Paweł Pawlikowski, twórca „Idy” uważanej przez środowiska patriotyczne za film antypolski, może spać spokojnie. Podobnie reżyser „Pokłosia” Władysław Pasikowski. Reżyserzy pokazujący różne postawy Polaków w czasie Holokaustu nie podlegają odpowiedzialności karnej, bo czynów dopuścili się „w ramach działalności artystycznej” (art. 55a ust. 3 ustawy o IPN). Ale taka ochrona nie przysługuje Wojciechowi Smarzowskiemu, który w „Wołyniu” opowiedział o trudnej polsko-ukraińskiej historii. W przypadku przedstawiania zbrodni UPA nikt – także naukowiec oraz artysta – nie może liczyć na pobłażliwość. Scena polskiego krwawego odwetu pokazana w „Wołyniu”, która wywołała oburzenie środowisk kresowych, podlega już ocenie prokuratora. To jeden z wielu absurdów prawnych związanych z nowelizacją ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która właśnie weszła w życie.
Dla nowych przepisów nie mają litości niektóre prominentne postacie będące orędownikami „dobrej zmiany”, nawołujące do odcięcia się od promowanej przez lata „pedagogiki wstydu”. Były premier Jan Olszewski, wybitny obrońca w procesach politycznych w czasach PRL, nazwał nowelę „bublem prawnym”. Zaś doradczyni prezydenta Zofia Romaszewska dosadnie stwierdziła, że nowelizacja jest „idiotyczna”. Ale ta krytyka wystarczyła zaledwie do tego, by Andrzej Duda – po jej podpisaniu – skierował prawo do Trybunału Konstytucyjnego.
Prezydent sformułował wobec niego dwie wątpliwości: zarzut ewentualnego naruszenia prawa do wolności wypowiedzi (art. 54 konstytucji) oraz podniósł kwestię braku stosownej „określoności przepisów prawa karnego”, zasadnie przyjmując, że „każdy obywatel zasługuje na to, by – przeczytawszy przepis – był w stanie zidentyfikować, jakie jego zachowania w związku z tym mogą być zachowaniami karalnymi, a jakie nie”. Ten standard nie został spełniony, bo art. 55a jest zagmatwany i enigmatyczny: „Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (...) lub w inny sposób rażący pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Cały tekst przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej

Reklama