Przerażać może bliskość zeszłorocznych dołków, które niedźwiedzie mogą zechcieć testować. W przypadku ich przełamania z wiosną nad parkietami możemy się pożegnać, gdyż nowa fala wyprzedaży może zepchnąć amerykańskie indeksy 15 lat wstecz. Jednak systematyczne oddalanie się od ważnych wsparć wzbudzi nadzieje na wydostanie się z męczącego trendu bocznego. W takim wypadku dłuższy scenariusz wzrostowy zacznie być coraz bardziej realny, co może zostać odebrane jako pierwsza jaskółka wieszcząca wiosnę. Słońce przecież kiedyś musi ponownie zaświecić nad światowymi giełdami.

Piątkowe notowania na warszawskim parkiecie rozpoczęły się niewielkim spadkiem notowań. Po chwili byki na krótką chwilę przejęły stery rynku i wyprowadziły indeks głównych spółek na poziomy dodatnie. Podaż jednak nie dała za wygraną i zaczęła spychać notowania coraz bardziej w kierunku południowym. Taki spadek WIG20 trwał aż do czasu publikacji danych o spadku amerykańskiego PKB w ostatnim kwartale ubiegłego roku. Odczyt zaskoczył in plus i wywołał bardzo pozytywną reakcję inwestorów, którzy ponownie wyprowadzili indeks w sfery koloru zielonego. Zwyżki jednak podnosiły notowania niczym krótkie wybuchy śmiechu pośród ogólnych lamentów złej sytuacji. W takiej atmosferze to niedźwiedzie ponownie okazały się silniejsze i w końcówce notowań zepchnęły WIG20 na południe. Sesja ostatecznie zakończyła się spadkiem o 1 proc.

Przejęcie kontroli nad rynkiem przez podaż umożliwiły coraz to nowe komentarze, że dane o amerykańskim PKB wcale nie są takie dobre jak by mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Otóż spadek o 3,8 proc, może i jest mniejszy od oczekiwanych 5,5 proc, ale jeżeli pominiemy dość znaczący wzrost zapasów, to realny PKB obniżył się o 5,1 proc, czyli już praktycznie tyle samo, ile oczekiwali analitycy. Ponadto poprzedni kwartał był najgorszy od 1982 roku, a deflator cen okazał się ujemny pierwszy raz od 57 lat! Oznacza to, że widmo deflacji jest jak najbardziej realne.

Reklama

Za oceanem sesja rozpoczęła się optymistycznie, ale publikacja gorszych niż spodziewano odczytów indeksu Chicago PMI i indeksu nastroju Uniwersytetu Michigan w połączeniu z danymi kwartalnego spadku PKB zaciążyły na indeksach. Nawet nie działała magia przemawiającego Baracka Obamy i podaż spychała indeks na coraz to niższe poziomy. Ważna ostatnia godzina notowań niczego nie potrafiła zmienić i ostatecznie S&P500 dzień zakończył ponad 2-procentowym spadkiem.

Wciąż nie zachwycały publikowane raporty kwartale. Warto zaznaczyć, że już 40% spółek z głównego indeksu je opublikowało i wszystko wskazuje na to, że sumaryczny spadek wyników w skali roku sięgnie około 35 proc. Ten tydzień przyniesie raporty kolejny 20 proc. spółek, które wraz z publikowanymi ważnymi danymi z rynku pracy zaważą o dalszym losie notowań. Istotnym czynnikiem wspierającym wciąż powinny być nadzieję na pakiet pomocowy nowego prezydenta i plany utworzenia „złego banku”. Niestety problemy z pakietem w Senacie i niezwykłe trudności z jakimi wiąże się wykup toksycznych aktywów od banków będą przypominały inwestorom, że wciąż obowiązującym kierunkiem indeksów jest ich nieustanny spadek. Bessa jeszcze się nie skończyła więc prawdopodobieństwo ustanowienia nowych minimów jest jak najbardziej realne.