Pożary zostawiają spalone domy, stopione samochody i tony popiołu. Powodzie - poprzerywane drogi, mosty, zniszczone plony. Huragany, cyklony, trzęsienia ziemi dewastują absolutnie wszystko. Rok 2017 może być rekordowy pod względem kosztów klęsk żywiołowych. I to nie tylko dla dotkniętych nimi społeczności.

W 2015 roku koszty usuwania zniszczeń po kataklizmach wyniosły globalnie 92 mld dol. W 2017 roku mogą przekroczyć 300 miliardów. Sektor ubezpieczeniowy będzie musiał opłacić skutki klęsk w tym roku kwotą przynajmniej 95 mld dol., jak szacuje szwajcarska, druga największa na świecie firma reasekuracyjna Swiss Re. 2017 rok był bowiem jednym z najgorszych lat dla sektora i wiele firm musiało ogłosić ostrzeżenia o spadku dochodów. Koszty pośrednie są znacznie wyższe. Według szacunków Banku Światowego mogą sięgnąć 520 mld dol.

Listę historycznie najkosztowniejszych bezpośrednio i pośrednio klęsk, zaczynając od japońskiego trzęsienia ziemi i tsunami w 2011 roku (235 mld dol.) i huraganu Katrina w 2005 roku (108-250 mld dol.) można zobaczyć tutaj.

Koszty klęsk żywiołowych generalnie rosną. Po pierwsze, dlatego że klęski stają się coraz bardziej gwałtowne, jak huragany czy powodzie, za przyczyną ocieplania klimatu. Uczeni wskazują na przykład, że liczba huraganów kategorii 4 jest w roku ponad dwukrotnie większa niż 100 lat temu.

Po drugie, rośnie populacja świata i każda klęska dotyka coraz więcej osób. Rośnie gospodarka świata a więc i ceny domostw i infrastruktury użytkowej idą w górę, co także podnosi koszty odbudowy zniszczeń. Coraz kosztowniejsze są klęski niszczące wybrzeża, bo tam mieszka duża część populacji – w USA w 2010 roku na wybrzeżach mieszkało 123,3 mln osób, czyli ok. 39 procent całej amerykańskiej populacji, a już w roku 2020 ma być ich o 10 milionów więcej.

Reklama

Koszty bogatych pokrywane szybko

USA od 1980 roku doświadczyło 212 pogodowych i klimatycznych klęsk żywiołowych, których koszty przekraczały 1 miliard dolarów. Wielkość pomocy, jaką Kongres przyznaje na odbudowę po klęskach wzrosła od średnio rocznie z 6,2 mld dolarów w latach 2000-2006 do 9,1 mld w latach 2007-2013. Przyznanie dodatkowych pieniędzy na pokrycie kosztów klęski żywiołowej w USA nigdy nie jest problemem.

W tym roku dramatyczny huragan Harvey zrzucił na amerykański Teksas rekordowe opady i powodzie, w których zginęły 84 osoby. Według początkowych szacunków koszt naprawy zniszczeń infrastruktury i domostw 7 milionów ludzi, ma sięgnąć prawie 200 miliardów dolarów. Huragan Irma spowodował śmierć 95 osób i zdewastował część wysp Dziewiczych, Kuby oraz amerykańskiego archipelagu Florida Keys. Naprawy mają kosztować ponad 200 miliardów dolarów. Huragan Maria zabił 38 osób i pozostawił Puerto Rico całkowicie zdewastowane, bez elektryczności. Koszty napraw wyceniono na 80 mld dolarów. Intensywne pożary w Kalifornii zabiły ponad 40 osób, a straty szacowane są na 65 miliardów dolarów.

>>> Czytaj też: Dość już węgla. System energetyczny powinien być modernizowany

To tylko najbardziej nagłośnione przez media klęski, bo albo gigantycznych rozmiarów albo dotykające kraje zaawansowane jak USA. Tymczasem klęsk żywiołowych w postaci wybuchów wulkanów, opadów, powodzi, cyklonów, tornado, wybuchów epidemii chorób etc. jest długa lista. I regionem najczęściej nawiedzanym przez klęski jest nie Ameryka, a region Azji i Pacyfiku, gdzie uderza ok. 40 procent wszystkich kataklizmów.

