Rządowy plan antykryzysowy wyznacza bankom jedną rolę – dostawcy gotówki dla firm. Aby się nie ociągały, firmy, dostaną poręczenia i gwarancje. W państwowym Banku Gospodarstwa Krajowego.

Ma być tak: przychodzi przedsiębiorca do banku i potrzebuje 10 mln euro kredytu. Bank, który dziś średnio entuzjastycznie podchodzi do kredytowania, rozpatruje projekt i mówi: dobrze, będzie kredyt, ale potrzebne jest poręczenie lub gwarancja. Przedsiębiorca nie ma takich zabezpieczeń, ale wie, że jest instytucja, która je ma – państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego.

Przede wszystkim poręczenia i gwarancje.

Lepiej i sprawniej ma być z poręczeniami i gwarancjami dla kredytów od 10 mln euro do 30 mln euro oraz z pomocą dla małych (nawet mikro) i średnich firm. To rządowy pomysł na rozruszanie rynku kredytowego, który wciąż boi się ryzyka. Teraz to ryzyko ma być dzielone ze Skarbem Państwa.

Taki jest cel projektu zmian w ustawie o Banku Gospodarstwa Krajowego oraz ustawie o poręczeniach i gwarancjach udzielanych przez Skarb Państwa, a także w ustawie o Funduszu Poręczeń Unijnych.

Reklama

Istniejący przy BGK Krajowy Fundusz Poręczeń Kredytowych ma być zlikwidowany, podobnie jak Fundusz Poręczeń Unijnych. Pieniądze z tych funduszy mają dokapitalizować BGK i w ten sposób zwiększyć jego możliwości. Nowe rozwiązania mają wejść w życie od początku kwietnia.

I to w 35 dni.

Właśnie BGK, działając sprawniej niż urzędnik – da poręczenie lub gwarancje. Jak mówią bankowcy, informowano ich w trakcie konsultacji, że odpowiedź miałaby być udzielana przez BGK wyjątkowo szybko – w ciągu 35 dni. A z gwarancjami Skarbu Państwa bywało różnie – przedsiębiorcy znają przypadki oczekiwania na odpowiedź przez nawet 9 miesięcy.

Bankowcy ostrożnie podchodzą do rządowego projektu, bo – jak zaznacza Mariusz Zygierewicz ze Związku Banków Polskich, zmiany w ustawie o BGK oznaczają większe podporządkowanie banku ministerstwu finansów. „Zależy więc, czy będzie dominować podejście urzędnicze i obawa, by Skarb Państwa nie stracił? Czy też BGK będzie gotów ponosić ryzyko? Z drugiej strony w BGK pracują przecież bankowcy” – mówi w rozmowie z Forsal.pl Mariusz Zygierewicz.

Zwraca przy tym uwagę, że bank może stosować istniejące już rozwiązanie, że nie podchodzi indywidualnie do każdego wniosku, tylko rozpatruje portfel gwarancji i poręczeń, a więc polega na wnioskach dobrze rozpatrzonych uprzednio przez banki komercyjne.

Poręczenie nawet do 80 procent kosztów

BGK ma tych poręczeń i gwarancji spłaty kredytu udzielać w imieniu i na rachunek Skarbu Państwa, pod warunkiem, że firma nie ma trudności, zakres poręczenia i gwarancji daje się zmierzyć i przeprowadzono analizę ryzyka. Wielkość poręczenia i gwarancji ma wynieść do 80 proc. kwoty kredytu wraz z 80 proc. odsetek i innych kosztów. I – co dla przedsiębiorców ważne – za pomoc BGK trzeba będzie zapłacić według rynkowych stawek.

Problem w tym, że to może kosztować

Ile? Tu, niestety, zaczynają się schody – szczegóły mają zostać określone w umowie między BGK a ministrem finansów. Także wysokość prowizji i wynagrodzenia dla banku.

„Ustawa jest bardzo lapidarna . Projekt odsyła do rozwiązań szczegółowych, ale my tych aktów wykonawczych nie znamy” – podkreśla Mariusz Zygierewicz.

Nie wiadomo, jaką kwotę kredytów będzie w stanie zagwarantować i poręczyć BGK. Bankowcy mówią o możliwej kwocie 20 mld zł, jednak nie ma jej w projekcie ustawy.

Natomiast rząd podwyższył określany ustawą budżetową limit gwarancji i poręczeń Skarbu Państwa. W tym roku ma on wynieść do 40 mld zł. Gwarancje będą obejmowały przedsięwzięcia inwestycyjne w kluczowe przedsięwzięcia polskiej gospodarki i rolnictwa. 40 mld limit to prawie trzy razy więcej niż w ubiegłym roku, kiedy limit wynosił 15 mld zł. Ale też wykorzystano go zaledwie w wysokości 3 mld zł.

