W trakcie kampanii wyborczej o prezydencie Saulim Niinisto najczęściej mówiło się, że „jest poza zasięgiem”, że „jest najpotężniejszy”, a o rezultacie wyborów, że „karty zostały już rozdane”. Tak było szczególnie wtedy, gdy przeprowadzone na przełomie listopada i grudnia sondaże dawały mu poparcie na poziomie między 70 a 80 proc.

Według nich konserwatysta Niinisto, który startuje jako kandydat niezależny, jest także „opcją pierwszego wyboru” dla większości Finów niezależnie od ich poglądów politycznych, nawet dla sympatyków partii Zielonych, których kandydat Pekka Haavisto jest drugim z najpopularniejszych kandydatów z poparciem przekraczającym 10 proc. Pozostałych sześciu kandydatów może liczyć średnio na kilka procent głosów.

Jednak im bliżej do wyborów, tym poparcie dla Niinsto jest niższe – w stosunku do sondaży z początków kampanii nawet o kilkanaście punktów procentowych. Tym samym nie brakuje głosów, że druga tura będzie jednak konieczna. Wśród komentatorów przeważa pogląd, że ostatecznie żaden inny kandydat nie jest w stanie z Niinisto wygrać.

„Nie będzie (drugiej tury)” - tak według relacji lokalnych mediów ze spotkania wyborczego miał krótko i z uśmiechem powiedzieć sam Niinisto do lewicowego polityka, który zadeklarował, że będzie głosował na niego, ale dopiero w drugiej rundzie. Taką reakcję Niinisto komentowano w prasie jako przejaw zbytniej pewności siebie, a nawet oceniano ją jako arogancką.

Reklama

Według sondaży publikowanych przez media w odstępie mniej więcej tygodnia popularność Niinisto w grudniu i styczniu spadła poniżej 70 proc., nawet poniżej 60 proc. Do spekulacji o możliwej drugiej turze przyczyniła się opublikowana w tym tygodniu prognoza zlecona przez tabloidowy dziennik „Iltalehti”. Według niej Niinisto miałby zdobyć tylko 49,2 proc. głosów. Media obiegły nagłówki, że „zbliża się druga tura”, co wprowadziło nawet pewne przedwyborcze zamieszanie.

Prognoza ta powstała na podstawie publikowanych sondaży oraz rozkładu głosów w poprzednich wyborach. W tym kontekście przypomina się również, że poprzednia prezydent Tarja Halonen, która sprawowała urząd przez dwie kadencje (2000-2012), także przed wyborami w 2006 r. miała ponad 50 proc. poparcia, ale ostatecznie do drugiej tury doszło, a Halonen pokonała w niej Niinisto z minimalną przewagą.

W dwóch ostatnich przedwyborczych sondażach opublikowanych w czwartek przez państwowego nadawcę radiowo-telewizyjnego Yle oraz największy fiński dziennik „Helsingin Sanomat” Niinisto zdobyłby odpowiednio 63 i 58 proc. głosów. Poparcie dla Haavisto wzrosło nieznacznie - do ok. 13-14 proc. Głosy dla pozostałych sześciu kandydatów rozłożyłyby się proporcjonalnie – od ok. 2 do ok. 8 proc.

Niinisto i Haavisto już wcześniej toczyli walkę o fotel prezydencki. W 2012 r. Niinisto pokonał kandydata Zielonych w drugiej rundzie. Obecnie kilkunastoprocentowe poparcie dla Haavisto jest mniej więcej na poziomie popularności partii Zielonych w sondażach partyjnych.

W ostatnich dniach podkreśla się też, że większą popularnością niż na początku kampanii cieszy się dwoje kandydatów mających eurosceptyczne poglądy - Laura Huhtasaari oraz Paavo Vayrynen - na których łącznie i mniej więcej po równo głosy oddać mogłoby w sumie ok. 12 proc. wyborców.

Laura Huhtasaari reprezentuje znaną z radykalnych i nacjonalistycznych poglądów partię Finowie (PS). Otwarcie oskarża UE o wzrost zagrożenia terroryzmem. „Finlandia jest cały czas na złej drodze: nieudana polityka unijna i migracyjna dzieli społeczeństwo” - mówiła w trakcie kampanii.

