"Dla energii atomowej nie powinno być w Europie miejsca. Od tego stanowiska nie odejdziemy nawet na centymetr" - napisała minister w oświadczeniu.

Plany zaskarżenia decyzji Koestinger zapowiadała już pod koniec stycznia. Według austriackiego ministerstwa pomoc publiczna jest dozwolona tylko wtedy, gdy chodzi o interes wspólny UE, co w przypadku budowy reaktorów atomowych jest wątpliwe. Austria uważa również, że Węgry mogłyby pokryć swoje potrzeby energetyczne z innych źródeł.

W marcu 2017 roku KE dała zielone światło na pomoc publiczną dla projektu. Węgierski rząd zamierza udzielić dotacji inwestycyjnych na budowę w Paksu dwóch nowych reaktorów dla zastąpienia czterech starszych, które eksploatowane są od lat 80. XX wieku. Łączne koszty tego projektu mają wynieść 12,5 mld euro, z czego 10 mld sfinansowane zostanie z udzielonego przez Rosję kredytu.

Wcześniej KE wszczęła przeciwko Węgrom postępowanie w sprawie naruszenia przepisów unijnych poprzez zawarcie z rosyjską państwową firmą Rosatom umowy o rozbudowie Paksu bez uprzedniego przetargu, ale pod koniec 2016 roku postępowanie to zawieszono.

Reklama

Elektrownia w Paksu nad Dunajem zlokalizowana jest ok. 100 km na południe od Budapesztu i pokrywa obecnie 50 procent krajowego zapotrzebowania na energię. Po modernizacji siłownia ma pokrywać 86 proc. węgierskiego zapotrzebowania na prąd.

W Austrii jedyna elektrownia atomowa w miejscowości Zwentendorf na zachód od Wiednia mimo ukończenia nie została nigdy uruchomiona, o czym zadecydowało przeprowadzone w 1978 roku ogólnopaństwowe referendum.

Według opublikowanego we wtorek sondażu badającego postawy wobec sytuacji kryzysowych instytutu Spectra w Linzu, wypadku w elektrowni atomowej boi się aż 80 proc. Austriaków. Drugim największym źródłem strachu jest kilkudniowy brak prądu (75 proc.). Jednocześnie katastrofy naturalne tj. powodzie, burze czy lawiny błotne uważane są za bardziej prawdopodobne.

>>> Czytaj też: Norma jakości paliw i termomodernizacja domów: do 2027 r. mamy wygrać walkę ze smogiem