I dla średnich i dla mikro

Jest też coś dla małych przedsiębiorców, którzy na pewno nie zaciągną kredytu na 10 mln euro. W nowelizacji przewidziano, że BGK będzie mógł udzielać poręczeń i gwarancji w ramach programów rządowych. Bank będzie mógł w ramach tych rządowych programów obejmować akcje podmiotów, które udzielają poręczeń lub gwarancji dla małych i średnich oraz mikrofirm.

Dwuosobowa firma powinna zatem móc łatwiej skorzystać z pomocy BGK. Także wówczas, gdy jest ona pośrednia – czyli z organizacji poręczeniowej, której państwowy bank stanie się udziałowcem, wzmacniając ją kapitałowo.

Najpierw bank, który da kredyt

Zdaniem Janusza Jankowiaka, głównego ekonomisty Polskiej Rady Biznesu, rząd nie tylko stara się usprawnić pewne procesy, ale też realizuje szerszą koncepcję konsolidacji sektora finansów publicznych. „Rządowy projekt ma doprowadzić do uzyskania większej przejrzystości. Dotychczas część funduszy przy BGK istniała niejako autonomicznie, BGK prowadzi tylko ich rachunki. Wiele zatem zależy od usprawnienia procesu, ale równie dużo – od znalezienia finansowania przez firmy. Gwarancje bowiem często nie wystarczą” – podkreśla w rozmowie z Forsal.pl Janusz Jankowiak.

Zwraca przy tym uwagę, że w obecnej sytuacji zasadnicze pytanie może brzmieć: czy banki będą zainteresowane udzielaniem kredytów.

Zdaniem Bohdana Wyżnikiewicza, wiceprezesa Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, polski sektor bankowy ma się dobrze i nie potrzebuje obecnie dodatkowych pieniędzy publicznych. Problem jest natomiast z tym, czy mali przedsiębiorcy będą chcieli pożyczać pieniądze. Ze środków banków korzystało dotychczas tylko ok. 20 proc. firm, także dlatego, że miały problemy z uzyskaniem kredytów.

A jak to wymyślili Francuzi.

W rozwiązaniach francuskich, gdzie zasilenie banków pieniędzmi publicznymi uzależniono od udzielania kredytów, wprowadzono instytucję mediatora kredytowego. Według najnowszego raportu biura mediatora, z 19 stycznia, (urząd funkcjonuje od końca października ubiegłego roku), zwróciło się do niego 4439 firm, z czego mediatorzy podjęli się rozpatrzenia 4054 dossier. Zakończono procedury w przypadku 1869 wniosków, z czego 64 proc. miało pozytywne rozstrzygnięcie. Uratowano prawie 30 tys. miejsc pracy. W raporcie podsumowano, że 95 proc. firm zatrudniało mniej niż 50 osób. W 61 proc. mediacja dotyczyła kredytu o wartości mniej niż 50 tys. euro. W raporcie zwrócono uwagę, że udzielaniu kredytu przez banki stoi obecnie na przeszkodzie bardziej kwestia ryzyka niż sama dostępność finansowania.

Czy zatem w polskich warunkach mediator mógłby się sprawdzić? „Nie mam zdania” – mówi Janusz Jankowiak. „Czy banki będą zainteresowane udzielaniem kredytów? Ten problem powinien być adresowany do rządu i banku centralnego” – dodaje.

„Nie wiem co musiałoby się zmienić, aby mali i średni przedsiębiorcy chcieli nagle pożyczać pieniądze. Trzeba ułatwiać zaciąganie kredytów, tylko możliwości wykonawcze tego są dość ograniczone, dlatego że przedsiębiorcy nie mają zwyczaju pożyczać pieniędzy z banków. Jeśli już ktoś miałby zmusić banki do udzielania kredytów to tylko nadzór finansowy, a nie rząd” – mówi Bohdan Wyżnikiewicz.

Kij i marchewka dla banków

Rząd co prawda nie tworzy instytucji mediatora, ale zamierza postawić bankom warunki. Minister Finansów, jako przewodniczący Komitetu Stabilności Finansowej, poprzez ten właśnie Komitet, postawi cele bankom, określające wzrost akcji kredytowej w tym roku. Ma to być uzgodnione z Komisją Nadzoru Finansowego i samymi bankami.

Tak bankowcy jak i rząd mówią, że polskie banki są w świetnej formie. Premier Donald Tusk stwierdził nawet po wtorkowym posiedzeniu rządu, że rząd nie jest zainteresowany, by jakiemukolwiek bankowi dawać pieniądze, zaś banki są od tego, by udzielać kredytów.

Dostać więc mają banki gwarancje Skarbu Państwa pod tak pożądane kredyty i dodatkową marchewkę – uchwaloną 9 stycznia ustawę o udzielaniu przez Skarb Państwa wsparcia instytucjom finansowym. W razie potrzeby i kłopotów z płynnością, z pomocą nadciągnie minister finansów. Ale – właśnie – nie ma nic za darmo. Ustawa jest obecnie w Senacie, a rząd zamierza przez senatorów zgłosić poprawki do ustawy, które pozwolą zawierać umowy z bankami w sprawie zwiększenia akcji kredytowej.