Sprawy rodzinne nie są łatwe ani jednoznaczne. W części z nich pojawiają się alkohol, narkotyki czy patologia. Ale w większości są to dramaty porządnych ludzi, którzy po prostu sobie nie radzą w obcym środowisku.
ikona lupy />
Michał Wójcik prawnik, sekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości fot. mat. prasowe / Dziennik Gazeta Prawna
Bruksela II bis to rozporządzenie dotyczące spraw małżeńskich i odpowiedzialności rodzicielskiej. Polska stara się o jego zmianę. Czy możemy już ogłosić połowę sukcesu w tych staraniach? Kraje Grupy Wyszehradzkiej przyjęły polską poprawkę i będzie możliwość jego prezentacji przed Parlamentem Europejskim.
Jest jeden projekt i będzie wysłuchany w europarlamencie. Już teraz popiera go około 10 państw naszego regionu. Oprócz Słowacji i Węgier, które oprócz nas napisały pierwotnie własne projekty zmiany unijnego prawa, dołączyli do ekipy m.in. Rumuni, Czesi i Łotysze. Liczę na poparcie Niemiec. Ale ważne jest, aby zagłosowały wszystkie państwa, bo jednomyślność jest warunkiem przyjęcia zmian w unijnym prawie. Wierzę głęboko, że się uda, bo przecież dobro dzieci leży wszystkim na sercu. Dlatego uważam, że przekonamy naszych partnerów do tego, co proponujemy – aby dzieci cudzoziemców przebywających na terenie jakiegoś kraju Wspólnoty, jeśli z różnych przyczyn muszą być odebrane rodzicom biologicznym i mają trafić do rodziny zastępczej, trafiały do rodziny tożsamej kulturowo, mówiącej tym samym językiem, najlepiej spokrewnionej. Nie do obcych ludzi mówiących w nieznanej dla nich mowie, mających inne zwyczaje, kulturę czy wyznanie. Są przepisy dotyczące uchodźców i ich dzieci, i tam są takie rozwiązania. Dzieci z Unii Europejskiej nie powinny być traktowane gorzej, ich prawa, dobro także muszą być respektowane.
Reklama
Czym różnił się nasz projekt od tego, co proponowali Węgrzy i Słowacy?
Szedł nieco dalej, jeśli chodzi o kwestie informacyjne i szczegóły procedur. Nam zależało na tym, żeby w razie decyzji o zmianie opiekunów dzieci taka informacja była niezwłocznie przekazywana przez odpowiedni organ, który w danym państwie się tym akurat zajmuje, organowi centralnemu w kraju pochodzenia dziecka. A ten wówczas mógłby przystąpić do szukania dla niego odpowiedniej rodziny. To się da zrobić, to już się dzieje, tyle że nieformalnie, bez żadnych uregulowań, na zasadzie dogadywania się ludzi dobrej woli w poszczególnych państwach. A w dzisiejszych czasach, kiedy setki tysięcy osób migrują, przemieszczają się pomiędzy różnymi krajami UE, zawierają związki z cudzoziemcami, jest to naprawdę wielki problem.