W pobliżu tej stacji rodzina opozycjonisty wynajmuje mieszkanie.

Protokół o wykroczeniu administracyjnym może być sporządzony również w terminie późniejszym - wyjaśniła Michajłowa.

Nawalny został zatrzymany w niedzielę w centrum Moskwy w związku z zarzutem naruszenia artykułu 20. Kodeksu o wykroczeniach administracyjnych, dotyczącego porządku organizacji zgromadzeń publicznych, mityngów, demonstracji i marszów.

Na głównej ulicy Moskwy, Twerskiej odbywała się w niedzielę demonstracja nawołująca do bojkotu wyborów prezydenckich w Rosji marcu 2018 roku.

Reklama

Władze Moskwy nie wydały zgody na przeprowadzenie tej demonstracji. Zaproponowały natomiast Nawalnemu alternatywne lokalizacje, które opozycyjny bloger – wsławiony walką z korupcją na szczytach rosyjskiej władzy – odrzucił.

26 stycznia moskiewska prokuratura wystosowała pod adresem Nawalnego i pozostałych organizatorów akcji pisemne ostrzeżenie, że organizacja manifestacji na ulicy Twerskiej będzie stanowić wykroczenie, za co groziłaby odpowiedzialność administracyjna.

Oprócz Nawalnego policja zatrzymała w niedzielę koordynatora i szefa jego moskiewskiego sztabu Nikołaja Laskina oraz nowosybirskiego opozycjonistę, Siergieja Bojko. Przedstawiciele Fundacji ds. walki z korupcją, poinformowali media, że zatrzymano pięciu współpracowników tej organizacji pozarządowej.

Według niezależnego portalu OWD-Info w niedzielę zatrzymano łącznie 340 osób.

Już po zatrzymaniu Nawalnego na jego Twitterze pojawił się apel do zwolenników opozycjonisty, by nadal wychodzili na ulicę Twerską. "Wychodzicie (na demonstrację) nie dla mnie, lecz dla siebie i swojej przyszłości" - głosi komentarz.

Niezależna telewizja Dożd podawała, że wobec Nawalnego sporządzony został protokół z powodu wykroczenia administracyjnego - naruszenia trybu zgromadzeń.

Demonstracja rozpoczęła się o godz. 14 (godz. 12 czasu polskiego). Około pół godziny później Nawalny pojawił się na Twerskiej. Opozycjonista w otoczeniu swych zwolenników szedł w kierunku placu Puszkina. Zaledwie po kilku minutach pochodu został przez funkcjonariuszy wyciągnięty z tłumu i zabrany do policyjnego autobusu.

Największa grupa demonstrantów zebrała się w niedzielę właśnie w pobliżu pomnika Puszkina na Twerskiej. W tłumie widać było w szczególności czerwone plakaty z napisem "Strajk".

Ludzie zgromadzeni na Placu Puszkina skandowali hasła, które stale pojawiają się na demonstracjach antykremlowskiej opozycji: "Wolność dla więźniów politycznych!", "Rosja będzie wolna!" i - pod adresem rządzącej partii Jedna Rosja - "Partia bandytów i złodziei!". Po informacjach o zatrzymaniu Nawalnego wznoszono okrzyki, wzywające do jego uwolnienia.

W tłumie rozlegały się także wezwania do ustąpienia prezydenta Władimira Putina, a nawet okrzyki: "Putin - złodziej!".

Policja podała, że było około 1000 demonstrantów. Oceny mediów - np. portalu RBK - mówią o liczbie ok. dwóch tysięcy.

Równolegle z demonstracją w Moskwie protest odbywał się w Petersburgu. Według mediów niezależnych doszło tam do zatrzymań. Organizacja OWD-Info, monitorująca zatrzymania w Rosji, podała, że łącznie w miastach, gdzie w niedzielę odbyły się demonstracje, policja zatrzymała około 180 osób. Najwięcej - po około 40 - zatrzymano w Ufie i Murmańsku, kilkadziesiąt osób - w Czeboksarach, kilkanaście - w Kemerowie.

W wielu regionach Rosji władze lokalne zgodziły się na niedzielne wiece. W Moskwie i Petersburgu zgromadzenia nie uzyskały zezwolenia.

Nawalny wezwał do bojkotu wyborów prezydenckich po tym, jak nie został dopuszczony przez Centralną Komisję Wyborczą do tych wyborów, które odbędą się 18 marca. CKW oceniła, że opozycjonista nie ma obecnie biernego prawa wyborczego ze względu na ciążące na nim wyroki sądowe. (PAP)

mars/