Państwo nowego Ubera nam nie stworzy, ale może wziąć na siebie ryzyko porażki, jakie niesie w sobie każdy innowacyjny pomysł. By wszystkim żyło się kiedyś lepiej.
Premier Mateusz Morawiecki uwielbia cytować. Robił tak, kiedy był jeszcze prezesem BZ WBK, choć wtedy cytowanie sprowadzało się do podawania cyfr i liczb z tabelek ze sprawozdań finansowych. Na wyższy poziom wszedł razem z debiutem na scenie politycznej. Cytował więc Morawiecki, będąc wicepremierem i ministrem rozwoju, nie przeszło mu, gdy stanął dodatkowo u sterów Ministerstwa Finansów. Dlaczego więc miałoby minąć, gdy kierowanie całym gabinetem rządowym spoczęło na jego barkach. Kogo premier z taką lubością przytacza? Na jednej liście są nobliści różnych profesji, filozofowie, ekonomiści, pisarze, politycy, piosenkarze, publicyści. Nie ma wyraźnej przewagi krajowych autorytetów nad tymi z zagranicy. Choć najważniejszy jest cytat z Józefa Piłsudskiego: „Polska albo będzie wielka, albo nie będzie jej wcale”. Stał się on nawet mottem gospodarczej wizji rozwojowej rządu.
Dwa lata bycia pierwszym w gospodarce upłynęło Morawieckiemu (również) na cytowaniu głównie ekonomistów albo przywoływaniu słów, które z gospodarką się kojarzyły. Słyszeliśmy więc za Thomasem Pikettym, autorem głośnego „Kapitału w XXI wieku”, że Polska stała się „foreign owned country”, czyli kapitał zagraniczny wykupił nas po 1989 r. Jeszcze dalej premier poszedł, cytując publicystę Bloomberga Leonida Bershidsky'ego, który w artykule „How Western Capital Colonized Eastern Europe” działania zagranicznych koncernów w takich krajach jak Polska, Węgry czy Słowacja porównał do praktyk kolonialistów. Szefowi rządu do gustu przypadł także chiński ekonomista Justin Yifu Lin i jego teoria, w której państwo stosuje inteligentny interwencjonizm, zastępując wolny rynek w stymulowaniu rozwoju konkretnych gałęzi gospodarki. Przez jakiś czas nie stronił też Morawiecki od ekonomii binarnej i poglądów jej założyciela Louisa O. Kelso. W dużym skrócie teoria ta sprowadza się do tego, że trzeba ludziom bez majątku dać możliwość konkurowania na rynku z zamożnymi, którzy się bogacą dzięki pomnażaniu kapitału.
Piketty i jego krucjata przeciwko nierównościom majątkowym i dochodowym czy Yifu Lin z pochwałą widzialnej ręki państwa to dziś modni wśród wielu polityków ekonomiści. Mateusz Morawiecki zaś pokazał, że lubi za modami podążać. Szaty, które w polityce gospodarczej nosi się coraz powszechniej, przycina, przeszywa, skraca i poszerza, żeby dopasować je do rzeczywistości, w której przyszło mu rządzić. Teraz mocno kraje sharing economy, czyli gospodarkę współdzielenia.
Reklama