Ministrowie w rządzie Wielkiej Brytanii doszli do ogólnego porozumienia w sprawie preferowanego wyniku negocjacji o przyszłych relacjach kraju z Unią Europejską po Brexicie - poinformowały w piątek brytyjskie media.

Rozmowy na ten temat odbyły się w czwartek w rezydencji brytyjskich premierów w Chequers w hrabstwie Buckinghamshire. Na koniec spotkania do grupy 11 ministrów dołączyli brytyjscy ambasadorowie w krajach UE, którym zakomunikowano podjęte decyzje.

Szczegóły stanowiska mają zostać przedstawione w przyszłym tygodniu, najprawdopodobniej 2 marca, w formie trzeciego tematycznego przemówienia premier Theresy May na temat Brexitu po kluczowych wystąpieniach w Lancaster House w styczniu 2017 roku, tj. sprzed rozpoczęcia procesu Brexitu i we Florencji jesienią 2017 roku.

Ze spekulacji prasowych, opartych na rozmowach z uczestnikami czwartkowej narady, wynika jednak, że rząd opowie się za stopniowym odchodzeniem od unijnych zasad i jednoczesnym pozostawieniem sektorów, w których zachowana zostanie pełna zbieżność regulacyjna.

Media opisały propozycję premier May jako "koncepcję trzech koszyków" i "zarządzanego odejścia" od prawa UE. Zgodnie z nią brytyjska gospodarka zostałaby podzielona na trzy grupy sektorów i branż: te, które w pełni będą przestrzegały prawa unijnego; te, które przyjmą własne, ale podobne regulacje; te, które w pełni zrezygnują z dotychczasowych zapisów.

Reklama

Konserwatywny "The Telegraph" ocenił przyjęcie tej strategii za zwycięstwo zwolenników twardszego Brexitu w gabinecie May, w tym m.in. ministra spraw zagranicznych Borisa Johnsona i ministra środowiska Michaela Gove'a. Jednocześnie zaznaczono, że propozycja szefowej rządu spotkała się od razu ze stanowczym sprzeciwem urzędników UE, którzy podkreślili, że "nie ma możliwości mieszania" prawa.

Dziennik "The Times" napisał, że wbrew swym wcześniejszym zapowiedziom May planuje wycofać się z zapowiedzi, iż obywatele UE, którzy przyjadą do Wielkiej Brytanii po zakończeniu Brexitu (29 marca 2019 roku), a przed końcem okresu przejściowego, nie będą mieli prawa rezydencji w kraju po opuszczeniu Wspólnoty.

Według "Timesa" czołowi ministrowie, w tym szef resortu finansów Philip Hammond i szefowa MSW Amber Rudd, ostrzegali premier, że naciskanie na takie rozwiązanie mogłoby opóźnić dalsze negocjacje z UE, a tym samym szanse na osiągnięcie w marcu porozumienia w sprawie okresu przejściowego po Brexicie, co w efekcie osłabiłoby zaufanie biznesu do przyjętej przez rząd taktyki negocjacyjnej.

W czwartek brytyjski urząd statystyczny (ONS) opublikował nowe dane dotyczące migracji, które wykazały najwyższy od wielu lat poziom emigracji obywateli UE z Wielkiej Brytanii. Choć ogólny bilans migracyjny z krajami unijnymi jest nadal pozytywny (więcej ludzi przyjeżdża, niż wyjeżdża), to spadł do zaledwie 90 tys. osób w ciągu roku; to najniższy poziom od pięciu lat.

W Wielkiej Brytanii pracuje obecnie 2,34 mln obywateli UE, a mieszka ok. 3,3 mln, w tym ponad 1 mln Polaków.

W reakcji na te doniesienia wiele instytucji branżowych brytyjskiego biznesu ostrzegło, że dalsze wyjazdy migrantów mogą doprowadzić do problemów z rekrutacją pracowników, m.in. w sektorze hotelarskim, restauracyjnym, produkcji żywności i budownictwa.

W poniedziałek swoje wystąpienie programowe na temat Brexitu ma wygłosić lider opozycyjnej Partii Pracy Jeremy Corbyn. Według mediów zapowie on m.in. gotowość do pozostania we wspólnym rynku UE, a nawet pomysł zorganizowania drugiego referendum w sprawie Brexitu.

Wielka Brytania rozpoczęła proces wyjścia z UE 29 marca 2017 roku i powinna opuścić Wspólnotę do 29 marca 2019 roku, z możliwym przedłużeniem obecnych warunków członkostwa w ramach okresu przejściowego - bez prawa głosu - przez następne 21 do 27 miesięcy.

>>> Czytaj też: Blokada żywności z Zachodu nie da sukcesu rosyjskim producentom