Koszty biednych

O ile straty zawsze są tragiczne, kraje bogate radzą sobie z nimi szybciej i łatwiej. W krajach rozwijających się problem jest bez porównania głębszy. Tam klęski żywiołowe wtrącają w biedę 26 milionów osób każdego roku (to osoby, które muszą się utrzymać za nie więcej niż 1,90 dol. dziennie na osobę). Ponadto biedne kraje, jak Panama czy Zimbabwe mają znacznie wyższe ryzyko doświadczenia zniszczeń klęską żywiołową niż kraje bogate. Nie z powodów geograficzno-klimatycznych, ale z powodu znacznie gorzej lub niemal wcale nierozwiniętej infrastruktury ochronnej. Ryzyko doświadczenia powodzi jest w tych krajach o połowę wyższe.

Niweczy to wysiłki eliminacji biedy. Przykładem jest Senegal – między 2006 a 2011 rokiem 45 proc. biednych gospodarstw domowych tego kraju wydobyło się ponad granicę biedy. Niestety, w tym samym czasie 40 proc. „niebiednych” gospodarstw osunęło się w biedę z powodu klęsk żywiołowych (powodzie, susze, pożary). Wskaźnik biedy kraju pozostał niemal niezmieniony. Tropikalny sztorm Agata, który uderzył w Gwatemalę w 2010 roku, spowodował spadek konsumpcji na głowę mieszkańca o 5,5 proc. podnosząc tym samym poziom biedy w kraju o 14 procent. Etiopia wydobywała się przez całą dekadę z kryzysu spowodowanego klęską głodu w latach 1984/85 – tyle czasu zajęło biednym gospodarstwom domowym odbudowanie stanu hodowli do poziomu sprzed klęski. Co więcej, dane Banku Światowego wskazują, że w biednych krajach, najmniejszą pomoc otrzymują najbiedniejsi, choć są doświadczeni klęską najbardziej. W Nepalu po trzęsieniu ziemi w 2011 roku tylko 6 proc. bardzo biednych w ogóle wystąpiło o pomoc do rządu, podczas gdy w grupie bogatych o taką pomoc starało się 90 procent.

Ekonomiści Banku Światowego postawili pytanie – skoro klęski żywiołowe są coraz częstsze i coraz bardziej wyniszczające, i niszczą wysiłek walki z biedą na świecie, co powinny robić rządy, aby zniszczenia kataklizmami ograniczać?

Menedżer klęski

Pomocny może być wolnorynkowy mechanizm – kalkulacje konkurujących wzajemnie firm ubezpieczeniowych. Nie jest to jednak rozwiązanie wolne od problemów.

W minionej dekadzie niektóre rozwijające się kraje wykupiły polisy ubezpieczeniowe od klęsk żywiołowych. Albo indywidualnie, albo razem z sąsiednimi krajami — między innymi Indie, Meksyk, Filipiny, Urugwaj, kraje wysp Pacyfiku. I każdy z nich skorzystał już z ubezpieczenia. Co zatem stoi na przeszkodzie aby ich śladem poszły inne? Zdaniem ekonomistów z Banku Światowego dwa czynniki: brak know-how i zaufanie. Know-how czyli jak wyliczyć koszt polisy? Jak ocenić i wycenić prawdopodobieństwo zdarzenia, które zależy od pogody i stanu skorupy ziemskiej i które może przynieść różne skutki dla różnych krajów? Problem zaufania dotyczy zaś wiarygodności rządu danego kraju. Często polisa ubezpieczeniowa od klęski żywiołowej przybiera formę obligacji „CAT” (catastrophy). Oznacza to, że kraje zaciągają dług, którego nie muszą spłacać w przypadku zaistnienia określonej klęski. Założenie inwestorów jest takie, iż ufają, że w normalnych warunkach rząd ubezpieczonego kraju będzie obsługiwał zadłużenie, na uzgodnionych wysokooprocentowanych warunkach w uzgodnionym czasie.

Jednak wysokie oprocentowanie na starcie wyklucza biedne kraje. Jak rozwiązać ten problem? Na dorocznej konferencji sektora ubezpieczeniowego w Baden-Baden w październiku 2017 r. ubezpieczyciele ocenili, że musi to być wspólny wysiłek państw, firm i instytucji międzynarodowych, jak Bank Światowy – ubezpieczenia tego rodzaju powinny być gwarantowane przez Bank Światowy.

>>> Polecamy: Jest gorzej niż myślimy? Oto dlaczego naukowcy nie mówią nam całej prawdy o stanie środowiska

Autor: Anna Wielopolska