W ustach przywódcy kraju, który jest odpowiedzialny za ludobójstwo katyńskie, a także za tragedię smoleńską, takie słowa są naprawdę szokujące - tak minister obrony narodowej Antoni Macierewicz skomentował słowa prezydenta Rosji Władimira Putina o katastrofie smoleńskiej.

Prezydent Rosji Władimir Putin oświadczył w czwartek podczas konferencji prasowej, że na pokładzie polskiego Tu-154M, który rozbił się w 2010 roku pod Smoleńskiem, nie doszło do wybuchów. "Jeśli w samolocie były wybuchy - samolot skąd wyleciał, z Moskwy? Z Warszawy - to znaczy, tam je podłożono. Czy przedostali się rosyjscy agenci i podłożyli materiały wybuchowe, czy jak? Szukajcie w takim razie u siebie" - powiedział Putin. Dodał następnie: "Nie było tam żadnych wybuchów, to zostało zbadane przez ekspertów ze strony polskiej i z rosyjskiej".

"Warto by pan prezydent Putin, który przecież w tamtym czasie, jako premier, był przewodniczącym komisji badającej tragedię smoleńską spojrzał wreszcie prawdziwe oczy. Dwie eksplozje, które ostatecznie zniszczyły Tu-154 zostały w sposób bezsporny zidentyfikowane przez oficjalną ekspertyzę - zamówioną i uznaną przez państwową komisję, której przewodził minister spraw wewnętrznych – Jerzy Miller" - powiedział Macierewicz w Polskim Radiu 24.

"Próby ukrycia tej prawdy zostały teraz właśnie ujawnione i prezydent Putin powinien mieć odwagę, by przyjąć odpowiedzialność, za to, co się stało, a nie próbować obrażać kraj, którego przywódcy polegli na ziemi smoleńskiej koło Katynia" - dodał.

>>> Czytaj też: Putin do Polaków: Dorośnijcie. Stosunki rosyjsko-polskie są ważniejsze niż wewnętrzna walka polityczna

Reklama