Prezydent Andrzej Duda skierował do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją nowelizacji ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych dotyczącej zniesienia górnego limitu składek na ZUS. Zastrzeżenia głowy państwa dotyczą "dochowania standardów procesu legislacyjnego".

Wniosek prezydenta do TK został skierowany w trybie kontroli prewencyjnej, a więc przed podpisaniem ustawy.

Nowelizacja stanowi, że od 2019 r. miałoby nastąpić zniesienie limitu, powyżej którego najlepiej zarabiający obecnie nie płacą składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe. Obecnie roczna podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe w danym roku kalendarzowym nie może być wyższa od kwoty odpowiadającej 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce na dany rok.

"Analiza przebiegu prac legislacyjnych w zakresie trybu zaopiniowania projektu ustawy przez Radę Dialogu Społecznego, związki zawodowe oraz organizacje pracodawców wzbudziła zastrzeżenia Prezydenta co do dochowania standardów procesu legislacyjnego" - poinformowała w piątek Kancelaria Prezydenta na stronie internetowej.

"Zdaniem Prezydenta, rodzaj i waga wprowadzanych ustawą zmian, dotyczących zarówno pracowników, jak i pracodawców, powoduje, że praca nad tego rodzaju aktem prawnym prowadzona powinna być z pełnym poszanowaniem obowiązującej przy jego tworzeniu procedury, w tym z uwzględnieniem zasad dialogu i współpracy z partnerami społecznymi" - czytamy w komunikacie.

Reklama

Przypomniano w nim, że w trakcie procedowania ustawy, Komisja Krajowa NSZZ "Solidarność" oraz Konfederacja Lewiatan skierowały do prezydenta wspólne stanowisko wyrażające sprzeciw wobec trybu prac nad ustawą. Przekazały również wspólne stanowisko pięciu reprezentatywnych organizacji związków zawodowych oraz reprezentatywnych organizacji pracodawców, tj. Forum Związków Zawodowych, NSZZ "Solidarność", Konfederacji Lewiatan, Pracodawców RP oraz Związku Pracodawców Business Centre Club.

Projekt nowelizacji przygotowało Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej. Pierwotnie nowelizacja ustawy miała wejść w życie 1 stycznia 2018 r. Senat zaproponował jednak do niej poprawkę przesuwającą wejście w życie na 2019 r. Sejm przyjął poprawkę 15 grudnia, po czym nowelizacja trafiła do prezydenta.

MRPiPS szacowało, że na skutek zmian w 2018 r. sektor finansów publicznych zyskałby ok. 5,4 mld zł. Zniesienie górnego limitu składek dotyczy ok. 350 tys. osób, czyli ok. 2 proc. ubezpieczonych.

Na początku grudnia wspólne oświadczenie w sprawie nowelizacji znoszącej roczny limit składek na ZUS podpisali prezydent Konfederacji Lewiatan Henryka Bochniarz i przewodniczący NSZZ "Solidarność" Piotr Duda. Jak zaznaczyli, jeśli Senat podejmie uchwałę o przyjęciu ustawy, będą apelować do prezydenta o weto. Szef związku nie wykluczał też skargi konstytucyjnej, jeśli prezydent ustawę by podpisał.

Pracodawcy i związkowcy zgodnie oświadczyli, że nie zgadzają się na dalsze zwiększanie kosztów związanych z zatrudnianiem osób w ramach umów o pracę.

Jak podkreślili, sprzeciwiają się też "działaniom rządu, które pozorują prowadzenie dialogu społecznego i pomniejszają rolę niedawno powołanej instytucji Rady Dialogu Społecznego". Sposób wprowadzenia zmian nazwali bulwersującym. "Sposób i tempo procedowania projektu naruszają podstawowe zasady i standardy dialogu społecznego, które ma swoje umocowanie w art. 20 Konstytucji RP" - napisali w oświadczeniu.

Bochniarz zaznaczyła, że prace nad projektem noweli są przykładem tego, jak dialog społeczny nie powinien być prowadzony. Dodała, że takie zmiany, które dotyczą zarówno pracowników, jak i pracodawców, powinny być konsultowane.

Związkowcy i pracodawcy przypomnieli w oświadczeniu, że wprowadzenie limitu składek na ZUS wiązano ze stworzeniem jednolitego systemu emerytalno-rentowego w celu zagwarantowania jego stabilności w przyszłości i niedopuszczenie do tworzenia tzw. kominów emerytalnych (dużych różnic wysokości przeciętnej emerytury w stosunku do emerytur najwyższych). "Powstawanie dużych rozbieżności w wysokości świadczeń emerytalnych w przyszłości będzie także wpływało na sposób waloryzacji świadczeń, który stanie się ułomny i niesprawiedliwy, a koszty z tego wynikające przekroczą spodziewane zyski" - zaznaczyli. Jak podkreślono, w sytuacji zniesienia limitu rocznego składek ZUS zarabiający najwięcej, a zatem wpłacający najwyższe składki emerytalne, mieliby bardzo wysokie emerytury.

Proponowane w nowelizacji rozwiązania popiera z kolei OPZZ.

Według MRPiPS projekt był konsultowany - konsultacje społeczne uruchomiono równolegle z rozpoczęciem prac nad ustawą. Resort przypomniał, że nad zmianami dyskutował m.in. zespół Rady Dialogu Społecznego. Ministerstwo zwróciło uwagę, że projekt został skierowany do konsultacji 26 października i rząd otrzymał opinię "w zasadzie od wszystkich partnerów społecznych".

Głos w sprawie proponowanych zmian zabrała w listopadzie Rada Nadzorcza Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, która zaopiniowała go negatywnie. "Jednocześnie Rada Nadzorcza: wnioskuje o wycofanie projektu ustawy z prac sejmowych i o ponowne przeprowadzenie konsultacji projektu; wnioskuje o uwzględnienie w projekcie ustawy rocznego vacatio legis, także z powodu konieczności dostosowania narzędzi informatycznych ZUS do nowego stanu prawnego" - napisano w komunikacie.

Obecnie przepisy mówią, że roczna podstawa wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe w danym roku kalendarzowym nie może być wyższa od kwoty odpowiadającej 30-krotności prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce na dany rok. W 2017 roku kwota ta wynosi 127 890 zł., czyli 10 790 zł miesięcznie.

Ustawa przewiduje zniesienie tego limitu, tak by wszyscy ubezpieczeni płacili pełne składki na ZUS, niezależnie od wysokości dochodów. Składka na ubezpieczenia emerytalne i rentowe będzie odprowadzana od całości przychodu, tak jak w przypadku ubezpieczenia chorobowego i wypadkowego. Zasada ta zostanie również wprowadzona przy składkach odprowadzanych przez płatnika za pracowników zatrudnionych w warunkach szczególnych na Fundusz Emerytur Pomostowych.(PAP)

Danuta Starzyńska-Rosiecka

>>> Czytaj także: Tysiące Polaków bez ważnego dowodu osobistego. Za jego brak grozi nawet 5 tys. zł grzywny