"Rząd PiS niestety jest na marginesie integracji europejskiej. Nie był w stanie w sposób przekonujący tłumaczyć swoich racji" - powiedział Trzaskowski, b. wiceminister spraw zagranicznych ds. europejskich w rządzie PO-PSL, na konferencji prasowej w Sejmie.

Ocenił, że PiS wciąż może wycofać się z decyzji, które - jego zdaniem - "naruszają niezależność sądownictwa". W przeciwnym razie - dodał - rząd mogą spotkać "bardzo srogie konsekwencje". "Przede wszystkim ewentualność odebrania głosu" - dodał.

"Niestety zmiana premiera na Mateusza Morawieckiego, który miał lepiej tłumaczyć polskie racje, na nic się nie zdała, ponieważ Komisja Europejska podejmuje decyzje w oparciu o czyny, a nie o to, jak wygląda premier i czy mówi w języku angielskim" - powiedział polityk PO. Stwierdził też, że nowy szef rządu nie zapowiedział zmiany dotychczasowej polityki Prawa i Sprawiedliwości.

"W Unii Europejskiej skończyła się cierpliwość do tego, co wyprawia PiS" - powiedział Trzaskowski.

Reklama

Polityk PO zapytany został o słowa rzeczniczki PiS Beaty Mazurek, która wcześniej w środę napisała na Twitterze, że uruchomienie art. 7.1 wobec Polski, to "osiągnięcie i odpowiedzialność" Platformy Obywatelskiej. "Donoszenie na własny kraj niestety przyniosło skutek" - dodała.

"Jeżeli PiS chce taką narrację narzucić, że oto Platforma Obywatelska jest wszechmocna, wszystko w UE może, przekonuje do swoich racji wszystkie rządy, instytucje, a PiS nie jest w stanie przekonywać do swoich racji absolutnie nikogo, no to gratuluję tego typu narracji" - powiedział Trzaskowski.

Jak mówił, rządy państw członkowskich UE oraz instytucje Wspólnoty mają dostęp do informacji o sytuacji w Polsce i związku z tym - jak przekonywał - "nie muszą się nikogo radzić; niczyje pośrednictwo nie jest potrzebne".

Polityk PO nawiązał też do wcześniejszego powrotu premiera Morawieckiego z ubiegłotygodniowego szczytu UE. "Premier wystąpił przed polskimi kamerami, a potem, w trakcie szczytu zniknął i nie miał czasu, żeby przeprowadzić dogłębne rozmowy z kimkolwiek" - powiedział. "Tutaj konieczne są rozmowy, przekonywanie partnerów, a co najważniejsze - gotowość do zmiany decyzji, której nie widać" - dodał.

Trzaskowski wyraził nadzieję, że Polacy "nie dadzą się nabrać" na "tłumaczenia PiS-u, że za to co się stało, winę ponosi PO i UE". Jego zdaniem, głównym winnym uruchomienia wobec Polski art.7.1 jest rząd Prawa i Sprawiedliwości.

Ocenił, że jedną z konsekwencji decyzji KE, oprócz odebrania Polsce prawa głosu, może też być zmniejszenie ilości środków płynących obecnie z unijnego budżetu do polskich rolników, przedsiębiorców czy samorządów. "Ktoś, kto łamie podstawowe zasady UE, nie może liczyć na to, że UE solidarnie będzie podchodzić do jego najważniejszych potrzeb".

Podkreślił ponadto, że Platforma Obywatelska jest przeciwna nałożeniu na Polskę sankcji, ponieważ - jak mówił - uderzą one w obywateli.

Komisja Europejska zdecydowała w środę o uruchomieniu art.7.1 traktatu unijnego wobec Polski. Wiceszef Komisji Frans Timmermans, który poinformował o tej decyzji, podkreślił, że KE daje Polsce trzy miesiące na wprowadzenie rekomendacji.

Art. 7.1 unijnego traktatu mówi, że na uzasadniony wniosek jednej trzeciej państw członkowskich, Parlamentu Europejskiego lub Komisji Europejskiej, Rada UE (składająca się z przedstawicieli wszystkich państw członkowskich) większością czterech piątych, po uzyskaniu zgody PE, może stwierdzić istnienie wyraźnego ryzyka poważnego naruszenia przez kraj członkowski wartości unijnych.

>>> Czytaj też: Saryusz-Wolski: KE przegra, bo nie ma żadnych szans na jednomyślność w Radzie Europejskiej