Zdaniem niektórych ugrupowań parlamentarnych Ukraina nie może uznać porozumień mińskich za zobowiązanie prawne, gdyż podpisali się pod nimi przedstawiciele nieuznawanych przez Kijów władz separatystów.

W ustawie, nazywającej Rosję państwem-agresorem, stwierdzono, że Rosja okupuje tereny w obwodach ługańskim i donieckim przy pomocy zbrojnych ugrupowań, składających się z regularnych wojsk, doradców, instruktorów, nielegalnych zbrojnych ugrupowań, uzbrojonych band i grup najemników. Za czasowo okupowane terytoria zostały uznane części Ukrainy, w obrębie których uzbrojone oddziały i okupacyjna administracja Federacji Rosyjskiej przejęły i utrzymują ogólną kontrolę.

"Działalność uzbrojonych formacji Federacji Rosyjskiej i okupacyjnej administracji FD w obwodach donieckim i ługańskim jest sprzeczna z normami międzynarodowego prawa humanitarnego, jest nielegalna, a jakikolwiek wydany w związku z tą działalnością akt nie powoduje następstw prawnych" - czytamy w dokumencie. Wyjątek stanowią świadectwa urodzeń i zgonów - zaznaczono.

Zauważono, że Rosja nie przestrzega zawieszenia broni, próbuje zaprowadzić na tym terytorium swoje prawo oraz wprowadziła do obrotu rosyjskiego rubla.

Reklama

Ukraina potwierdza w dokumencie przywiązanie do pokojowego uregulowania konfliktu na podstawie prawa międzynarodowego. Podkreślono jednak prawo do samoobrony, przewidziane w Karcie Narodów Zjednoczonych. Ustawa mówi też, że Ukraina nie odpowiada za działania Kremla na terytoriach okupowanych. Ustawa potwierdza zakaz handlu i blokadę transportową wprowadzoną wobec terytoriów na wschodzie kraju w ubiegłym roku.

Dokument określa, że czasowa okupacja przez Rosję terytorium Ukrainy, niezależnie od tego, ile trwa, jest nielegalna i nie przyznaje Rosji żadnych praw terytorialnych. W ustawie nie było mowy o zerwaniu stosunków dyplomatycznych z Rosją.

Ustawa przewiduje powołanie Połączonego Sztabu Sił Zbrojnych Ukrainy, który będzie koordynował wszelkie działania w tym regionie; dotychczas zajmowała się tym Służba Bezpieczeństwa Ukrainy w ramach tzw. operacji antyterrorystycznej (ATO).

Zdaniem ukraińskiej sekcji BBC niektórzy obrońcy praw człowieka twierdzą, że ustawa może przyczynić się do pogorszenia stanu przestrzegania praw człowieka osób mieszkających w pobliżu strefy działań bojowych i przekraczających linię rozgraniczenia.

Obserwatorzy zauważają również, że prawne umocowanie okupacji i agresji może pomóc Ukrainie w sądowych procesach przeciwko Rosji. Portal ocenia jednak, powołując się na ekspertów, że przyjęcie ustawy nie zmieni znacząco sytuacji w Donbasie.

Przywódca separatystycznej Donieckiej Republiki Ludowej (DRL) na wschodzie Ukrainy Ołeksandr Zacharczenko skrytykował ustawę, twierdząc, że jest to rażące naruszenie porozumień mińskich. Dodał, że przyjęcie ustawy może podsycać wrogość.

Politolog Wołodymyr Fesenko, szef kijowskiego Centrum Badań Politycznych Penta, ocenił, że głównym celem przyjęcia ustawy jest obrona ukraińskich interesów przed międzynarodowymi sądami.

Za przyjęciem dokumentu głosowało 280 deputowanych w 450-osobowym parlamencie. W pierwszym czytaniu ustawa była przyjęta przez parlament w październiku.

Zadowolenie z powodu uchwalenia ustawy wyraził prezydent tego kraju Petro Poroszenko. "280 - za! Będziemy kontynuować torowanie drogi do reintegracji okupowanych ukraińskich ziem w sposób polityczno-dyplomatyczny. To jest kluczowy sygnał tej ustawy, który dziś przyjęła Rada Najwyższa z mojej inicjatywy" - napisał Poroszenko na Facebooku. Dodał, że jest to znak zarówno dla Donbasu, jak i dla Krymu, że te terytoria to "nieodłączna część Ukrainy".

Konflikt na wschodzie Ukrainy trwa od wiosny 2014 roku, kiedy prorosyjscy separatyści ogłosili powstanie w Donbasie dwóch tzw. republik ludowych: donieckiej i ługańskiej. Wydarzenia te poprzedziło zajęcie przez Rosję należącego do Ukrainy Krymu. W wyniku walk w Donbasie zginęło dotychczas ok. 10 tys. ludzi. (PAP)