Na GPW pierwszy miesiąc roku również nie przyniósł „efektu stycznia”. Wzrosty widzieliśmy tylko na początku. Ostatnie trzy tygodnie to rozczarowanie połączone z nieoczekiwanie złymi informacjami ze spółek. WIG20 wciąż walczy o utrzymanie się powyżej strefy 1550-1600. Przełamanie tej bariery niesie ryzyko dalszej przeceny, ale pozostawanie na obecnym poziomie faworyzuje byki. W końcu pojawi się jakiś pretekst do wzrostów i rynki ruszą do górnego ograniczenia obowiązującego trendu bocznego. Nie wykluczone, że pierwszy ruch w tym kierunku zobaczymy już w tym tygodniu.

Piątkowa sesja na GPW rozpoczęła się w spadkowej atmosferze. Po czwartkowej przecenie w USA spadek, przynajmniej na początku był przesądzony, ale byki mogły jeszcze pokładać nadzieje w lepszych danych makro, których prognozy były maksymalnie pesymistyczne. Teoretycznie był więc powód do kupna akcji. Praktycznie jednak to podaż królowała na wszystkich rynkach i indeksy barwiły się na czerwono. Konsekwencja w działaniu niedźwiedzi spowodowała, że WIG20 w najgorszym momencie tracił już 2,5 proc.

Nie miały znaczenia stosunkowo dobre dane z gospodarki europejskiej. Stopa bezrobocia w Eurolandzie wzrosła w grudniu o 0,1 proc. do 8 proc, a inflacja spadła do zaledwie 1,1 procenta. Jednak to na dane z Ameryki czekały wszystkie rynki. Tuż przed ogłoszeniem informacji o wielkości spadku amerykańskiego PKB parkiety notowały sesyjne minima, by już chwilę po publikacji wystrzelić w górę. Dla giełd przygotowanych na spadek PKB w IV kwartale 2008 roku o 5,5 proc. informacja o spadku zaledwie o 3,8 proc. była fantastyczną wiadomością. To pierwsza tak znacząca różnica „in plus” bardzo ważnych danych. Tak duże odchylenie było możliwe tylko dzięki wzrostowi zapasów. Bez nich największa gospodarka świata skurczyłaby się o ponad 5 proc. Innymi słowy produkowano wciąż dużo, ale towar zapełniał magazyny, ponieważ zabrakło kupujących. W kolejnych kwartałach ten czynnik będzie bardzo przeszkadzał.

Zaraz po publikacji nikt nie przejmował się przyszłością. Główną rolę grały oczekiwania, a nie faktycznie dane. Nic zatem dziwnego, że największy od 26 lat kwartalny spadek PKB w USA, doprowadził do odrobienia przez giełdy całych strat, a część zachodnich parkietów wyszła nawet na plusy. Okazało się, że to tylko miłe początki spadkowego handlu. Niedźwiedzie w Stanach zaraz po rozpoczęciu sesji przejęły kierownice i giełdy zabarwiły się na czerwono. Stąd też ostatnie chwile handlu w kraju doprowadziły do spadku WIG20 o 1 proc.

Zakończenie sesji w Stanach było dalekie od optymistycznych. Indeksy spadły o 2 proc. co oznacza, że styczeń zakończyły na 8,5 procentowym minusie. Początek nowego miesiąca to standardowo szanse na dobry początek, ale efekt będzie uzależniony od danych o przychodach i wydatkach Amerykanów. Bez poprawy w tym sektorze nie ma szans na lepsze wyniki gospodarcze. Poza tym pierwszy tydzień miesiąca to dane o rynku pracy z USA i ponownie jest miejsce na „pozytywną niespodziankę”. Czy będzie i jak zostanie wykorzystana w tej chwili trudno prognozować.

Reklama