Ten prosty fakt sprawia, że warto przeczytać punkt dotyczący Europy w ramach przyszłej umowy koalicyjnej pomiędzy partią Angeli Merkel CDU/CSU, a potencjalnym koalicjantem chadeków – socjaldemokratami z SPD. Ogóle wrażenie jest pozytywne: największe partie Niemiec wydają się gotowe do tego, aby iść dalej na ścieżce dalszej integracji strefy euro.

Aby zrozumieć, dlaczego tak się dzieje, cofnijmy się nieco w czasie. Angela Merkel, która stara się o objęcie fotela kanclerza po raz czwarty z rzędu, negocjowała wcześniej ws. utworzenia koalicji rządkowej z Zielonymi oraz liberałami z FDP. Przywódca tych ostatnich jednak zakreślił czerwoną linię. Otóż lider liberałów nie zgadzał się na to, aby strefa euro miała wspólny budżet oraz ostro sprzeciwiał się wszelkim transferom finansowym w ramach unii walutowej.

Rozmowy koalicyjne CDU/CSU z FDP i Zielonymi załamały się, zmuszając Angelę Merkel do negocjacji z SPD pod przewodnictwem Martina Schulza, który jest zagorzałym federalistą, a wcześniej był przewodniczącym Parlamentu Europejskiego. To świetna wiadomość dla każdego kto uważa, że strefa euro powinna zacieśnić więzy, aby w ogóle przetrwać. Co prawda Berlin w czasie kryzysu zadłużenia zgodził się na utworzenie europejskiego funduszu ratunkowego (Europejski Mechanizm Stabilności), ale w ciągu ostatnich lat był jednak niechętny dalszym krokom w kierunku dzielenia ryzyka i nalegał, że najpierw to rządy poszczególnych państw powinny zmniejszyć deficyty budżetowe oraz skłonić swoje banki do oczyszczenia bilansów. Koalicja CDU/CSU z FDP i Zielonymi oznaczałaby kontynuację tego podejścia.
Tymczasem ze wstępnych dokumentów na temat koalicji CDU/CSU z SPD wynika, że w tym obszarze panuje gotowość na kroki idące znacznie dalej. W dokumencie można przeczytać, że istnieje potrzeba przeznaczenia konkretnych zasobów z budżetu na stabilizację gospodarczą, spójność społeczną oraz wsparcie dla reform strukturalnych w strefie euro. Co więcej, dokument przewiduje stworzenie budżetu inwestycyjnego dla unii walutowej. Otwiera także drzwi Parlamentowi Europejskiemu, aby mógł zarządzać tymi środkami oraz kontrolować Europejski Mechanizm Stabilności. Ten zaś zostałby zabrany z rąk rządów narodowych i przekształcony w Europejski Fundusz Monetarny.

Taki plan to balsam dla uszu Emmanuela Macrona. Francuski prezydent przedstawił bowiem ambitny program reform strefy euro, który zawiera stworzenie europejskiego budżetu mającego na celu finansowanie „powszechnych dóbr”, wprowadzenie europejskiego podatku od transakcji finansowych oraz harmonizację stawek podatków od firm w strefie euro, dzięki czemu nastąpi ograniczenie konkurencji poszczególnych państw o przyciągnięcie firm. Wszystkie te postulaty są co najmniej w części poruszone w dokumencie przyszłych koalicjantów z CDU/CSU oraz SPD.

Reklama

Postulaty największych niemieckich partii spotkają się także z dobrym przyjęciem ze strony Komisji Europejskiej, która ostatnio przedstawiła mapę drogową jeśli chodzi o przyszłość strefy euro. Wśród postulatów znalazło się utworzenie funduszu stabilizacyjnego, który wspierałby państwa pogrążone w trudnościach.

Gdy Komisja Europejska ogłosiła jakiś czas temu swój plan, wówczas nie było do końca jasne, czy Berlin będzie go wspierał. Jeśli tzw. wielka koalicja w Niemczech poprze przynajmniej część z tych postulatów, to strefa euro znajdzie się bliżej utworzenia wspólnej polityki fiskalnej. Rozwiązanie to pozwalałoby na pomoc krajom przeżywającym trudności, podczas gdy inne kraje mogłyby rosnąć. Komisja Europejska także z dużą radością przyjmie postulat przejęcia kontroli nad ESM przez Parlament Europejski, co ograniczyłoby rolę państw narodowych – zgodnie z wizją szefa KE Jean-Claude Junckera.

Oczywiście to wszystko nie oznacza, że decyzja o większej integracji strefy euro jest już podjęta. Na początek SPD oraz CDU/CSU muszą stworzyć wielką koalicję. SPD będzie musiało się uporać z oporem niektórych członków z Berlina przed tworzeniem koalicji z Merkel, zaś sama wielka koalicja, jak już powstanie, będzie musiała realizować swój plan pomimo wewnętrznej opozycji takich osób, jak szef FDP Christian Lindner.

Wreszcie będzie trzeba przekonać pozostałych członków strefy euro, szczególnie nowy rząd w Holandii, który bardzo wyraźnie sprzeciwił się pomysłowi transferów fiskalnych w ramach unii walutowej.

W środę grupa francuskich i niemieckich ekonomistów opublikowała 25-stronnicowy dokumentem w którym wzywa państwa UE do zniwelowania różnic i wyciągnięcia wniosków z kryzysu strefy euro. Ale zgoda wśród polityków może być jeszcze trudniejsza do osiągnięcia niż zgoda wśród ekonomistów.

Powyższe plany jeszcze niedawno nie były poważnie rozważane przez Berlin. Dziś jednak, gdy nie będzie oporu ze strony Niemiec, projekt reformy instytucjonalnej strefy euro może wreszcie ruszyć z miejsca.

>>> Czytaj też: "WSJ": Polska nie wyjdzie z UE, ale może zostać członkiem drugiej kategorii