Pokonanie Państwa Islamskiego? Obrona sojuszniczego reżimu Bashara al-Assada? Podstawowym celem Rosji w czasie konfliktu w Syrii było co innego - testowanie nowej broni i zdolności bojowych swoich wojsk - pisze Leonid Bershidsky.

Rosyjski minister obrony zaprzecza informacjom, jakoby Rosja straciła 7 samolotów wojskowych w czasie ataku na bazę lotniczą Khmeimim w Syrii 24 grudnia 2017 roku. Wiadomości takie podała jedna z głównych moskiewskich gazet. Resort wskazał za to, że w czasie tego ataku zginęło dwóch rosyjskich mechaników. Widać zatem wyraźnie, że wojna w Syrii nie jest jeszcze skończona – pomimo pełnych samozadowolenia rozmów Putina ze swoim syryjskim sojusznikiem Basharem al-Assadem.
Ostatnio jednak rosyjski generał Walerij Gierasimow, szef sztabu generalnego ujawnił, jakie są priorytety Rosji w Syrii oraz wyraził przekonanie, że każdy konflikt, w który Rosja jest zaangażowana, jest wojną zastępczą przeciw USA. Wojna ta nie skończy się nawet wtedy, gdy przemoc w Syrii ustanie.

W wywiadzie dla prorządowej „Komsomolskiej prawdy” Gierasimow daje podstawę twierdzeniom Putina, że to Rosja pokonała Państwo Islamskie. Twierdzenia te oczywiście rywalizują z analogicznymi twierdzeniami Donalda Tumpa, który stwierdził, że to on odniósł zwycięstwo w Syrii. Wśród zwycięzców są także osoby skupione wokół poprzedniego sekretarza obrony Asha Cartera, który przyznaje we wspomnieniach, że Rosja była swoistym „spoilerem” zwycięskiej strategii opracowanej przez Cartera.

Mimo to, ani Rosja, ani USA nie mogą w wiarygodny sposób twierdzić, że odniosły pełne zwycięstwo, pomimo, że obecna mapa Syrii wskazywałaby na zwycięstwo Rosji (ponieważ większość Syrii jest kontrolowana przez reżim Assada). To oczywiście wielkie osiągnięcie, biorąc pod uwagę fakt, że w lecie 2015 roku Assad kontrolował tylko 10 proc. terytorium kraju.

Obie potęgi wojskowe wykorzystywały podobne strategie militarne, z jednej strony odmawiając zaangażowania swoich wojsk na szeroką skalę, a z drugiej polegając na siłach lokalnych, które brały udział w walkach. „Trwałe zwycięstwo wymagało, aby to lokalne siły odzyskały terytorium z rąk Państwa Islamskiego” – napisał Ash Carter.
„Oznaczało to, że siły USA skupiały się na trenowaniu, wyposażaniu i towarzyszeniu siłom lokalnym” – czytamy dalej. Plan ten jednak zdał egzamin tylko częściowo dla USA – głównie o tyle, o ile pomógł kurdyjskim żołnierzom, którzy kontrolują dziś północne i północno-wschodnie połacie Syrii.

Reklama

Podobnie generał Gierasimow stwierdził, że Rosja skupiała się na pomocy przemęczonej armii reżimu Assada: „pomogliśmy im, naprawiliśmy ich sprzęt. Dziś syryjska armia jest gotowa do obrony swojego terytorium”.

Zarówno Rosja jak i USA twierdzą, że przede wszystkim pokonały Państwo Islamskie, a nie osiągnęły swoje polityczne cele. Ale amerykańcy urzędnicy przez długi czas utrzymywali, że rosyjskie ataki bombowe były wymierzone bardziej w anty-assadowskich wojowników niż w terrorystów Państwa Islamskiego. W wywiadzie generał Gierasimow zaprzecza tym twierdzeniom, przywołując dane dotyczące ataków lotniczych:

„Przez cały czas międzynarodowa koalicja w Syrii przeprowadzała od 8 do 10 ataków dziennie. Tymczasem nasze lotnictwo przeprowadzało dziennie od 60 do 70 ataków na bojowników, na infrastrukturę, na ich bazy. W czasie największego napięcia liczba naszych ataków zwiększała się do 120-140 dziennie. To był jedyny sposób na to, aby złamać międzynarodowy terroryzm w Syrii. Tymczasem międzynarodowa koalicja przeprowadzała 8-10 ataków dziennie… Cóż, być może jej cele były inne, a ich głównym zadaniem było zwalczenie Assada, a nie Panstwa Islamskiego”.

