"Prezydent USA ma rację uznając Jerozolimę za stolicę Izraela. Dwadzieścia lat odmowy uznania rzeczywistości nie przybliżyły Bliskiego Wschodu do pokoju. Nadszedł czas, by uznać realia, także w Europie" - pisze w "Die Welt" Alan Posener. "Im dobitniej wyjaśni, że Zachód stoi po stronie Izraela, tym szybciej Ramallah i Gaza będą gotowe do uznania faktów" - zaznacza komentator. I dodaje, że wspólnota międzynarodowa i tak od lat "milcząco" uznaje "miasto żydowskich królów Dawida, Salomona i Heroda" za stolicę państwa żydowskiego.

"Jedynie za sprawą dyplomatów utrzymywana jest fikcja, zgodnie z którą status miasta jest jakby niejasny, a ambasady, także krajów zaprzyjaźnionych i sojuszników, rezydują w Tel Awiwie. Prezydent USA Donald Trump skończył z tą schizofrenią" - chwali Posener.

Dotychczasowa polityka USA, polegająca na odkładaniu realizacji decyzji z 1995 roku o uznaniu Jerozolimy, "nie przybliżyła pokoju ani o milimetr" - ocenia.

"Gdyby rządy europejskie były uczciwe, poszłyby w ślady Ameryki" - pisze komentator. Izrael nie zrezygnuje z Jerozolimy jako swojej stolicy, a ponownego podziału miasta, jaki istniał w latach 1948-1967, "nikt nie chce, a najmniej chcą tego uprzywilejowani palestyńscy mieszkańcy ponownie zjednoczonego miasta".

Reklama

Posener przewiduje, że Europejczycy będą pomimo tych wszystkich argumentów krytykować decyzję USA, "będą ostrzegać i napominać". Powodem takiej postawy jest jego zdaniem "arabska ropa, strach przed muzułmańskim terroryzmem i poczucie, że ruganie Trumpa w połączeniu z krytyką Izraela zostanie dobrze odebrane przez wyborców". "Po cichu (Europejczycy) będą się cieszyć, ponieważ widzą szansę na zajęcie miejsca Ameryki jako pośrednika" - tłumaczy Posener.

Podział ról "USA jako zły policjant i Europa jako dobry" jest "nęcący, lecz całkowicie nierealistyczny" - ocenia "Die Welt". Zdaniem komentatora istnieją tylko dwaj globalni gracze - Rosja i USA. "Obu brak jest jednak sił, by wymusić pokój, o czym przekonali się wszyscy prezydenci USA od czasów Harry'ego Trumana" - pisze w konkluzji Posener.

Zdaniem Stefana Korneliusa z "Sueddeutsche Zeitung" "Stany Zjednoczone przestały pośredniczyć między Izraelem i Palestyńczykami, a zamiast tego podsycają konflikt". "Uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela może wyzwolić emocjonalny impet, nieznany na Bliskim Wschodzie od czasów drugiej intifady" - ostrzega komentator. Według niego decyzja Trumpa oznacza "koniec podwójnej roli Ameryki jako siły chroniącej Izrael i równocześnie będącej mediatorem w konflikcie".

"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zwraca uwagę, że Trump "zerwał konsensus istniejący od dziesięcioleci". Jego decyzja jest "śmiertelnym ciosem" dla nadziei Palestyńczyków na to, że Jerozolima Wschodnia stanie się kiedyś stolicą ich państwa.

Autor komentarza Rainer Hermann zaznacza, że decyzja Trumpa jest wodą na młyn Turcji i Iranu. Oba kraje będą mogły dzięki temu udawać obrońców islamskich interesów. "Trump pracuje być może nad +dealem+, ale nie pracuje nad rozwiązaniem pokojowym" - twierdzi publicysta "FAZ".

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)