Ożywić gospodarkę Ameryki. Obciąć podatki. Wpompować miliardy dolarów w różne dziedziny życia. To nowy program administracji prezydenta Baracka Obamy, który ma uratować Stany Zjenoczone przed gospodarczą zapaścią. Nowa ekipa nie zanudza obywateli szczegółami, przedstawia listę zysków i strat.

Kwota jest ogromna, bo aż 825 mld dolarów: z czego 550 mld dolarów przeznaczy się bezpośrednio na inwestycje, a 275 mld dolarów jako zwrot podatków trafi do gospodarstw amerykańskich w dłuższym okresie (ok. 10 lat).

Wzorem Franklina D. Roosevelta

- Jeśli nie wprowadzimy tego planu, nasza gospodarka straci nawet 1 bln dolarów ze swego potencjału, co oznacza stratę 12 tys. dolarów dla każdej 4-osobowej rodziny. Możemy też spisać na straty całą generację młodych Amerykanów, którzy będą musieli zapomnieć o studiach czy znalezieniu pracy w przyszłości – mówił Barack Obama w radiowej audycji transmitowanej na cały kraj.

Reklama

- Mówiąc krótko, jeżeli nie będziemy działać skutecznie i szybko, to obecna zła sytuacja może się jeszcze dramatycznie pogorszyć - ostrzegł na koniec.
Wystąpieniom Obamy do narodu, wzorowanym na rozmowach przy kominku prezydenta Roosevelta w czasach Wielkiego Kryzysu, towarzyszy raport doradców ekonomicznych, który wykazuje korzyści płynące planu. – Ludzie powinni zrozumieć, czego mogą spodziewać się - więcej pracy i szkół, niższych rachunków za prąd - wyjaśnia jeden z doradców.

Szczerość do bólu

Stany Zjednoczone w 2008 r. straciły już 2,6 mln miejsc pracy, najwięcej w ciągu roku od II wojny światowej, i tracą nadal. Produkcja jest na najniższym poziomie od 28 lat, a 10 proc. bezrobocie jest całkiem realne (teraz 7 proc.). Ponadto co 10. właściciel domu jest zagrożony niespłacaniem kredytu hipotecznego, a dolar tylko traci na wartości.

Szczerość do bólu dominuje od pierwszych dni rządów Obamy. Co jakiś czas podaje ważny fragment planu do publicznej wiadomości. Zwiększa to ciekawość społeczną, a przeciwnikom utrudnia opór.

Energia odnawialna

Wiadomo, że program zawiera niektóre obietnice z kampanii prezydenckiej, jak komputeryzacja danych medycznych obywateli czy inwestowanie w ochronę zdrowia. Inne rozwiązania są nowe.

Ostatnio pojawił się plan, że przybędzie 5 tys. km nowych linii energetycznych, wzrośnie bezpieczeństwo 90 portów, a Stany Zjednoczone w ciągu trzech lat podwoją ilość wytwarzanej energii odnawialnej.

Uniezależni to USA w znacznym stopniu od dostaw ropy i uchroni środowisko. Zapewni też prąd dla 6 mln gospodarstw.

Edukacja durniu!

W ramach przygotowania do przyszłej, lepszej, bardziej wydajnej pracy rząd federalny i władze stanowe wydadzą miliardy dolarów na remonty, ocieplenie i wyposażenie budynków w 10 tys. szkół.

Ma się poprawić zdecydowanie poziom nauczania dla 5 mln uczniów i studentów. W tym celu potroi się liczba stypendiów naukowych przyznawanych zdolnej młodzieży.

Będzie drugi pakiet?

Co ciekawe, aż 75 proc. ogólnych kosztów planu czyli ponad 600 mld dolarów ma być wydane w ciągu najbliższych 18 miesięcy. Oznacza to gigantyczny zastrzyk gotówki dla gospodarki, tak przez bezpośrednie inwestycje popierane przez demokratów, jak i cięcia podatków uwielbiane przez republikanów.

