Rozmówca agencji, zastrzegający sobie anonimowość, powiedział, że łącznie zginęło lub odniosło rany 300 osób, a "prognozy dla większości rannych są fatalne", gdyż w ciałach wielu z nich tkwią odłamki.

Termin, w którym mieli zginąć najemnicy, zbiega się z przeprowadzonym przez międzynarodową koalicję pod wodzą USA 7 lutego nalotem w prowincji Dajr az-Zaur we wschodniej Syrii, o którym w ostatnich dniach głośno jest w mediach.

Rosyjskie władze dementują doniesienia o tym, że wysyłają do Syrii najemników. Źródła bliskie sprawie twierdzą jednak, że Rosja wykorzystuje dużą liczbę najemników w Syrii, ponieważ pozwala to Moskwie na umieszczenie w tym kraju większej liczby walczących bez konieczności narażania na ryzyko żołnierzy zawodowych, których śmierć musi być wyjaśniona.

Reuters ocenia, że ostatnie doniesienia o walkach świadczą, że zaangażowanie militarne Moskwy w Syrii jest dużo większe, niż oficjalnie podają władze rosyjskie.

Reklama

Stany Zjednoczone i Rosja, wspierając przeciwne strony konfliktu syryjskiego, dokładają starań, by przypadkowo nie doszło do zderzenia ich sił; jednak obecność rosyjskich najemników sprawia, że ewentualnej konfrontacji nie da się przewidzieć - ocenia agencja.

Najemnicy, w większości byli wojskowi, przeprowadzają operacje wyznaczone przez rosyjskie wojsko - informują osoby bliskie sprawie. Większość z nich to obywatele Rosji, ale niektórzy mają paszporty Ukrainy czy Serbii - dodają.

Ewakuowani w ostatnich dniach z Syrii ranni, według czterech źródeł, na które powołuje się Reuters, zostali przewiezieni do czterech rosyjskich szpitali wojskowych.

Lekarz wojskowy, który pracuje w moskiewskim szpitalu i był bezpośrednio zaangażowany w leczenie rannych mężczyzn ewakuowanych z Syrii, powiedział, że od sobotniego wieczoru do szpitala trafiło 50 takich pacjentów, wśród nich ok. 30 proc. jest poważnie rannych. Dodał, że co najmniej trzy czartery z rannymi bojownikami przyleciały do Moskwy w okresie od piątku do poniedziałku rano.(PAP)