Odnosząc się do kwestii poruszonych przez premiera Chorwacji Andreja Plenkovicia w jego wystąpieniu w Parlamencie Europejskim, Juncker powiedział, że zważywszy na cele, jakie UE sobie stawia i ambicje, Wspólnota nie jest w stanie nadal funkcjonować w obecnych ramach budżetowych. Dodał jednak, że budżetu europejskiego nie powinno się tworzyć, wychodząc od cięć. Jego zdaniem podejście powinno być odwrotne - od ambicji i celów do konkretnych decyzji finansowych.

Juncker podkreślił, że nawet jeśli istnieje zgoda co do tego, że w wielu dziedzinach, m.in. polityce spójności i rolnej potrzebne są oszczędności, to należy je wprowadzać w sposób "mądry". Dlatego też sprzeciwia się "głupim" i "nieprzemyślanym" atakom na samo kontynuowanie tych polityk. "Komisja nie zgodzi się na to i nie będzie tą droga podążać" - oświadczył.

Juncker powiedział, że podoba mu się entuzjazm, z jakim przywódcy krajów europejskich - z kilkoma wyjątkami - wypowiadają się na temat przyszłości Europy, ale chciałby zobaczyć, jak ich słowa przekładają się na działania, "zwłaszcza w kwestiach budżetowych".

Przypomniał jednocześnie o zaangażowaniu Unii w projekty rozwojowe w Chorwacji, takie jak most łączący półwysep Peljeszac z resztą kraju, które są jego zdaniem równie ważne dla władz w Zagrzebiu, jak i dla całej Europy.

Reklama

Fundusze spójności są wsparciem dla słabiej rozwiniętych państw członkowskich, których dochód narodowy brutto na mieszkańca nie przekracza 90 proc. średniej unijnej i są przeznaczane głównie na pomoc w zakresie ochrony środowiska i infrastruktury transportowej. Obecnie Polska jest ich największym beneficjentem.

Z kolei wspólna polityka rolna UE reguluje wspólny rynek rolny poprzez interwencje cenowe, limitowanie produkcji, skupy interwencyjne czy wsparcie dla grup producentów.

W UE trwa od pewnego czasu dyskusja na temat przyszłych ram finansowych, czyli budżetu na okres po 2020 r.

PE chce zaproponować, by państwa członkowskie zwiększyły wkład do unijnego budżetu o blisko 30 procent - wynika z projektu rezolucji, nad którą toczą się prace. Z kolei KE chce zaproponować wzrost kilkunastoprocentowy. (PAP)