Powinno to przynieść oczekiwany przez rządzącą ekipę postęp, aby miała konkretne argumenty za przygotowaniem drugiego ekonomicznego pakietu wsparcia.
Mówi się o pomocy dla właścicieli domów, którzy mają kłopoty ze spłacaniem kredytów, a także o podobnym projekcie dla osób spłacających pożyczki konsumenckie. Na ten ostatni program Fed może przeznaczyć nawet 200 mld dolarów.

Nacisk na infrastrukturę i lecznictwo

Ogromne środki pójdą na poprawę infrastruktury. Remonty autostrad, mostów czy jezdni cierpią z racji dziur w budżetach stanowych. Gubernatorzy nie bez powodu lobbowali u prezydenta Obamy, aby pomógł im je zatkać, gdyż wpływy z podatków spadają, choć rośnie potrzeba pomocy publicznej, np. na leczenie dzieci (Medicare), emerytów i rencistów (Medicaid).

Prezydent zamierza rozszerzyć udział władz federalnych w obu programach, aby w żadnym ze stanów nie obcinano wydatków na leczenie 20 mln dzieci, nad którymi opieka zdrowotna jest w tej chwili zagrożona.

Plan Obamy doprowadzić ma także do zapewnienia opieki lekarskiej 8,5 mln Amerykanów, którzy utracili ubezpieczenie zdrowotne, bo zwolniono ich pracy lub musieli zmienić zajęcie na gorsze, gdzie nie ma programów zdrowotnych.

Efektów natychmiast nie będzie

- Jest to plan, który uratuje lub stworzy od 3 do 4 mln miejsc pracy w ciągu następnych kilku lat – mówi prezydent. – W Ameryce są miliony ludzi, którzy po całym kraju poszukują zajęcia, mamy więc mnóstwo rzeczy do zrobienia - podkreślił. Zarazem ostrzegł przed natychmiastowymi wynikami. - Żaden program ani decyzja nie sprosta wyzwaniom przed którymi teraz stoimy, ani też nie rozwiąże obecnego kryzysu w krótkim okresie – zauważył rozsądnie.

Noblista broni Obamy

Ekonomiści już obliczyli, że w ramach planu Obamy jedno miejsce pracy kosztować będzie podatnika 275 tys. dolarów, czyli kwotę wystarczająca do założenia małej firmy. Przeciwko zimnym kalkulacjom zaprotestował na łamach dziennika „New York Times” noblista i felietonista zarazem Paul Krugman.
„To nieprawda. Program będzie rozciągnięty na wiele lat, podczas których powstaną miliony miejsc pracy, a nie tylko w ciągu jednego, 2009 roku. Dlatego koszt stworzenia jednego miejsca pracy będzie bliższy raczej 100 tys. dolarów. Jeśli jeszcze uwzględni się większe z racji zatrudnienia wpływy podatkowe, to obniży się ów koszt nawet do 60 tys. dolarów”, podkreśla.

Jako gorący zwolennik prezydenta Obamy przekonuje też konserwatystów w obozie republikanów, że wydatki publiczne na rozwój gospodarki są dziś jedynym wyjściem. Obcinanie stóp procentowych przez Fed, jak czyniono to czasach Wielkiego Kryzysu, nie ma już racji bytu. „Stopy są efektywnie na zerowym poziomie” - podkreśla.

Zaufanie ważniejsze od pieniędzy

Na spotkaniu z przedstawicielami biznesu w Białym Domu prezydent Obama wezwał wszystkich: właścicieli, menedżerów, robotników w fabrykach, nauczycieli i inżynierów, lekarzy i posłów aby „porzucili nieodpowiedzialność, jaka panuje od Wall Street po Waszyngton”. Zapewnił, że dopilnuje, aby ogromne środki były wydawane pod nadzorem publicznym, a każdy Amerykanin mógł skontrolować, gdzie idą i jak będą wykorzystywane. Dlatego sprzeciwił się krytyce „rozmiarów i skali” planu „na wyrost”.

- Wszystko, co chcemy uczynić, zwłaszcza tu w Waszyngtonie, ma pomagać tworzyć sprzyjający klimat, aby robotnicy mogli prosperować, biznes się rozwijać, a nasza gospodarka rosła. Zamierzam to osiągnąć szybko – zapewnił zebranych.