surowce, ale być może nawet ważniejszą jej zaletą jest demografia. W 2025 roku połowa siły roboczej wchodzącej na rynek pracy będzie pochodziła z tego kontynentu, a w 2050 roku populacja Afryki wyniesie 2,5 mld ludzi. Obecnie jest to najmłodszy kontynent, gdzie 20 proc. populacji stanowią młodzi ludzie w wieku 15-24 lata.

Ta premia demograficzna stanowi bogactwo tego kontynentu i całego świata, który się starzeje. Jest to również ogromne wyzwanie nie tylko dla samej Afryki, ale właśnie dla świata. Młode pokolenia Afrykańczyków muszą znaleźć zajęcie, muszą nie tylko się wyżywić, ale również spełnić swoje rosnące ambicje konsumpcyjne i twórcze, a przede wszystkim pragnienie życia w pokoju. Trzeba pamiętać, że stabilizacja gospodarcza i dobre perspektywy rozwojowe ograniczą zagrożenie terroryzmem, pomogą zapobiegać konfliktom i ograniczą presję migracyjną. A te problemy są przecież wyzwaniem dla krajów rozwiniętych.

Kto inwestuje w Afryce?

Od lat są tu obecne wielkie ponadnarodowe koncerny surowcowe wywodzące się ze Stanów Zjednoczonych lub innych wysoko rozwiniętych gospodarek, takich jak Francja, Japonia czy Wielka Brytania. W ostatnich latach jednak największą aktywnością w tej dziedzinie wykazują się przedsiębiorstwa chińskie. W Afryce inwestują również firmy australijskie, niemieckie, brazylijskie i indyjskie.

Są to często przedsiębiorstwa z branży wydobywczej, ale również przetwórstwa inwestujące w rolnictwo i przetwórstwo rolne oraz np. w energię odnawialną, jak również (choć w mniejszym stopniu) w przemysł przetwórczy. Wiele z nich nastawionych jest na eksport, chociaż prawdą jest, że ich możliwości produkcyjne ograniczone są niedostateczną liczbą specjalistów oraz niewystarczającą infrastrukturą. W Afryce miliony ludzi wciąż nie potrafią pisać ani czytać. Mamy też miejsca, gdzie nadal nie ma dróg dojazdowych ani elektryczności. Inwestor, aby rozpocząć funkcjonowanie, musi zagwarantować sobie stałe dostawy prądu.

Czy Afryka może wobec tego może ona znaleźć swoje miejsce w tzw. łańcuchu wartości (chain value)?

By ułatwić inwestycje przedsiębiorstw nastawionych na eksport w Senegalu, Ghanie i w Etiopii realizowane są strategie rozwoju oparte na wspieraniu stref ekonomicznych. W wielu państwach funkcjonują lub wkrótce będą działać specjalne strefy ekonomiczne. Istnieją również liczne regionalne mniej lub bardziej ścisłe porozumienia handlowe, jak COMESA, EAC czy SADC, których założeniem jest zacieśnianie współpracy oraz zniesienie barier handlowych między państwami, choć na tym polu wiele pozostaje do zrobienia, bo porozumienia regionalne często nie pomagają w integrowaniu ekonomii afrykańskich z gospodarką światową. Funkcjonują również dwa obszary gospodarcze (CEMAC i WAEMU), w których integracja jest bardziej ścisła miedzy innymi dlatego, że jest oparta na uniach walutowych powiązanych sztywnym kursem walutowym z euro.

Bezpośrednia finansowa czy żywnościowa pomoc Afryce jest obecnie mocno krytykowana. W jaki sposób należy pomagać państwom afrykańskim, aby pomoc taka była efektywna?

Potrzeby finansowania inwestycji w krajach afrykańskich przekraczają możliwości jakiejkolwiek instytucji międzynarodowej czy agencji. W sektorze prywatnym te pieniądze są, stąd duże nadzieje wiążemy właśnie z programem Compact with Arica, którego zamierzeniem jest zmiana postrzegania ryzyka inwestycyjnego w Afryce, nadanie ram instytucjonalnych reformom i doradztwo.

Myślę, że organizacje, które były zaangażowane w bezpośrednią pomoc gospodarczą, często w ramach interwencji humanitarnych, wyciągnęły lekcję z takich błędnie skonstruowanych programów pomocowych (na przykład tych, które polegały na zalewaniu Afryki nadprodukowaną żywnością m.in. z Europy). Przyczyniało się to do wycinania z rynku afrykańskich producentów żywności.

Pomoc finansowa w formie preferencyjnych pożyczek lub grantów będzie kontynuowana. Zwłaszcza w krajach borykających się z przejściowymi trudnościami gospodarczymi lub w dłuższym okresie – w krajach szczególnie ubogich, w których taka pomoc jest potrzebna do zbudowania podstawowych elementów gospodarki, takich jak infrastruktura drogowa, służba zdrowia czy system szkolnictwa. Ale dziś Afryka również potrzebuje technologicznego know-how oraz wsparcia w tworzeniu efektywnych narzędzi wspierających funkcjonowanie państwa i jego administracji, m.in. takich, które pozwalałyby wzmacniać systemy, bazy danych, tworzyć statystyki, reformować lub tworzyć sprawne systemy prawne.

Niewątpliwie ogromnym problemem dla Afryki są bariery handlowe na wiele produktów rolnych, m.in. cukier, którego produkcja jest bardzo chroniona w większości krajów wysoko rozwiniętych. Afrykańscy eksporterzy, mim, że mogliby sprzedać wiele swoich produktów rolnych, zderzają się z barierami handlowymi. Na tym polu ogromną rolę do odegrania mają wyspecjalizowane międzynarodowe organizacje.

Rozmawiała Katarzyna Stańko

Jarosław Wieczorek jest zastępcą szefa Wydziału Studiów Regionalnych Departamentu Afryki Międzynarodowego Funduszu Walutowego w Waszyngtonie i szefem misji w Burundi.