Od roku pracuje zespół ekspertów, który przygotowuje program zastąpienia soi genetycznie modyfikowanej krajowymi białkami roślinnymi. Pierwszy wniosek, jaki został przestawiony przez ten zespół, jest taki, że realnie w Polsce innymi białkami można zastąpić 50 proc. śruty sojowej z importu - poinformował na środowej konferencji "Krajowe źródła białka jako alternatywa dla importowanego białka GM z perspektywy przemysłu paszowego”.

Minister dodał, że kolejnym wnioskiem tego zespołu jest, by ustalić wskaźnik , czyli zobowiązać firmy paszowe do wykorzystywania innych komponentów pasz, które nie zawierają modyfikacji genetycznych.

Jak mówił szef resortu, do 2020 r. ma być ustalony sposób wykorzystywania krajowego białka paszowego. Opracowaniem takiego systemu ma się zająć Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. Chodzi m.in. o pozyskiwanie większych partii surowców, gdyż firmy paszowe po to, by wykorzystywać inne składniki niż soja, muszą otrzymywać duże partie surowców. Przygotowujemy się do zorganizowanie tego systemu skupu myśląc o wykorzystaniu m.in. elewatorów (np. firmy Elewarr) lub magazynów większych gospodarstw - zaznaczył Jurgiel.

Prezes Izby Zbożowo-Paszowej Adam Tański poinformował, że obecnie wewnętrznie jest konsultowany projekt nowelizacji ustawy o paszach. Zakłada on m.in., że zakaz stosowania pasz GMO w karmieniu zwierząt nie będzie obowiązywał do końca 2024 roku, ale to przesunięcie wiąże się konsekwentnymi działaniami, które zmierzają do produkcji białka roślinnego w Polsce.

Reklama

Zakaz stosowanie pasz GMO został wpisany do ustawy o paszach w 2006 r. i od tego czasu był już kilkakrotnie przesuwany. Obecnie obowiązuje do końca 2018 r.

Tański wyjaśnił, że Polska i Europa są w dużym stopniu uzależnione od importu białka roślinnego. W Polsce 70 proc. tego biała, które jest istotnym komponentem pasz dla zwierząt, pochodzi z krajów Ameryki Południowej. Przygotowywany program pozyskania alternatywnych źródeł białka daje szanse zmniejszenia tej zależności. Branża paszowa jest gotowa podjąć się takiego zadania, ale pytanie jest tylko jak to zrobić, bowiem szybkie (w ciągu 2-3 lat) wdrożenie programu nie jest realne - ocenił Tański.

Jego zdaniem, soję genetycznie modyfikowaną mogą zastąpić m.in. rośliny bobowate, śruta rzepakowa, soja non GMO, która może być uprawiana w Polsce czy białko owadzie. Ponadto można znacznie zwiększyć zużycie śruty rzepakowej. Szef Izby uważa, że do 2025 r. możliwe jest w połowie wyeliminowanie importowanej śruty z pasz. Natomiast - jak mówił - całkowite zastąpienia soi GMO jest niemożliwe.

Bardziej sceptyczny w tej sprawie jest prezes Krajowej Rady Drobiarstwa Rajmund Paczkowski. Jego zdaniem sprawa zastąpienia białka GMO krajowym jest dyskusyjna, bo każda zmiany składu pasz u drobiu powoduje duże upadki ptaków.

Zaznaczył, że dla niektórych rodzajów drobiu (np. kur konsumpcyjnych) można zamienić składniki pasz, ale dla brojlerów jest to ryzykowne. Wyjaśnił, że chodzi także o "niezakłócanie procesu ekonomicznego". Jak mówił rentowność produkcji drobiu obecnie jest niewielka na poziomie 1-1,5 proc. Upadki ptaków i większe zużycie pasz zwiększą koszty, a to może spowodować nieopłacalność produkcji.

Paczkowski uważa, że produkcja drobiu bez stosowania soi genetycznie modyfikowanej jest możliwa, ale nie na skalę przemysłową.

Polska jest największym producentem drobiu w Unii Europejskiej, ok. 40 proc. całej produkcji jest eksportowana i zyskuje odbiorców dzięki swojej konkurencyjnej cenie. (PAP)

autor: Anna Wysoczańska

edytor: Dorota Skrobisz