W rzeczywistości jednak uczciwiej byłoby przyznać, że zarówno USA jak i Rosja osiągnęły w Syrii różnorodne cele. W końcowym etapie konfliktu ważniejsze dla USA stało się pokonanie Państwa Islamskiego, a nie zwalczenie reżimu Assada. W USA stało się to jedną z głównych kwestii w polityce ze względu na ataki terrorystyczne w Europie oraz w USA. Dla Rosji z kolei zarówno obrona syryjskiego dyktatora jako swojego sojusznika jak i pokonanie Państwa Islamskiego było mniej ważne niż przetestowanie zreformowanych armii i sprzętu. W wywiadu Gierasimowa wynika, że chciał umieścić w Syrii tak wielu żołnierzy i tak wiele sprzętu, jak to tylko możliwe, aby dzięki temu je testować.

Według Gierasimowa, ostatnia okazja, jaką miała Rosja do rozmieszczenia swoich wojsk daleko poza granicami kraju, miała miejsce w 1962 roku na Kubie. Po tylu latach zatem było dla Rosji ważne, aby znów przetestować swoje możliwości. Rosyjski generał twierdzi, że jego kraj wykorzystał 48 tys. osób w czasie konfliktu w Syrii. „Zasadniczą sprawą było sprawdzenie dowódców, oficerów” – mówił Gierasimow.

Wszystko to wyjaśnia, dlaczego Rosja zmieniała dowódców operacji tak często. Działania wojskowe pomiędzy wrześniem 2015 a końcem 2017 roku prowadziło w sumie 5 generałów. Według Gierasimowa struktury dowodzenia ponad 90 proc. rosyjskich dywizji i ponad połowa pułków i brygad przeszła szkolenie bojowe. Oficerowie byli wysyłani do Syrii w ramach trzymiesięcznych planów rotacyjnych, a Gierasimow chwaił ich za dobre efekty.

„Oznacza tom że cały system szkolenia bojowego dla żołnierzy i struktur dowodzenia działa, ludzie są gotowi do wykonywania swoich zadań” – ocenił szef rosyjskiego sztabu generalnego.

Rosji udało się również przetestować ponad 200 typów broni, którą w ostatnim czasie zaczęło wykorzystywać rosyjskie wojsko. Twórcy broni byli wysyłani do Syrii, aby obserwować, jak działają ich produkty. Co więcej, konflikt w Syrii dał Rosji świetną okazję do rozmieszczenia swoich dronów – codziennie w użyciu było do 60 sztuk.
„Dziś absolutna większość usterek została naprawiona” – uważa Gierasimow. „To bardzo dobrze, że udało nam się przetestować wyposażenie i broń w warunkach walki. Dziś jesteśmy pewni naszego sprzętu” – dodał.

Coś, czego Gierasimow nie mówi, to fakt, że Rosja testowała także produkty prywatnej firmy wojskowej z południowej części kraju o nazwie Wagner. Firma ta dostarczyła krytycznego wsparcia wojskom Assada – wynika z niezależnych źródeł. Co prawda rosyjscy najemnicy nie zostali zaproszeni do Kremla na ceremonię wręczenia medali za walki w Syrii, ale wiadomo, że są oni istotnym wsparciem dla nowoczesnej strategii militarnej Rosji.

Istnieje też drugi powód, dla którego testowanie wojska w Syrii było tak ważne dla Rosji: w umysłach Rosjan ich wojska walczyły przeciw Zachodowi. W czasie ceremonii na Kremlu major Maxim Makołkin, pilot, który otrzymał medal odwagi, dumnie powiedział Putinowi: „Gdy spotkaliśmy się w powietrzu z naszymi partnerami z zachodniej koalicji, zawsze – jak mówią piloci – siedzieliśmy im na ogonie, a to by oznaczało zwycięstwo w prawdziwej walce”.

W tym samym duchu Gierasimow przedstawia szczegółowy opis jednego z mniejszych incydentów z udziałem rosyjskich i amerykańskich samolotów na uzgodnionej linii podziału między siłami powietrznymi obu krajów. Rosyjski generał oskarża USA o niechęć do współpracy z Rosją nawet wtedy, jeśli oznaczałoby to przyspieszenie pokonania Państwa Islamskiego, czyli celu potwierdzonego przez Asha Cartera w swoich wspomnieniach.

Co więcej, Gierasimow twierdzi, że USA utrzymują swoje bazy w Syrii po to, aby przekształcić byłych wojowników Państwa Islamskiego w żołnierzy mających walczyć przeciw Assadowi po to, aby znów zdestabilizować sytuację w regionie. Dlatego jednym z powodów, dla których Rosja utrzymuje swoją obecność wojskową w Syrii pomimo deklaracji Putina, że się wycofuje z tego kraju, jest zapobieżenie ponownej destabilizacji przez USA.

Wszelkie decyzje militarne, które Rosja dziś podejmuje, mają swoje odniesienie do z trudem ukrywanego konfliktu z USA. Tak właśnie Kreml oraz rosyjscy generałowie postrzegają też konflikt we wschodniej Ukrainie, gdzie wkrótce może zostać użyta amerykańska broń oraz, w dużej mierze, syryjska.

>>> Czytaj też: Chiny przejmują w Europie strategiczne projekty