Prezydent Trump nie jest w stanie zmienić imigranckiego dziedzictwa Stanów Zjednoczonych – czytamy w opinii redakcyjnej agencji Bloomberg.

Istnieje kilka fraz i zwrotów, które są tak bardzo amerykańskie, że chętnie cytują je przedstawiciele zarówno Demokratów, jak i Republikanów. Na przykład:

- „Kraj wolnych, ojczyzna odważnych” (Land of the free, home of the brave);

- „Wszyscy ludzie są równi” (All men are created equal);

- „Wolność i sprawiedliwość dla wszystkich” (Liberty and justice for all);

Reklama

- „Rządy narodu, sprawowane przez naród, dla narodu” (Government of the people, by the people, for the people)

Przez ponad pół wieku litania ta zawierała także frazę spopularyzowaną przez prezydenta Johna F. Kennedy’ego „Naród imigrantów” (A nation of immigrants).

Wielokrotnie prezydenci i liderzy obu największych partii odwoływali się do tych słów, aby podkreślić wkład, jaki wnieśli w USA imigranci. Na przykład w 1981 roku Ronald Reagan przywołał podobne słowa: „Nasz naród jest narodem imigrantów. Bardziej niż w przypadku jakiegokolwiek innego kraju, nasza siła pochodzi z naszego imigracyjnego dziedzictwa oraz naszej zdolności do przyjmowania ludzi z innych krajów”.

Dlaczego zatem Agencja ds. Obywatelstwa i Imigracji (instytucja, która wydaje zielone karty i dokumenty o obywatelstwie), usunęła to zdanie ze swojej misji? Oczywiście agencje mogą w dowolny sposób tworzyć swoje statuty i misje. Jeśli jednak w Białym Domu urzęduje osoba, która stale używa natywistycznej retoryki, z obcokrajowców czyni kozła ofiarnego, chce zmniejszenia poziomu imigracji oraz sprawia, że otrzymanie zielonej karty oraz wizy jest trudniejsze, to prawie niemożliwe jest, że zmiana misji to czysty przypadek.

Co prawda prezydent Donald Trump użył co najmniej raz określenia „naród imigrantów” – w pisemnym stanowisku, które próbowało uzasadniać próby wprowadzenia zakazu imigracji z siedmiu muzułmańskich państw. Ale z sumy jego komentarzy wyłania się wyraźna wrogość wobec imigrantów, przynajmniej tych spoza Europy.

To nie pierwszy raz, gdy Donald Trump oraz jego administracja bagatelizuje imigranckie dziedzictwo Ameryki. W ubiegłym roku jeden ze starszych rangą doradców prezydenta odrzucił słynne zdanie napisane na Statule Wolności „"Dajcie mi tylko swoich biednych tłumy całe, Obejmę ich gościnnie mymi ramionami” (w tłum. Wiktora J. Damasza), twierdząc, że zostało ono dodane później i dlatego nie jest oryginalną częścią tego obiektu. To prawda, ale zostało to napisane na tym legendarnym obiekcie i dziś definiuje Statuę Wolności.

Biorąc pod uwagę bezmyślność tweetów Donalda Trumpa, często to, czego jego administracja nie wypowiada, mówi nam więcej niż to, co wypowiada. Być może w przypadku Donalda Trumpa sprawa jest już przegrana, ale Republikanie powinni sprzeciwiać się natywizmowi, po który prezydent USA regularnie sięga. I jeśli nie bronić historycznej prawdy i amerykańskich wartości, to przynajmniej zapobiec dalszemu niszczeniu reputacji Republikanów.

>>> Czytaj też: Liczba antysemickich incydentów w USA wzrosła w 2017 roku o 57 proc.