Według ostatnich wyników, podanych w niedzielę późnym wieczorem przez krajową komisję wyborczą, socjaliści wygrali w 41 z 42 okręgów. Maduro powiedział, że ostateczne wyniki wykażą, że jego rząd wygrał w ponad 300 z 335 okręgów.

Wygrana skonsoliduje władzę prezydenta i jego ugrupowania PSUV.

Maduro, wybrany na szefa państwa w 2013 r., zapowiedział, że tylko partie biorące udział w niedzielnych wyborach burmistrzów będą mogły wziąć udział w przyszłorocznych wyborach prezydenckich - podaje portal BBC News.

"Partie, które dzisiaj nie uczestniczyły w wyborach i wzywały do bojkotu głosowania nie będą mogły brać udziału (w wyborach prezydenckich)". W swoim przemówieniu wygłoszonym w niedzielę Maduro podkreślił, że partie opozycyjne "zniknęły z mapy politycznej" kraju. On sam w 2018 roku będzie ubiegał się o reelekcję.

Reklama

Przywódcy partii Najpierw Sprawiedliwość, Wola Ludowa i Akcja Demokratyczna zbojkotowali niedzielne wybory i stwierdzili, że system wyborczy jest stronniczy.

Maduro twierdzi, że wenezuelski system wyborczy jest całkowicie godny zaufania.

W tym roku PSUV zdołała przejąć de facto całą władzę ustawodawczą, wybierając całkowicie podporządkowane rządowi Zgromadzenie Konstytucyjne, przy pomocy którego prezydent zdołał ostatecznie zmarginalizować pozostający w opozycji do rządu parlament.

W niedzielnym głosowaniu wybierano 335 burmistrzów. Kandydaci rządowi mieli w ogromnej większości przypadków niemal zapewnione zwycięstwo w związku ze zbojkotowaniem wyborów przez główne ugrupowania opozycyjne.

W tegorocznych wyborach gubernatorów stanowych kandydaci rządowi zwyciężyli w 18 z 23 stanów Wenezueli. Spośród pięciu opozycyjnych bądź niezależnych kandydatów wybranych na stanowiska gubernatorów złożenia przysięgi przed całkowicie kontrolowaną przez władze Konstytuantą odmówił jeden - Juan Pablo Guaripa, wybrany na gubernatora stanu Zulia. Z tego powodu nie został dopuszczony do objęcia urzędu.

Maduro, były kierowca autobusu i były przywódca związkowy, zastąpił swego mentora Hugo Chaveza w 2013 roku, po jego śmierci. 55-letniemu przywódcy brakuje jednak charyzmy i elokwencji jego poprzednika.(PAP)

mbud/