Dobrze byłoby dopiero, gdyby liczba urodzeń sięgała 580 tys. Wtedy nie zmniejszałaby się liczba ludności kraju
W pierwszych 10 miesiącach ubiegłego roku urodziło się 341,1 tys. dzieci. To o 6,7 proc. więcej niż rok wcześniej. – Bardzo prawdopodobne, że ta dynamika utrzymała się do końca roku – ocenia prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego. Jeśli tak, to w całym 2017 przyszło na świat ok. 408 tys. dzieci – o 26 tys. więcej niż rok wcześniej. – Ten wzrost nie zmienia jednak istotnie niekorzystnych zjawisk demograficznych w naszym kraju – twierdzi prof. Szukalski.
Wyjaśnia, że dobrą sytuację mielibyśmy dopiero, gdyby wskaźnik dzietności kobiet wzrósł z obecnych 1,4 do 2,1. To oznacza, że na 100 kobiet w wieku 15–49 lat powinno przypadać 210, a nie 140 urodzonych dzieci. – Aby tak się stało, na świat musiałoby przychodzić w całym roku, uwzględniając obecną liczbę i strukturę wiekową populacji kobiet, aż 580 tys. dzieci – szacuje prof. Szukalski.

>>> Czytaj też: Tak starzeje się polskie społeczeństwo. W 2040 roku będzie nas już tylko 35 mln [INFOGRAFIKI]

Naukowiec podkreśla, że dopiero gdyby w długim okresie utrzymała się dzietność kobiet na takim właśnie poziomie, mielibyśmy zagwarantowaną prostą zastępowalność pokoleń. To znaczy, że nie zmniejszałaby się liczba ludności kraju.
Reklama
Nikt jednak nie przewiduje takiej sytuacji, i to w perspektywie kilkudziesięciu lat. Według prognozy GUS w 2050 r. liczba ludności rezydującej (osób przebywających w Polsce przez co najmniej 12 miesięcy, w tym migrantów) spadnie do 34,9 mln i będzie o 3,1 mln mniejsza niż obecnie.
– Z drugiej strony każdy wzrost liczby narodzin cieszy, zważywszy na niekorzystną sytuację demograficznej, jaką mamy od ponad ćwierć wieku – komentuje dr Agata Zygmunt z Uniwersytetu Śląskiego. Jej zdaniem dzieci przybyło, bo nastąpiły tzw. urodzenia odłożone – po tym, jak wiele kobiet ze względu na edukację, karierę zawodową czy sytuację na rynku pracy odkładało przez lata decyzję o posiadaniu potomstwa. – Więcej dzieci przychodzi na świat także dzięki wsparciu, jakie rodziny otrzymują od państwa, w tym programowi Rodzina 500 plus – ocenia dr Zygmunt. ⒸⓅ