Chodzi o ustawę z 2013 r., unieważniającą umowy z obywatelami państw UE ws. użytkowania węgierskich gruntów rolnych, o ile osoby te nie są bliskimi krewnymi właścicieli tych gruntów. Umowy rozwiązano nagle i bez odszkodowania, chociaż wcześniej zapowiadano, że sygnatariuszom umów zostanie zapewniony 20-letni okres przejściowy.

Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że węgierska ustawa narusza zasadę swobodnego przepływu kapitału, niezależnie od tego, czy państwo węgierskie wypłaciło dotkniętym nią osobom odszkodowania, czy też nie.

Komentując orzeczenie Trybunału, węgierski minister rolnictwa Sandor Fazekas oświadczył, że dowodzi ono, iż „Bruksela ponownie stanęła po stronie zagranicznych spekulantów ziemią”. Zaznaczył, że celem ustawy było zagwarantowanie, by węgierska ziemia nie mogła stać się zabawką w rękach zagranicznych spekulantów, jak to według niego było za rządów lewicowo-liberalnych.

Dodał, że węgierska ziemia powinna być w węgierskich rękach, należy jej bronić przed zagranicznymi spekulantami, trzeba zwiększać odsetek małych, rodzinnych gospodarstw, a zmniejszać wielkich. Wzmacnia to – jak przekonywał – klasę średnią mieszkającą na prowincji i zwiększa liczbę miejsc pracy.

Reklama