Paavo Vayrynen, wieloletni parlamentarzysta, który kierował różnymi ministerstwami, a obecnie europarlamentarzysta, w przeszłości był związany z największą obecnie partią koalicji rządowej Centrum Finlandii (KESK), której liderem jest obecny premier Juha Sipila. Obecnie Vayrynen jest członkiem honorowym tej partii. Założył także w 2016 r. nowe ugrupowanie - Partię Narodową, której jednym z celów jest opuszczenie strefy euro przez Finlandię.

W okresie przedwyborczym Vayrynen otwarcie krytykował politykę Niinisto, zarówno zagraniczną, jak i wewnętrzną. Vayrynen uważa, że dla Finlandii przyjęcie euro bez referendum było złe, a „główna odpowiedzialność za to spoczywa na Niinisto” (Finlandia przystąpiła do strefy euro od samego jej początku w 1999 r., a euro do obiegu wprowadziła w 2002 r.; Niinisto był w latach 1996-2003 ministrem finansów).

W ostatnich dniach przed wyborami podkreślano, że Niinisto jest nie tylko najbardziej popularny wśród wyborców swojego dawnego ugrupowania, współrządzącej Koalicji Narodowej (KOK), z której ramienia startował w 2006 r., ale także wśród sympatyków dwóch innych znaczących partii: KESK oraz fińskiej socjaldemokracji (SDP).

Socjaldemokracja kształtująca wcześniej przez lata fińską politykę (Tarja Halonen, związana z SDP, była prezydentem przez dwie kadencje w latach 2000-2012) nie ma obecnie lidera, który mógłby konkurować z Niinisto. Choć SDP według sondaży cieszy się dużą popularnością (ok. 18 proc.) i jest drugą siłą polityczną w kraju po KOK (poparcie ok. 20 proc.), to jej kandydatka Tuula Haatainen mogłaby liczyć tylko na ok. 2-3 proc. głosów.

Kandydatem KESK jest były premier Matti Vanhanen, jednak większość wyborców tego ugrupowania deklaruje, że odda głos na Niinisto. Były premier podkreśla swoją wiedzę o polityce zagranicznej, wskazuje na znaczenie pracy i przedsiębiorczości w Finlandii.

Komentatorzy wypowiadając się na temat wysokiej popularności Niinisto zwracają uwagę, że fińskie społeczeństwo w większości dobrze ocenia jego politykę zagraniczną, a Finowie cenią sobie stabilność. Atutem Niinisto jest też wiedza o sytuacji międzynarodowej oraz podejmowane przez niego aktywne działania dyplomatyczne. Tylko w 2017 r. Niinisto gościł w Finlandii prezydenta Rosji Władimira Putina oraz Chin Xi Jinpinga. W USA spotkał się z Donaldem Trumpem.

Doceniana jest rola Niinisto w polityce bezpieczeństwa w regionie Morza Bałtyckiego oraz umiejętność dialogu z Putinem. Linia polityczna Niinisto, czyli zachowania równowagi w relacjach z NATO i Rosją, jest określana często jako „polityka szpagatu”. Niinisto od lat wyraża pogląd, że ewentualne wejście kraju do NATO jest zależne od wielu czynników, a Finlandia dąży do tego, aby pozostać niezaangażowana.

Niektórzy obserwatorzy zwracają uwagę, że według sondaży średnio co piąty ankietowany nie wie, na kogo mógłby oddać głos. Inni przypominają, że „duża część społeczeństwa głosy już oddała”. W dniach 17-23 stycznia odbyło się oficjalne wcześniejsze głosowanie, podczas którego głos można było oddać np. w bibliotekach czy placówkach pocztowych. Wiele osób z tej możliwości skorzystało; frekwencja wyniosła - choć nie jest to jeszcze ostatecznie potwierdzone – blisko 37 proc.

Oficjalny dzień wyborów wyznaczono na 28 stycznia. Oficjalne wyniki mają być znane dwa dni później. Ewentualna druga tura wyborów zaplanowana jest na 11 lutego, a we wcześniejszym głosowaniu będzie można wziąć udział od 31 stycznia do 6 lutego (za granicą do 3 lutego).

Uprawnionych do głosowania jest ok. 4,5 mln osób. Głosuje się wpisując numer kandydata na kartę głosowania. W tych wyborach kandydaci mają przypisane numery od 2 do 9 („jedynki” nie ma, ze względu na to, że można ją pomylić z „siódemką”).

Z Helsinek Przemysław Molik (PAP)