Od początku tego roku niemieccy piloci odmówili w 222 przypadkach przetransportowania deportowanych z Niemiec migrantów do kraju pochodzenia. Poinformował o tym dziennik "WAZ" na podstawie odpowiedzi rządu na interpelację poselską klubu Lewica.

Najwięcej przypadków odmowy - 143 - odnotowano na największym niemieckim lotnisku we Frankfurcie nad Menem. W 85 przypadkach zgody na transport deportowanych obcokrajowców nie wyrazili piloci największych niemieckich linii lotniczych Lufthansa i jej spółki córki Eurowings.

"Decyzję o odmowie zabrania pasażera podejmuje pilot i jest to za każdym razem jego osobista decyzja" - powiedział rzecznik Lufthansy Michael Lamberty. "Jeżeli pilot ma wrażenie, że może dojść do zagrożenia bezpieczeństwa lotu, musi wtedy odmówić wpuszczenia pasażera na pokład" - dodał rzecznik.

Piloci Lufthansy kontaktują się przed wejściem na pokład samolotu osobiście z pasażerami przeznaczonymi do deportacji. Z reguły nie ma z nimi żadnych problemów - zauważył rzecznik.

Przed startem maszyny funkcjonariusze policji federalnej opuszczają samolot i nie towarzyszą odsyłanym do kraju podczas lotu - wyjaśnił.

Reklama

Niemcy pozostają głównym celem migrantów z Bliskiego Wschodu i Afryki. Niemiecką granicę przekracza co miesiąc ok. 15 tys. osób z zamiarem starania się o azyl lub inną formę ochrony.

By uniknąć deportacji, które są kosztowne i niewygodne politycznie, niemieckie MSW oferuje wysokie premie, by skłonić migrantów, których wnioski o azyl zostały odrzucone, do dobrowolnego wyjazdu. Rodzina z dzieckiem, która do lutego zdecyduje się na wyjazd, otrzyma nawet 6 tys. euro.

Obecnie w Niemczech przebywa 115 tys. obcokrajowców, którym niemieckie władze odmówiły przyznania azylu lub innej formy ochrony. W przypadku 80 tys. z nich ich dalszy pobyt w Niemczech jest z przyczyn osobistych lub politycznych tolerowany, a 35 tys. powinno natychmiast opuścić terytorium Niemiec. Władze niemieckie deportowały od początku roku jedynie 19,5 tys. osób.

>>> Czytaj też: "Szubienica dla Merkel" za 15 euro. Niemiecka prokuratura: To dzieło sztuki, nie możemy za to ścigać producenta