Podczas środowego spotkania z dziennikarzami przedstawiciele Fundacji Republikańskiej i Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy przedstawili wnioski z raportu "Nielegalny rynek napojów spirytusowych" (sam raport - ze względu na wrażliwe dane znajdujące się w nim - jest tajny).

Zgodnie z szacunkami zawartymi w raporcie, rynek napojów alkoholowych w Polsce jest wart ok. 57 mld zł, z czego prawie 40 proc. przypada na wyroby spirytusowe. Branża mocnych alkoholi jest jednym z ważniejszych płatników podatków - odpowiada za około 12,5 mld zł wpływów budżetowych. Jednocześnie napoje spirytusowe stanowią ok. 80 proc. nielegalnych alkoholi.

Zgodnie z raportem czarny rynek mocnych alkoholi w Polsce to ok. 24 mln litrów stuprocentowego spirytusu. Największą część, ok. 18 mln litrów stanowi alkohol skażony, 3 mln litrów pochodzi z przemytu, kolejne 3 mln litrów to nielegalnie produkowany bimber.

Zastępca dyrektora departamentu zwalczania przestępczości ekonomicznej w Ministerstwie Finansów Edward Komorowski poinformował, że zdaniem resortu finansów czarna strefa w mocnym alkoholu wynosi raczej 14-15 mln litrów, a nie 24 mln litrów, jak wskazano w raporcie.

Reklama

"Patrzymy na cyfry, które my widzimy. Pewne tezy wydają mi się za mocno postawione" - powiedział Komorowski. "Zgadzamy się, że jest to bardzo duży problem, ale raczej w dolnych granicach. Nam jest trudno przyjąć, że cała sprzedaż i produkcja tego, co jest odkażane w Polsce to prawie 20 mln litrów (...). Zgadzamy się też, że podstawowym problemem, który występuje teraz w Polsce, jest odkażanie" - powiedział.

Dodał, że natomiast w żadnym przypadku z ponad 1000 kontroli, przeprowadzonej w sklepach w 2016 r. nie wykryto sprzedaży odkażanego alkoholu.

W raporcie wskazano, że w 2011 r. Najwyższa Izba Kontroli ujawniła, że na jednym tylko przejściu granicznym w latach 2004-2007 do Polski wjechało 52 miliony litrów spirytusu z Ukrainy, od którego nie zapłacono akcyzy, a który nie został wykorzystany do celów przemysłowych. Z alkoholu tego można by było wyprodukować 130 milionów litrów wódki. Kolejne kontrole potwierdzały natomiast wwóz ogromnych ilości alkoholu skażonego, który na pewnym etapie ginął z ewidencji.

Andrzej Szumowski, przewodniczący rady głównej Związku Pracodawców Polski Przemysł Spirytusowy powiedział, że szara strefa w obrocie alkoholem to problem zarówno ekonomiczny, jak i społeczny. Z jednej strony skarb państwa traci dochody, a producenci rynek, a z drugiej konsumenci zdrowie lub nawet życie.

"Szara strefa pojawia się tam wszędzie, gdzie życie gospodarcze ma pewne cechy przeregulowania, gdzie obciążenie fiskalne - jak ma to miejsce w naszym przypadku - jest zbyt duże. Przestępcy wyczuwają w tym pokaźne pole do zysków" - mówił Szumowski.

Zaznaczył, że lepszym określeniem dla tego zjawiska byłby "czarny rynek".

Wyjaśnił, że źródłami czarnego rynku jest bimbrownictwo - proceder trwający od 150-200 lat, przemyt - głównie z zza wschodniej granicy oraz odkażanie spirytusów technicznych, które stanowi największą część nielegalnego alkoholu. "Walka z szara strefą, jak uczy historia nie jest łatwa" - ocenił.

Zaznaczył, że rynek docenia starania rządu w ograniczeniu szarej strefy. Wskazał na regulacje dotyczące monitorowania transportu alkoholu (tzw. system SENT), regulacje dotyczące skażania alkoholu oraz kontrole handlu alkoholem na bazarach i festynach, które coraz skuteczniej odstraszają od tego procederu.

Szumowski postulował stworzenie systemu utrudniającego przestępcom dostępu do skażonego alkoholu, walkę z podrabianiem znaków akcyzy, nękanie nielegalnych dystrybutorów na bazarach i festynach oraz kontrolę punktów legalnej sprzedaży.

Podkreślił też rolę edukacji i informacji społecznej. "Zero tolerancji w karaniu producentów i dystrybutorów. Surowa i pewna kara skutecznie odstrasza" - mówił.

>>> Czytaj też: Obietnice Morawieckiego: Będzie silniej, zdrowiej, piękniej